Rozdział 2

7K 280 6
                                    

Gdy moim oczom ukazała się ogromna willa, wiedziałam, że jesteśmy już na miejscu. Ogromny budynek, który należał do mojego właściciela, zrobił na mnie duże wrażenie. Przez myśl mi przeszło, że miliard dolarów, który na mnie wydał, było dla niego niczym. Można było nawet przypuszczać, że to było to dla niego, jak kupowanie nowej pary butów.

Zatrzymaliśmy się przed wejściem. Zgasił silnik i wyszedł z auta. Nim się obejrzałam drzwi od mojej strony zostały otworzone, a mężczyzna wziął mnie ponownie za nadgarstek i zaciągnął prosto do ogromnego budynku. Gdyby nie to, że trzymał mnie mocno już dawno bym upadła. Szedł tak szybko, że zwyczajnie nie nadążałam, zwłaszcza, że miałam na sobie szpilki, co nie ułatwiało sprawy. Zaciągnął mnie do przestronnego salonu, gdzie pchnął mnie na podłogę, a mi serce podskoczyło do gardła. Nie podobało mi się to wszystko, miałam złe przeczucia.

Oddychałam szybko trzęsąc się ze strachu. Zaczęłam się cholernie bać. Nie wiedziałam co myśleć, ani co zrobić. To miało być łatwe zadanie, bez żadnych niespodzianek, czy sytuacji takich jak ta. Obiecał mi to, a ja, jak najwyraźniej dałam się nabrać zaślepiona słodkimi obietnicami. Teraz wiem, że nic z tego nie było prawdą, a rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Moja klatka piersiowa szybko podnosiła się i opadała, czułam jak całe moje ciało się trzęsie. Próbowałam się uspokoić, ale wściekły mężczyzna, który stał nade mną, niczego nie ułatwiał. Jego oczy z brązowych stały się niemal czarne. Złość miał wręcz wymalowaną na twarzy, a ja nie miałam pojęcia co może być tego przyczyną.

– Kurwa – zaklął, zacisnął dłonie w pięści i po chwili ruszył w stronę barku, gdzie do kryształowej szklanki nalał sobie trochę bursztynowej cieczy. Wypił wszystko jednym haustem i odetchnął głęboko – W tym domu jest sześć sypialni. Wybierz sobie którąś. Nie próbuj uciekać, bo to ci się nie uda, a nawet jeśli to, uwierz mi, znajdę cię w kilka minut. Nawet nie zdążysz wyjść na ulicę. Nie wchodź mi w drogę, nie kombinuj i zachowuj się, a ja w zamian spróbuje cię nie zabić. – Z tymi słowami, wziął ze sobą całą butelkę alkoholu i śledząc uważnie jego kroki, obserwowałam, jak wychodzi z pomieszczenia.

Gdy zniknął z pola mojego widzenia, odetchnęłam z ulgą, lecz po chwili poczułam gorące łzy spływające po moich policzkach. Wszystko mnie przytłoczyło i czułam jak nabieranie powietrza do płuc staje się coraz trudniejsze przez płacz. Próbowałam się uspokoić ze wszystkich sił, ale nie mogłam. Wszystko we mnie uderzyło. Nie mogłam w to uwierzyć. Zostałam skazana na przebywanie pod jednym dachem z mężczyzną, który ma wobec mnie zapewne wielkie plany. I to nie mogło być nic dobrego.

– On wie - szepnęłam do siebie, nieco się uspokajając. Schowałam twarz w dłonie i policzyłam do dziesięciu. To zawsze pomagało.

Po jakimś czasie otarłam wierzchem dłoni łzy z policzków i powoli podniosłam się z podłogi. Obejrzałam się i ruszyłam w stronę wyjścia z salonu. Od razu ruszyłam w stronę ogromnych schodów mając nadzieję, że to tam znajdę sypialnie o których mówił mężczyzna. Gdy znalazłam się na górze, podeszłam do pierwszych drzwi jakie zobaczyłam i weszłam do środka. Odetchnęłam, kiedy zobaczyłam ogromne łóżko. Miałam mętlik w głowie, byłam zmęczona i chciałam na chwilę zapomnieć. Czując przyjemną w dotyku pościel, położyłam głowę na jednej z poduszek, a nogi podkuliłam pod siebie.

Nie wiedziałam co teraz robić. Postępować według planu, czy może sobie darować, bo jak widać plan poszedł się jebać. Nie byłam przygotowana na taki obrót spraw. Nie to mi obiecano. Nigdy nie byłam szczęśliwa, ani wolna. Odkąd pamiętam w moim życiu towarzyszył mi ból i cierpienie. Ale to było w pewien sposób dobre. Stałam się przez to silna i mniej się bałam niż dziewczyny które spotkałam na swojej drodze. Było ciężko, ale pewnego dnia zaczęło być trochę lepiej. Bardziej znośnie. Miałam dwa wyjścia. Wziąć się w garść i może jakoś się uda, albo się poddać, a śmierć przyjdzie szybko i da mi moje upragnione ukojenie. Po mojej głowie krążyła jeszcze jedna myśl. Dlaczego mnie oszukał? Wiedział co mnie spotka? A może nie wiedział. Gdyby okazało się, że nie, miałam cichą nadzieję, że mi pomoże. To nie był dobry człowiek, ale za dużo nas łączyło, aby teraz wszystko runęło. Musiałam coś wymyślić, dowiedzieć się co tak naprawdę się dzieję i działać i to szybko. Za dużo poświęciłam, żeby teraz się poddać. Wolność była na wyciągnięcie ręki.

Nie wiedziałam kiedy zasnęłam. Obudziłam się kiedy na dworze było już ciemno, a pomieszczenie oświetlał jedynie nieco księżyc. Wstałam pomału z łóżka i po omacku znalazłam włącznik świtała od lampki stojącej obok łóżka. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nic oprócz ogromnego łóżka na którym siedziałam i paru mebli nic nie było. Moją uwagę przykuły drzwi po drugiej stronie sypialni. Mając nadzieję, że to łazienka ruszyłam w tamtym kierunku. Cień uśmiechu pojawił się na mojej twarzy, gdy moje przypuszczenia okazały się słuszne. Potrzebowałam długiej i gorącej kąpieli. Od lat o niej marzyłam. Teraz nadarzyła się okazja.

Ściągając swoje ubrania szłam prosto do wanny która zajmowała większość pomieszczenia. Będąc już naga, odkręciłam kurek z ciepłą wodą i nie czekając aż wanna się napełni weszłam do niej i wygodnie się oparłam cicho wzdychając. To było to. Tak niewiele, ale uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Rozglądając się za jakimś płynem, znalazłam na małej półeczce małe flakoniki z płynami. Bez wahania wzięłam jedną i wlałam całą do wody. Piana zaczęła szybko rosnąć, a wanna była już prawie pełna wody. Zakręciłam kurek i ponownie oparłam się o brzeg wanny.

Muszę dać z siebie wszystko. To nie może być mój koniec. Wiele razy chciałam się poddać, ale nie tym razem. Ja też zasługuje na szczęście i zapracuje sobie na nie choćbym miała dojść do niego po trupach. Jestem silna, twarda, nic nie stanie mi na drodze. Nie mogę się poddawać, gdy coś idzie nie tak. Nie mogę rozpaczać, bać się. Muszę dać radę. Dla niego, dla nich, bo nikt inny mi nie został...

Behind blue eyesWhere stories live. Discover now