Złe decyzje

786 45 5
                                    

Był wieczór, a ja już leżałam w łóżku. Tyle wrażeń! I to przez tylko jeden dzień. Już, już prawie usypiałam, gdy usłyszałam pukanie. Zdziwiłam się, bo w drzwiach stał Łukasz i to nie Fabian, ale Piszczu.
— Mogę wejść? — spytał nieśmiało.
— Tak — zgodziłam się. Nie mogłam powiedzieć nic więcej, bo w tym momencie nie ufałam własnemu głosowi.
— Chciałbym ee... z Tobą porozmawiać.
— Chodzi o to, że tak naprawdę to ja cię nie nienawidzę. Nie mam nic do ciebie... no może w sensie nic negatywnego, ee znaczy nie czuję wobec ciebie negatywnych emocji — wyjąkał piłkarz.
— Hm, no dobrze, ale czemu mi to mówisz?
— No... chciałem żebyś wiedziała. No ee, tylko tyle... to... hm, cześć. Pa. — Jeszcze nigdy nikt przy mnie tak nie tracił mowy. Przecież Łukasz ledwo złożył te zdania w całą wypowiedź. Śmiałam się jeszcze długo, aż w końcu usnęłam.

Na śniadaniu wszyscy podchodzili i mi dziękowali.
Nawet Łukasz (co u niego dziwne, bo zwykle odzywał się do mnie raz na tydzień), podszedł i podziękował, bo strasznie martwił się o Kubę.
— Jestem ci mega wdzięczny — szepnął mi do ucha, na co skinęłam tylko głową. Po resztą Fabiański jakoś dziwnie patrzył się w moją stronę. Chyba zauważył, że zdjęłam pierścionek, no ale w sumie to nie chcę paradować na co dzień z takim drogim prezentem i to jeszcze wtedy, gdy nadal nie dałam mu odpowiedzi...

Szłam już do pokoju, bo chciałam się spakować na basen. Chłopaki postanowili jeszcze zostać we Francji. Poza tym mieli jeszcze coś sprawdzać z tymi karnymi. Z zakrętu wyszedł nagle Łukasz.
— Hm, Elena? Masz może ochotę wyjść dziś gdzieś na kolację? — spytał mnie polski bramkarz.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Nie zdążyłam nawet pomyśleć, bo na korytarz wszedł także Piszczu i zaczął kierować się w moją stronę, ale gdy usłyszał o co pytał mnie Fabi, od razu zmienił zamiary. Zgodziłam się na tę randkę, ale kurde czułam się jakby ktoś mnie uderzył młotkiem w brzuch.
Postanowiłam pójść do Kuby. On był dobrym doradcą.
— O hej, właśnie się pakowałem — powiedział, gdy mnie zobaczył.
— Wyjeżdżasz? — spytałam wystraszona.
— Nie haha. Co masz taką minę? Nigdzie się nie wybieram, nie bój się. Zamierzałem tylko przejść się do sklepu.
— A no chyba że tak. Bo widzisz, chciałam cię spytać o mhm, no sprawy sercowe. Bo Łukasz zaprosił mnie na randkę... zobaczyłam jak Piszczek się do nas zbliżał, ale gdy usłyszał pytanie to uciekł, a ja się zgodziłam na randkę, ale teraz czuję się jakby po mnie walec przejechał. Poza tym to dziwne, bo wtedy w szatni ucieszyłam się na widok Fabiańskiego... — opowiedziałam o moich wątpliwościach Błaszczykowskiemu.
— Może to tylko była radość, że jednak ktoś wysłał ten list i nie nabijał się z ciebie? Ale tak poza tym, to nie napisał go Fabiański. Jestem tego pewien. To musiał być zbieg okoliczności.
— Oh, chyba masz rację. I co ja teraz zrobię? — spytałam przerażona.
— Na twoim miejscu pobiegłbym szybko do Łukasza i wyjaśnił całą sytuację. Bo może i jeszcze nie wyjawił ci swoich uczuć, no może nie w jawny sposób, ale później może być za późno. Gdy ktoś go zrani potrafi zamknąć się w sobie na bardzo długo... No i jeszcze zostaje Fabian. Nie powinnaś dawać mu nadziei.

Nie czekając ani chwili dłużej, podziękowałam Kubie i poszłam szybko poszukać Fabiańskiego. Wpadłam na niego niedaleko altanki.
— O czesc, Elena — uśmiechnął się na mój widok.
— Em cześć. Ja... hm — nie mogłam wykrztusić zdania.
— Wyduś to z siebie — zachęcał bramkarz. Najwidoczniej nie domyślał się moich zamiarów, bo uśmiech nie schodził mu z twarzy.
— Ja eh, no nie mogę iść na tę kolację. Przepraszam. Nie powinnam podejmować tak szybko decyzji.
— A więc nie kochasz mnie? — spytał cicho Łukasz.
— Uwierzę ci tylko wtedy, gdy spojrzysz mi w oczy i to powiesz.
— Nie kocham cię — wymamrotałam, a w jego oczach natychmiast zgasnęły płomienie. Były teraz puste i napełnione takim smutkiem, że poczułam się jeszcze gorzej niż wcześniej. Zdawałam sobie sprawę z tego, że potraktowałam go okropnie, ale lepiej było żeby dowiedział się o tym wcześniej.
— Tak... tak to możesz już iść. Mhm — powiedział coś jeszcze cicho pod nosem i poszedł w przeciwną stronę niż zamierzałam iść.

Niestety Piszczka nigdzie znaleźć nie mogłam. Poszłam nawet do jego pokoju. Tam był tylko Kuba, przeprosiłam go i poszłam szukać dalej. Ostatnio Kuba wyprowadził się od Fabiańskiego, bo tamten wracał późno w nocy do pokoju, co przeszkadzało Kubie. Pewnie musiał widzieć jak Łukasz pisze do mnie ten list. To dlatego nie chciał mi nic powiedzieć i był taki pewny tego, że to nie Fabian. No i poza tym Piszczek pewnie się mu zwierzał.

Zrezygnowana poszłam do pokoju. Nie chciało mi się już jechać na basen. Owinęłam się szczelnie kołdrą mimo że na dworze było ponad 20 stopni. Ja czułam chłód. A w gardle urosła mi wielka gula. Tak strasznie podle się czułam. Po godzinie bez pukania do pokoju wszedł Kuba. Chyba miał mi cos ważnego do powiedzenia, bo normalnie był kulturalny i nie wchodził bez zaproszenia.
— Elena, słuchaj. Łukasz właśnie pojechał na lotnisko. Ma samolot za pół godziny. Musiał się spakować, gdy pojechałem do sklepu. Zostawił mi tylko kartkę, że nie może tu zostać, bo za dużo rzeczy, a raczej osób go rozprasza. Sadzę że miał na myśli ciebie. On cię kocha, Elena — powiedział Kuba.
— Ah — zdołałam tylko wykrztusić.
— Nie zamierzasz nic z tym zrobić? Ja bym pojechał na lotnisko.
— Nie mam samochodu, a po resztą co to da? Zraniłam go, już za późno.
— Ja mam. Chodź, może zdążymy — powiedział piłkarz i niemal siłą wyciągnął mnie z pokoju.

Love without borders (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz