Rozdział 7

31 2 3
                                    

Harry: Tak?
Ja: Tak
Harry: mhm
Harry: czy to jest jakoś związane z tym co miałeś mi opowiedzieć??
Ja: Tak jakby ehh
Harry: mów, teraz już się nie wywiniesz
Ja: Kiedyś.. Jakoś cztery lata temu spodobał mi się pewien chłopak, który co roku przyjeżdżał na wakacje w to samo miejsce co ja. Byłem jeszcze wtedy gówniarzem, miałem zaledwie 13 lat. Pamiętam, bawiliśmy się w chowanego. Znalazłem świetną kryjówkę, za tujami. On widząc mój świetny pomysł, wczołgał się obok mnie. Do dziś widzę to spojrzenie. Ciemne, czekoladowe oczy patrzące na mnie tak... inaczej. Nie wiem ile ono trwało. Może sekundę, a może kilkanaście. On miał w sobie urok, któremu nie potrafiłem się oprzeć. Idealnie nam się rozmawiało, był... ugh. Był tylko jeden problem - mój wiek. Miałem cholerne 13 lat, a on 16. Tak strasznie bałem się odrzucenia, że okłamałem go. Gdy się o tym dowiedział, wściekł się. Od tamtego czasu jego oczy były zimne, jak lód. A ja cierpiałem. Nie wiedziałem jak naprawić swój błąd, dlatego zacząłem być agresywny i od tamtego czasu dużo się zmieniło. Miłość jest wtedy, kiedy kochasz mimo wszystko. Mimo, że ta osoba Cię odrzuca i nie wiadomo jaki zadaje ból. Ja najwyraźniej zadałem zbyt duży cios...

Przez pewien czas nie odpowiadał. Nie spodziewał się tego, to było wiadome. Westchnąłem. Przeszłość bolała. I to mocno. A ja jestem zbyt skomplikowany, żeby Harry mnie zrozumiał.
Siedziałem, oparty czołem o zimną rurę w autobusie. Jechałem prawie sam. Włożyłam do uszu słuchawki i puściłem piosenkę, która perfekcyjnie pasowała do tej chwili.

"You're never gonna get it
I am a hazard to myself
I'll break it to you easy
This is hell, this is hell
You're looking and whispering
You think I'm someone else
This is hell, yes.
Literal hell."

Harry: dziękuję ze mi to opowiedziałeś
Harry: Teraz wiem, ze piszę z dobrą osobą

"We don't have to talk
We don't have to dance
We don't have to smile
We don't have to make friends
It's so nice to meet you,
Let's never meet again
We don't have to talk
We don't have to dance
We don't have to dance"

Nie odpisałem mu. W tamtej chwili czułem się, jakbym był na pograniczu dwóch osobowości. Jakbym nie wiedział kim dokladnie jestem... Znów czułem się zagubionym chłopcem. A tak nie mogło być do kurwy nędzy.

Gdy przekroczyłem próg mojego domu, wiedziałem że coś jest nie tak. Strach ogarnął moje ciało. Przez dwie sekundy znów nie umiałem się poruszyć. W końcu wziąłem płytki oddech i wszedłem na pozór zdecydowanym krokiem do salonu. Musiałem być silny.
- Louis - usłyszałem ten nieprzyjemny głos - musimy porozmawiać.

Blue Heartbreaker / Larry StylinsonWhere stories live. Discover now