Rozdział 7

4.6K 211 3
                                    

– Porwał mnie. Byłam w rozsypce, ale dał mi siłę żeby się pozbierać. Szantażował mnie, że ma mojego chłopaka i rodziców na celowniku. W czasie kiedy mi trochę zaczął ufać, pogrzebałam w jego dokumentach. Okazało się, że mnie szukali, ale bardzo szybko się poddali, a z tym poddałam się i ja. Przestałam walczyć dla nich tylko dla siebie, chociaż jeszcze do końca ich nie skreśliłam. Wciąż się boję, że John może ich wykorzystać przeciwko mnie.

– Kiedy z nim skończę nie będziesz musiała się tym martwić. Zrobisz to, co będzie uważać za słuszne. Będziesz miała wybór. – To miało sens, ale każdy dobrze wiedział, że żmije lubią wychodzić ze swoich kryjówek i tu był problem, ale może nie było czym się przejmować?

– Może – mruknęłam, odchylając swoją głowę do tyłu. Nagle poczułam jak wstaje. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Zaczął rozwiązywać swój krawat kierując się do wyjścia.

– Kolorowych snów myszko – rzucił i po chwili zniknął z mojego pola widzenia.

Po chwili sama wstałam i poszłam na górę do sypialni, gdzie po szybkim prysznicu weszłam do łóżka, cicho wzdychając. To wszystko było zdrowo popieprzone, ale zaczynałam dobrze się czuć się w tym wszystkim. Nigdy nie byłam małą, bezbronną dziewczynką, ale nie byłam na tyle odważna, aby porwanie i to co się działo u Johna mnie nie złamało. Był taki moment, że czułam jak upadam i zrobiłabym wszystko dla chwili spokoju, ale jakoś to wytrzymałam. Teraz czuje jakbym została za to nagrodzona. Nie poddałam się, walczyłam, a teraz idę w stronę światła na końcu tunelu, aby odebrać nagrodę. A Richard on sam, jak i to jaki jest, może okazać się niezłym bonusem. Pomożemy sobie nawzajem i wszystko dobrze się skończy. Przynajmniej wtedy miałam taką nadzieję.

– Przepraszam! – krzyknęłam, najgłośniej jak potrafiłam, aby w końcu mnie usłyszał i przestał to robić, jednak moje słowo na nic się zdało. On nadal to robił, sprawiając, że moje ciało było całe obolałe. Po moich policzkach łzy spływały jedna po drugiej, o mało się nimi nie dławiąc. Zawsze robiłam co mogłam, aby mnie nie bił, ale nauczyłam się już, że wszystko zawsze jest przeciwko mnie. Ja po prostu nie chciałam dostawać tych okropnych drgawek, kiedy ten przeklęty kawałek skóry odwiedzał niemal każdą część mojego ciała.

– Pamiętaj – wysapał, ze zmęczenia, kiedy to przestał mnie w końcu bić. – Jeśli nie będziesz umieć nawet wyszorować porządnie podłogi, to skończysz tak jak inne dziewczyny – powiedział, a ja pokiwałam głową, jednocześnie padając przed nim na kolana. Nie chciałam skończyć tak jak one. Nie raz widziałam, jak to robili. Potem co noc słyszałam ich krzyki w mojej głowie, nie mogąc spać. – Nie trzymamy tu darmozjadów, ale może ci się uda i za kilka lat, kto wie, może zostaniesz sprzedana...

Wyrwana brutalnie ze snu, podniosłam się do pozycji siedzącej. Głośno oddychałam, czują jak po moim ciele spływają kropelki potu. Nieco się uspokajając schowałam na chwilę twarz w dłonie i wzięłam kilka głębokich wdechów. Trzęsły mi się ręce, koszula nocna kleiła się do mojego ciała, a w głowie krążyła myśl, że to nie tylko głupi sen, a coś co okażę się rzeczywistością, że jak tylko zapalę nocną lampkę obok łóżka, zobaczę mój dawny pokój. 

– Lily, wariujesz – powiedziałam do siebie, widząc, że jestem pod dachem Richarda.

