Opus 7

124 19 0
                                    

Jednym z najbardziej nielubianych przez Aleksandra pomieszczeń usytuowanych w filharmonii był gabinet dyrektora wykonawczego Stanisława Neumanna.

Był to dość sporych rozmiarów pokój, z wysokim sufitem ozdobionym drewnianym belkowaniem i strzelistymi okiennicami. W środku unosił się zapach stęchlizny, ponieważ pan Neumann uwielbiał wszystko, co wiązało się z łowiectwem. Na ścianach wisiały niezliczone ilości poroża, skór z niedźwiedzi i wilków oraz wypchane głowy łosia.

Kiedy Rapsod pojawił się w drzwiach gabinetu dyrektora, ten natychmiast powstał z fotela i uścisną mu rękę. Uśmiechał się triumfalnie.

- A więc to ty – powiedział dumnie, jakby chwalił swojego syna. - Nie miałem wątpliwości, że wygrasz.

Stanisław Neumann był człowiekiem masywnej postury. Toni śmiał się, że połknął arbuza. Chodził w rozpiętych marynarkach, a każdy wiedział, że nie może zapiąć guzika ze względu na duży brzuch. Bujne, choć siwe włosy zawsze zaczesywał grzebykiem do tyłu i nosił długie wąsy.

- Dziękuję, panie Neumann – odpowiedział grzecznie Rapsod i usiadł na krześle wskazanym przez dyrektora.

- Może się czegoś napijesz? Mam tu whiskey z osiemdziesiątego piątego roku, wyborna! – zachwalił butelkę. Zademonstrował ją, ale gdy gość pokręcił głową, odstawił na miejsce. 

- No dobrze. W takim razie przejdźmy do formalności. Przygotowałem trzy umowy. Dwie są dla nas, a trzecią okażesz w banku, by udostępnili ci spadkowe konto.

- I to wystarczy? Druk umowy o pracę? - zapytał zdziwiony skrzypek.

- Myślę, że tak. Oczywiście będą cię inwigilować. Twój ojciec bardzo dobrze wiedział co robi, wysyłając cię do mnie. Nie mam zwyczaju oszukiwać. Jeśli zechcą jakiś inny dokument, nie wahaj się do mnie przyjść.

- Rozumiem – odpowiedział Rapsod i po przejrzeniu umów, podpisał je.

- Ponieważ znasz tu wszystkich, całą organizację i strukturę, nie będę ci o tym opowiadał. Grafik prób i koncertów wyślę ci pocztą elektroniczną.

- Rozumiem, że maestrem jest nadal stary Szafarcki? - zapytał z niesmakiem Aleksander.

Kąciki ust Neumanna uniosły się delikatnie do góry, kiedy kiwał głową. 

Wszyscy pamiętali niezliczone dni, kiedy to urwis Rapsodów biegał po salach prób i przeszkadzał orkiestrom w ćwiczeniach. Co raz po korytarzach słychać było rozeźlony krzyk dyrygenta Szafarckiego, który zdyszany wpadał do gabinetu dyrektora i prosił o usunięcie całej rodziny Rapsodów z filharmonii. Nie wspominając już o przypadkach, kiedy gonił małego Aleksandra po salach baletowych, by natrzeć mu porządnie uszy. Nigdy mu się to jednak nie udało.

- Powiedz mi teraz, Aleksandrze, jak tam sprawują się skrzypce twojego ojca? - zmienił temat.

- Przyznam się, że jeszcze nie miałem okazji na nich zagrać – odpowiedział szczerze skrzypek. Nie chciał zdradzać prawdziwych powodów niechęci do używania instrumentu ojca.

- To naprawdę szkoda. Byłem pewny, że zagrasz na nich podczas konkursu. Stradivariusy mają przepiękne brzmienie. Gdy zobaczyłem, że ich nie masz...

- Słucham? - przerwał mu Aleksander. - Pan ma na myśli, że skrzypce ojca to autentyczny Stradivarius?

Neumann szczerze zdumiał się, że Franciszek Rapsod nie wtajemniczył swojego syna w fakt, iż posiada jedno z arcydzieł sztuki lutnictwa.

Stradivariusy, jak nazwano wszystkie instrumenty, które wyszły spod rąk włoskiego budowniczego Antonio Stradivariego, uważane były za największe osiągnięcia lutnicze ludzkości. Wiele jego tworów zyskało prawdziwą sławę i własną nazwę jak na przykład Mesjasz, skrzypce wykonane w 1716 roku, które pozostały w jego posiadaniu i prawie nie dotknięte zębem czasu dotrwały do naszych czasów.

Diabelski TrylOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz