Rozdział 8

41 3 1
                                    

Przełknąłem ślinę.
Siedział tam. Jego ręce skrzyżowanie były na piersi, a usta zaciśnięte w wąską linię. Patrzył na mnie twardym wzrokiem, mrożącym krew w żyłach.
Louis bądź silny do cholery.
Nie daj się tak łatwo.
wyprostowałem się i patrząc mu prosto w oczy zapytałem:
- O co chodzi?
Moja matka stanęła obok mnie, przyzwyczajona do przebiegu sytuacji. Wiem, że była rozdarta. Rozdarta pomiędzy swoim mężem, moralnością i idealnym życiem a mną, swoim jedynym dzieckiem. Ścisnęła nerwowo materiał mojej koszulki.
- Gdzie byłeś?
Przez moją głowę przebiegło pełno niespokojnych myśli.
- Na spotkaniu.
- Z kim? - zacisnął pięści.
- Z kolegą - nie dałem rady patrzeć mu dłużej w oczy. On podniósł się gwałtownie z kanapy i podszedł do mnie szybkim krokiem. Moja matka stanęła przede mną, lecz on odsunął ją, na szczęście nie brutalnie.
- W mojej rodzinie nie będzie pedałów rozumiesz?
Zamknąłem oczy.
- Patrz na mnie jak do Ciebie mówię!!! W mojej rodzinie nie będzie pedałów!!! I nie obchodzi mnie co powiesz, masz wybić sobie to z głowy. - odwrócił się i zamierzał już odejść, kiedy odezwałem się, łamiącym głosem:
- Tego się nie wybiera.
Odwrócił się z wściekłością.
- Orientacji nie da się wybrać - powtórzyłem. Po chwili poczułem jego wielką dłoń na moim policzku. Uderzenie było tak mocne, że aż zachwiałem się do tyłu.
- Ale ty wybierzesz. I do tego tę prawidłową.
Bolał mnie policzek, drżały dłonie, a moje nogi były miękkie jak z waty. Popatrzyłem na mamę. Miała spuszczony wzrok, a gdy mój ojciec wyszedł, podeszła do mnie i przytuliła. Nasypała lodu do woreczka i przyłożyła do czerwonej skóry. Poczułem lekką ulgę.
- Mamo, kiedy on znowu wyjeżdża?
- Za dwa dni - odpowiedziała. Pokiwałem twierdząco głową. Później poszedłem na górę, do swojego pokoju, wyciągnąłem spod łóżka wcześniej przygotowaną torbę i wyszedłem z domu. Nie musiałem powiadamiać nikogo, mama dobrze wiedziała co zamierzam zrobić. Robiłem tak kilka razy w miesiącu, kiedy on pojawiał się w domu, od czasu kiedy dowiedział się o mojej orientacji. Miałem 15 lat do cholery.
Z torby wyciągnąłem moje słuchawki i idąc mało ruchliwą ulicą, zatopiłem się w muzyce.
Ostatnimi czasy bardzo polubiłem Twenty One Pilots.

"I'm a goner, somebody catch my breath,
I'm a goner, somebody catch my breath,
I want to be known by you,
I want to be known by you."

Zatrzymałem się na chwilę, by wyciągnąć papierosa. Zapaliłem go i zaciągnąłem się nim, ruszając dalej w drogę.

"Though I'm weak and beaten down,
I'll slip away into this sound,
The ghost of you is close to me,
I'm inside-out, you're underneath."

Nagle, gasząc fajkę, zagapiłem się i wpadłem na kogoś. Poleciałem do tyłu i uderzyłem plecami o krawężnik. Jeszcze tego mi kurwa brakowało.
Słuchawki wypadły mi z uszu, a gdy spróbowałem się podnieść, moje plecy przeszył ostry ból.
Ktoś chwycił mnie za ramiona i pomógł wstać. Spojrzałem do góry, nieprzytomnym wzrokiem i natknąłem się na te piękne oczy.
- Louis? Boże nic ci nie jest?
- Nie wiem - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Wyślizgnąłem się z jego ramion i usiadłem na chodniku. Ukryłem twarz w dłoniach. Byłem cały obolały.
Poczułem jak ktoś mocno mnie obejmuje, ale jednocześnie delikatnie, jakby nie chciał mnie uszkodzić. Moja głowa opadła na jego tors.
Poczułem jak jego dłoń głaszcze mnie po głowie. Poczułem się jak małe dziecko, które zgubiło drogę do domu. Lub raczej nie chciało jej pamiętać.
Wtuliłem się w jego ciało. Pachniał miętą i jakby malinową herbatą.
Nie wiem ile tak siedzieliśmy. Może pięć minut, może godzinę. W końcu Harry podniósł mój podbródek tak, żebym mógł popatrzeć w jego oczy.
- Chodźmy do mnie, wszystko mi opowiesz a ja zrobię nam herbaty, okej? Możemy pooglądać "Plotkarę" jak chcesz - uśmiechnął się lekko. Podniósł mnie z chodnika i podtrzymując mnie, ruszyliśmy. Nie minęły trzy minuty, a znaleźliśmy się pod wielkim domem, na dosyć znanym osiedlu.
- A twoi rodzice? - zapytałem słabo.
- Są aktualnie we Włoszech - odpowiedział. Nie zagłębiałem się w szczegóły. Nagle znalazłem się w bardzo ładnie urządzonym domu, w którym pachniało malinami. Szczerze powiedziawszy od tamtej pory pokochałem ten zapach. Harry położył mnie na kanapie, otulając mnie szczelnie kocem i poszedł zrobić tę herbatę, która okazała się być doskonała. Loczek, ku mojemu niezadowoleniu usiadł na fotelu obok i wpatrywał się we mnie dłuższy czas.
- Powiedz mi, co się stało, proszę. Opowiedziałem mu wszystko co zdarzyło się po moim powrocie do domu oraz o całej sytuacji z moim ojcem. Gdy skończyłem, Harry wstał, położył się obok mnie i mocno mnie przytulił. Po chwili nie odsunął się jak przypuszczałem, tylko objął mnie bardziej. Nie odezwał się już. W tamtym momencie pomyślałem, że pozory bardzo mylą. I powierzchnia Harrego, jak i moja, jest zupełnie inna niż prawdziwe wnętrze.
Gdy zasypiałem, poczułem lekkie muśnięcie warg na delikatnie zaczerwienionym policzku.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 29, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Blue Heartbreaker / Larry StylinsonWhere stories live. Discover now