Wstałam z łóżka i idąc do łazienki wzięłam po drodze czystą koszulę nocną. Wzięłam długi zimny prysznic, po którym poczułam się nieco lepiej. Włosy wysuszyłam i związałam je w niedbały kok. Włożyłam na siebie koszulę, która była długa aż do kostek, miała cienkie ramiączka, a rozcięcie na prawej nodze robiło swoje. Czułam, że i tak prędko nie zasnę, więc nie wiele myśląc zeszłam na dół do kuchni. Miałam nadzieję, że znajdę tam coś mocnego do picia, jak ostatnio co pomoże mi szybciej zasnąć, ale ku mojemu zdziwieniu znalazłam Richarda. Był w samych dresowych spodniach, nie miał na sobie koszulki i stał do mnie tyłem dzięki czemu mogłam do woli gapić się na jego ciało. Mojej uwadze nie uszło kilka dużych i małych blizn na jego plecach, które na swój sposób mi się podobały. Dodawały mu charakteru. Mając zamiar wejść do środka, licząc po cichu, że zobaczę jego umięśnioną klatkę piersiową, nagle zrobiłam krok w tył słysząc, jak krzyczy do telefonu.

– Nie obchodzi mnie to. Zapłaciłem za nią miliard dolarów! – wywrzeszczał do telefonu, po czym rozłączył się i rzucił go na kuchenną wysepkę. Wiedziałam, że to co chciałam zrobić było, jak pchanie się w paszczę lwa, ale po cichu weszłam do kuchni.

Co chwilę ciągnął za końcówki swoich włosów, chodząc zdenerwowany po całej kuchni, aż w końcu wyciągnął z lodówki butelkę przezroczystej cieczy i z drżącymi rękami próbował nalać sobie ją do szklanki. Wychodziło mu to nieudolnie, ponieważ nie mógł się uspokoić, co sprawiło, że rozlewał ją wszędzie wokół, tylko nie do przezroczystego szkła.

– Cholera – warknął pod nosem, po czym odstawił butelkę na blat, sięgając po ścierkę, którą zaczął wycierać rozlany alkohol.

Podeszłam w końcu do niego i położyłam swoją dłoń na jego, sprawiając, że jego wzrok od razu powędrował na moją osobę. Był tak wściekły, że nawet nie zauważył mojej obecności. Bez żadnych słów, wytarłam za niego blat i nalałam trochę alkoholu do szklanki, widząc kątem oka, jak przez cały ten czas, nie spuszczał ze mnie swojego wzroku.

– Proszę – powiedziałam i podałam mu szklankę. Wziął ją ode mnie, a ja podeszłam do niego i biorąc jego oba policzki pokryte lekkim zarostem, w swoje dłonie, złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. Gdy odsunęłam się od niego, przytuliłam się do jego klatki piersiowej, czując po chwili jedną jego ręka na moich plecach.

Zawartość szklanki wypił na raz i odstawił ją, po czym objął mnie i drugą ręką, przyciągając mnie do siebie, jak najbliżej się dało. Po chwili odsunął się nieco ode mnie i oparł swoje czoło o moje mając zamknięte oczy. Nie miałam pojęcia co się właśnie działo. Ale jakaś cząstka mnie cholernie chciała go uspokoić i mieć blisko siebie. Nie wiem co mną kierowało, ale tak właśnie chciałam żeby było. 

– Nie wiem jak to robisz, ale cholernie mnie uspokajasz. Sprawiasz, że nie chodzę całymi dniami wściekły. Wyciszasz mnie i sprawiasz, że mam dobry humor. Daj mi chwilę, zaraz cię puszczę. – Nic się nie odezwałam tylko pozwoliłam mu się wyciszyć na swój sposób. 

– Chodziło o mnie, prawda? – wyszeptałam niepewnie po jakimś czasie.

– Pocałowałaś mnie. – Widziałam, jak jego kąciki ust powędrowały nieco do góry.

– Nie zmieniaj tematu – odpowiedziałam, czując jak na moje policzki wkrada się rumieniec. 

– Pocałowałaś mnie – powtórzył, otwierając oczy. 

– Chciałam żebyś się uspokoił i przy okazji chciałam, żebyś nie przeniósł swojej złości na mnie. – Próbowałam odwrócić od niego wzrok, jednak tym razem on złapał mnie za policzki swoimi dużymi dłońmi i zmusił żebym popatrzyła na niego. Chyba właśnie wpadłam w małe tarapaty...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 15, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Behind blue eyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz