Rozdział 1

4.7K 241 40
                                    

Autorka: Pierwszy rozdział też nie należy do najciekawszych, ale od następnego już coś zacznie się dziać.

***************************

- Co ty sobie myślisz?! – oburzony krzyk rozniósł się po barze – To, że płacą mi za obsługiwanie takich dupków jak ty, nie oznacza, że możesz traktować mnie jak dziwkę! Palant – prychnął.

W całym lokalu panowała cisza. Nikt się nie odzywał, wzrok wszystkich utkwiony był we wściekłym kelnerze, który zmierzał w stronę lady barowej. Jego policzki były zaczerwienione ze złości, a usta tworzyły cienką linię z gniewu. Spojrzenie obecnych przeniosło się na śmiejącego się mężczyznę, gdy tylko drobny szatyn zniknął na zapleczu. Zielone oczy, błyszczące rozbawieniem utkwione były w miejscu gdzie zniknął uroczy – jego zdaniem – kelner. W policzkach pojawiły się wgłębienia, kiedy nie potrafił powstrzymać swojego uśmiechu. Wściekły niebieskooki, o niesamowitym tyłku, był słodki, kiedy się złościł.

- Gratuluję Harry! – ciszę przerwał towarzysz kędzierzawego. Jego sarnie, brązowe oczy wpatrywały się w przyjaciela z nutką politowania i rozbawienia – Chyba nic z tego – zaśmiał się, drapiąc lekko po zarośniętym policzku.

- Zgadzam się z Liamem – wtrącił się mocny irlandzki głos – Twój tani podryw był beznadziejny, dodatkowo go wkurzyłeś.

- Jeszcze zobaczymy – w jego głosie dosłyszalne było przekonanie, kiedy zielone spojrzenie utkwione było w drobnym szatynie, który pojawił się za barową ladą i rozmawiał z barmanem.

*****

- Niezły popis Lou! – brązowe oczy z rozbawieniem przypatrywały się szatynowi, a usta układały się w zadziornym uśmiechu.

- Zamknij się Zayn! – bąknął, patrząc na przyjaciela z pod byka – Nie pozwolę, aby obcy dupek macał mnie po tyłku i traktował jak dziwkę. Nawet jeśli się gorący – ostatnie zdanie dodał już ciszej, jednak jego przyjaciel i tak to usłyszał.

- Wiedziałem, że jest w twoim typie – zwycięski uśmiech pojawił się na twarzy bruneta.

- Powiedziałem zamknij się! – warknął, biorąc tace, aby roznieść zamówienia.

- I tak wiem, że mnie kochasz – usłyszał jeszcze za sobą śmiech Malika.

*****

Naciągnął mocniej czapkę na głowę, kiedy chłodne powietrze owiało jego ciało. Rozejrzał się po chodniku i jęknął z niezadowoleniem, dostrzegając znajomą postać stojącą kilka kroków dalej. Harry Styles, jak co dzień, od ponad miesiąca czekał aż Louis skończy pracę, w dłoniach trzymając bukiet kwiatów.

- Cześć Lou – szeroki uśmiech rozpromieniła jego twarz, tworząc w policzkach dołeczki. Louis mógł nie przepadać za Harrym, jednak skłamałby mówiąc, że nie jest przystojny i to cholernie przystojny.

- Kiedy dasz sobie spokój? – westchnął, zatrzymując się przed kędzierzawym.

- Z tobą? Nigdy.

- Nie szkoda ci pieniędzy na kwiaty? Domyślam się, że nie bierzesz ich do domu, tylko wyrzucasz.

- Zacznij je przyjmować, a nie będę ich wyrzucać i marnować kasy.

Louis nie umiał powstrzymać cichego chichotu, który uciekł z jego ust, kiedy kręcił w niedowierzaniu głową. Co prawda Harry zaszkodził sobie u Louisa już na samym początku, przez co szatyn nie pałał do niego jakąś wielką sympatią, jednak musiał przyznać, że wytrwałość kędzierzawego bardzo mu imponowała.

Who are you?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz