-Nie słuchasz mnie Luhan!-burknął Tao z widocznym grymasem na twarzy. Ja jedynie wzruszyłem ramionami.

-No i?-spytałem leniwie przenosząc wzrok na chłopaka, który cały czas był skupiony na drodze. Skoro już prowadził to niech prowadzi. Nie musi zaczynać jakiś monologów i to o sztuce. Nie interesowalo mnie to. Chłopak głośno westchnął.

-Pytałem się kto do ciebie ciągle pisze... - spojrzał w moją stronę wyczekując odpowiedzi, jednak szybko ponownie skierował wzrok w stronę ulicy.

-A ktoś pisze?-prychnąłem.

-Tak Lu. Dostałeś już chyba z dziesięć SMS-ów. Naprawdę tego nie słyszysz?-zdziwiony siegnąłem po telefon, który leżał na podparciu między nami. Kiedy go odblokowałem okazało się, że zasypała mnie fala wiadomości. I tak. One były od Sehuna. Otworzyłem pierwszy.

Od: Pan z bufetu

9:50

Jak ci mija dzień?:)

Od: Pan z bufetu

9:55

Znów będziesz nie odpisywać?

Przewinąłem na dół, by zobaczyć resztę.

Od: Pan z bufetu

9:56

Luhan mówiłem ci żebyś odpisywał!

Prychnąłem cicho i zablokowałem telefon. Naprawdę nie miałem ochoty psuć sobie humoru tym facetem. Jeżeli miałbym zrobić listę osób, którzy naprawdę działają mi na nerwy to Sehun byłby na pierwszym miejscu. Nawet przed ZiTao.

-Po wiesz mi wreszcie kto to jest? Miałem ochotę wyrzucić ten twój telefon za okno!

-Nikt ważny.-powiedziałem obojętnie i znów spojrzałem za okno.

-Nikt ważny nie wysyła dziesięciu esemesów w ciągu minuty. -odparł. Nie odpowiedziałem mu, bo i tak już zbliżał się do mojego domu, a po za tym rozmowa z Tao to chyba najgorsze co mnie w życiu spotykało. Kiedy chłopak w końcu dotarł na miejsce odetchnąłem z uglą i dumny z siebie, że przetrwałem tą podróż, wysiadłem z auta.

-Mój nikt ważny lubi do mnie pisać.-dodałem wychodząc i zamknąłem drzwi. Nie czekałem na żaden komentarz ze strony Huanga. Po protu od razu udałem się do mojego mieszkania. Mieszkałem na dosłownie ostatnim piętrze, więc droga nigdy nie była łatwa. Szczególnie, gdy wracałem z pracy niemalże czołgając się na samą górę. Kiedy wszedłem do domu otrzymałem kolejnego SMS-a. Chyba Tao jedyny raz w życiu powiedział coś mądrego chcąc wyrzucić mój telefon przez okno. Leniwie wyciągnąłem telefon z kieszeni wcale nie zdziwiony nadawcą. Przeciągnąłem palcem po ekranie.

Od: Pan z bufetu

10:05

Radze ci żebyś dziś na mnie nie wpadł!!

Czy to miało mnie wystraszyć ? Zabawne.


~*~


Jakoś nie przejęły mnie słowa prezesa. Nie zamierzałem skradać się po całym biurze i wypatrywać czy czasem nie ma go na horyzoncie. Jeśli na mnie wpadnie to trudno. Jego wina. Ten człowiek naprawdę działał mi już na nerwy i nie zamierzałem być dla niego od tak miły.
Szczęśliwy z tego, że jednak po drodze nie musiałem widzieć tej krzywej mordy, wszedłem do gabinetu mojego szefa wcześniej pukając. Kiedy wszedłem do środka nie zauważyłem nic oprócz sterty papierów. Pana MacCartney'a nigdzie nie było. Nie przejąłem się tym znacznie. Pewnie po prostu musiał coś załatwić. Ewentualnie miał jakieś spotkanie. Odłożyłem kilka papierów, które dostałem tuż przy wejściu. Kiedy miałem już pójść do własnego gabinetu mój telefon ponownie się odezwał. Tym razem ktoś do mnie dzwonił. Dziś zdecydowanie powinienem wyłączyć telefon. Na wyświetlaczu telefonu pojawił się Sehun. Dzwoni? Teraz będzię dzwonić, a nie pisać? Wywróciłem oczami i nacisnąłem zieloną słuchawkę.

⭐Sugar Daddy || HunHan⭐Where stories live. Discover now