Rozdział 20

193 39 7
                                    

26 sierpnia 1987 rok

Znikał. Znikał coraz częściej jakby przez resztę naszej podróży jeździł z nami ktoś jeszcze. Czułam się zdradzona jednak wiedziałam, że po części to była moja wina. Dostrzegałam przez pewien czas tylko jego osobę a nie prawdziwe uczucia.

Co było w tym wszystkim najśmieszniejsze?

Że to była prawda – dodatkowa osoba podróżująca z nami od jakiegoś czasu. Ja odkrywałam uczucia, które siedziały we mnie przez długi czas cicho, a on zakochiwał się na nowo w kimś innym. Teraz gdy ochłonęłam jestem w stanie o tym pisać; choć w oczach wciąż mam łzy, a serce boli wiem, że tak właśnie musiało się stać. Musiałam stracić ukochaną osobę, aby dowiedzieć się jak rozróżnić uczucie przyjaźni od miłości. Więc kiedy jesteś z kimś szczęśliwa, czujesz ciepło, ekscytację, twoje serce bije szybciej to chwytaj to szczęście dziecko i nigdy nie puszczaj. Nawet jeśli z jakiś powodów to się nie uda, zawsze nauczy cię pewnych rzeczy.

Ostatnie słowa zdawały się być skierowane prosto do Leili, jakby jej mama przeczuwała, że kiedyś będzie to trzymała – jej pamiętnik. Jedna z łez zatrzymała się na rzęsie dziewczyny, a potem spadła na kartkę. Nie była to jedyna słona plama tam, jednak inne były już od lat wyschnięte. Pociągnęła nosem i przetarła oczy, za oknem było ciemno, a na jednym z łóżek cicho pochrapywał Niall. Z jednej strony było jej przykro, że jej mama tak późno zorientowała się o swoich uczuciach, a z drugiej gdyby jednak jej mama i tata Nialla skończyli razem, ona i Irlandczyk nigdy by się nie poznali. Chwytaj to szczęście dziecko – przeczytała po raz ostatni i zamknęła zeszyt. Tylko jak, żeby nie uciekło?

Niall patrzył na nią jedząc kanapkę z dżemem z dziwnym uśmiechem. Podróż się kończyła, po śniadaniu mieli udać się na samolot i wrócić, ale jak wrócić skoro musieli się rozstać, a żadne z nich nie chciało, choć nie wypowiedzieli na ten temat nawet słowa. Leila popijała herbatę, rozglądając się dookoła, w tle grała muzyka, jakaś radiowa stacja nadawała przeboje lata. Czuła na sobie jego spojrzenie, ale nie potrafiła tego odwzajemnić, przerażona tym, co może jej powiedzieć. Obiecał, że nie odejdzie. Jednak co z tego, ludzie zmieniają zdania, zmieniają ulubione piosenki, potrawy, ubrania i ludzi. Jakby byli tylko kolejną rzeczą jaką da się wymienić. Może i da, człowieka też można wymienić, na drugiego, ale zranionego serca w człowieku nie wymienisz.

- Jest jeszcze jedno miejsce do zwiedzenia – zaczął Niall wyrywając Leile z zamyślenia, w końcu na niego spojrzała, jej zielone oczy rozszerzyły się ze zdziwienia.

- Jak to? Wszystkie zaplanowane państwa już odwiedziliśmy – odstawiła szklankę z napojem wciąż, na niego patrząc. O czymś zapomniałam? Nie możliwie – myślała.

- Mój dom - Irlandia – uśmiechnął się szeroko, tak że Leila omal nie spadła z krzesła. Miała pojechać z nim w jeszcze jedno miejsce, do jego domu? Zamrugała kilka razy i zapragnęła się uszczypnąć, żeby sprawdzić czy to nie sen jednak powstrzymała się. Odgarnęła włosy za ucho, wciąż nie wiedząc co powiedzieć.

- Powinnam? – zapytała cicho, po chwili ciszy, ponownie podnosząc ze stołu spojrzenie na jego osobę. Nadal się uśmiechał, co nadal przyprawiało ją prawie o zawał serca.

- No raczej, jeszcze pewnie nigdy tam nie byłaś, co? – Uniósł brwi, gryząc kolejną kanapkę i popijając herbatą. Lei przytaknęła tylko lekko głową i również sięgnęła po szklankę, uśmiechnęła się. Wyprawa do Irlandii sprawiała, że mogli zostać razem jeszcze przez kilka chwil. Chwil tak cennych, że musiała je chwycić czym prędzej.

Leila patrzyła na plecy Nialla, który żwawym krokiem wspinał się po trzech schodkach na jasny ganek. Ciekawość jednak zawsze brała nad nią górę więc ruszyła za nim. Dom państwa Horanów, nie wydawał się wielki, na ganku stał mały stolik, a na nim kilka świeczek w słoikach, niektóre miały sznurki zapewne do przywieszenia na haczyki, które wystawały z belek. Wokół niego kilka krzeseł i coś na wzór pufy. Lei nie zwróciła uwagi, kiedy blondyn zatrzymał się przed drzwiami, więc wpadła na jego plecy, a on tylko śmiejąc się złapał ją za dłoń, którą asekuracyjnie położyła na jego ramieniu, i przeciągnął do przodu.

Follow your heart ✔Where stories live. Discover now