20.

1.5K 187 14
                                    

- Powrót do starych nawyków, co?

Zethar uniósł nieco głowę i wlepił spojrzenie w drobną postać opierającą się o ścianę naprzeciwko. Zmierzył wzrokiem dobrze mu już znane ciemnoszare szaty.

- Hm? O co ci chodzi?

- Często tak koczowałeś, tylko że w Północnej.

- Skąd wiesz?

- Trudno nie zauważyć faceta w czerni, czającego się w ciemnych zaułkach - Lagun zmierzyła go wzrokiem. - Swoją drogą dobrze, że masz na sobie stare ciuchy.

- Mówiłaś coś o robocie - Zmienił temat. - Co tym razem?

- Szpiedzy donieśli, że przemystnicy z  Niamh dotarli do stolicy - Keira podeszła do niego. - Mamy ich odnaleźć i chwilę poobserwować. Jeśli zaczną coś kombinować, wkroczymy do akcji.

- Wiesz chociaż gdzie ich szukać?

- To chyba oczywiste - mruknęła, ruszając przed siebie.

Zethar posłusznie podążał jej śladem. Przychodziło mu do głowy tylko jedno miejsce, w którym mogli zastać przemytników. Wschodnia brama. Nikt jej nie strzegł. Gdyby doszło do napaści, wszystkie siły skupiły by się na obronie Północnej części, w tym zachodniej i północnej bramy.

◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇

Morven nie pomylił się. Przemytnicy jak gdyby nigdy nic krążyli przy swoich wozach i ustalali ceny z potencjalnymi kupcami.
Keira oparła się wygodnie o ścianę, po czym wyciągnęła gotowego już papierosa.

- Zauważą nas - Zethar zwrócił jej uwagę, gdy wyciągnęła zapałki.

- Nie - Podpaliła bibułkę. - Są zbyt zajęci targowaniem.

- Ardal! - ktoś zawołał.

Zethar i Keira zdębieli. Spojrzeli na przemytników. Na szczęście zaczęli się szarpać między sobą, dzięki czemu nie usłyszeli czyjegoś krzyku.
Zethar dostrzegł swojego starego przyjaciela.

- Daray - warknął szeptem.

- O... Co za srogie powitanie - mruknął urażony, po czym łypnął na Keirę, która spokojnie zaciągnała się papierosem - Kto to?

- Nie twój interes - syknęła Likwidatorka, efektownie wypuszczając dym nosem.

- Ha... Widzę że w końcu znalazłeś sobie pannę - zwrócił się do Zethara.

Morven odchrząknął.

- Tylko razem pracujemy.

- Ta? Zawsze powtarzałeś, że wolisz zabijać sam - Zerknął na Keirę. - Kobiety potrafią być bardzo przekonujące, co?

- Daray - Zethar rzucił ostrzegawczo - Idź stąd.

Keira zniecierpliwiona wyrzuciła resztę papierosa i zaczęła nerwowo potupywać nogą.
Zethar wiedział co to oznacza. Jeszcze chwila, a weźmie sprawy w swoje ręce. Daray z pewnością nie wyjdzie z tego cało.
Morven uniósł nieco rękę, dając Keirze znak, żeby dała mu chwilę. Likwidatorka zacisnęła usta w wąską linię, nie mówiąc słowa, niemalże niezauważalnie skinęła głową.
Zethar chwycił ramię przyjaciela i nieco odciągnął go od Keiry.

- Słuchaj - szepnął, wskazując na przemytników - Jeśli nas przyuważą może być niezła afera. Dlatego proszę byś sobie stąd poszedł, nim dojdzie do bijatyki.

Daray mamrocząc coś pod nosem, odsunął się od Zethara. Łypnął na Keirę.

- Jesteś mi winien sporo wyjaśnień - Uśmiechnął się lekko, po czym zaczął się oddalać.

Zethar zwrócił zakapturzoną głowę w stronę Lagun i posłał jej lekki uśmieszek.
Nagle zabrzmiał huk, który zmroził mu krew w żyłach. Prędko obrócił się. Przemystnicy stali, jak słupy soli. Daray również zamarł w bezruchu, przerażonymi ślepiami wpatrywał się w Morvena. Po chwili z jego ust wyciekła strużka krwi, a ręka chwycila za pierś. Nogi się pod nim ugięły.

- Daray! - Zethar zerwał się z miejsca i podbiegł do padającego przyjaciela.

Rudzielec oddychał szybko i płytko. Zdołał jeszcze przełknąć ślinę wymieszaną z krwią, gdy jego oddech ustał.

- Nawet sobie tak nie żartuj - Zethar poklepał go po twarzy. - Pobudka!

Po chwili dotarło do niego, że Daray już nie żył. Podniósł głowę. Jego wzrok wbił się  w stojącą na dachu postać. Ktokolwiek to był szykował się do kolejnego strzału. Po chwili strzelec oparł broń o ramię i wymierzył w stronę Zethara. Zabrzmiał kolejny huk, po którym nastąpił łomot, towarzyszący upadającemu ciału. Tym razem ofiarą był jeden z przemytników.
Zethar poderwał się z miejsca. Strzelec narzucił broń na plecy i zaczął się oddalać. Morven już miał się rzucić w pogoń za zabójcą Daraya, gdy ktoś chwycił go za ramię. Natychmiast odwrócił się do trzymającej go Keiry.

- Puszczaj! - zażądał - Trzeba go złapać!

- Nie - Zacisnęła chwyt. - To Likwidator. Nie mamy prawa go tknąć.

- Zabił mojego przyjaciela - syknął przez zaciśnięte zęby.

- Nawet nie znał twojego prawdziwego imienia.

- Oczywiście, że znał - Wyrwał się z jej uścisku. - Prosiłem go by używał mojego pseudonimu.

Odwrócił się od niej i ruszył w stronę, w którą umknął Likwidator.

- Stój! - Keira zagrodziła mu drogę.

- Przepuść mnie.

- Nie.

Zethar nie zważając na nią, zrobił krok do przodu. Keira pomimo nikłych szans na powstrzymanie go, oparła ręce na jego piersi i zaparła się stopami.

- Ani się waż! - Zadarła głowę, by spojrzeć mu w oczy. - Jeśli tkniesz Likwidatora, Rada skarze cię na śmierć!

- Brzmisz jakby cię to obchodziło - prychnął.

- Chcesz dobrowolnie skrócić się o ten pusty łeb? - syknęła, zabierając ręce z jego piersi - Droga wolna.

Zethar zawahał się. Spojrzał w okryte cieniem oczy Keiry. Były srogie, ale czaiło się w nich też współczucie.
Po chwili skupił się na zwłokach przyjaciela.
Niespodziewanie zabrzmiał kolejny wystrzał. Kula przemknęła, niczym piorun, zahaczając o udo Keiry. Likwidatorka krzyknęła i natychmiast chwyciła się za nogę.
Przemystnicy dzierżyli pistolety. Było ich czterech. Kolejne trzy strzały padły jeden za drugim, ani razu nie dosięgając celu. Zethar podparł Keirę. Uciekli korzystając z faktu, że strzelcy właśnie ładowali kolejne kule.
Morven ciężko sapiąc niemal ciągnął Keirę, soczyście wyklinającą przemytnika, który ją postrzelił.

Nienawidzę broni palnej... Z całego serca jej nie znoszę!

LikwidatorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz