Rozdział 15

552 55 8
                                    

Cześć wam! 

Uprzedzam, że mogą być błędy, bo sprawdzałam tylko ja. Przepraszam za spóźnienie, ale mimo pozorów miałam jednak ciężki tydzień. I mimo pozorów nie piszę już tak dobrych rozdziałów jak kiedyś, jeśli w ogóle taki moment istniał. 

Całuje, życzę wam wesołych świąt, smacznego jajka, bogatego zajączka, żeby woda nie pozostawiła na was ani jednej suchej nitki. (jak na mnie w zeszłym roku, lols) 

Przypominam o hasztagu, który sobie lewituje w świecie - #FYHeartFF

No i wciąż zapraszam na Wild heart z Harrym i Meą! ;) 

+ Dziękuje za wasze komentarze, gwiazdki, wejścia. Za wszystko jesteście wspaniali!

*

Nigdy nic nie będzie tak przyjemne jak obudzenie się obok osoby, która jest dla ciebie ważna; obudzenie się, gdy ciepłe promienie słońca muskają twoje ciało, a delikatny oddech drugiej osoby łaskocze w kark. Leila nie czuła się źle leżąc obok Nialla, czuła tylko przyjemne iskry, które przeskakiwały między ich ciałami. Było i w tym coś przyjemnego, co sprawiało, że na jej usta wpłynął uśmiech, kiedy delikatnie zmrużyła oczy. Ramię Nialla swobodnie leżało na jej tali i nie zdawała sobie z tego nawet sprawy, dopóki chłopak nie mamrocząc czegoś pod nosem, wzmocnił uścisk przysuwając ją bliżej siebie. Na chwilę przestała oddychać, bo zrozumiała iż Horan przekroczył właśnie linię jej przestrzeni osobistej. Potem jednak przed oczami pojawił się obraz z wieczora w Paryżu, gdy jego usta znalazły się na kąciku jej, tam tej linii prawie w ogóle nie było. Poczuła jak na samo wspomnienie jej policzki robią się całe czerwone, w ten uroczy sposób, który Niall uwielbiał.

- Cześć – powiedział lekko zachrypniętym głosem przewracając się na plecy i uwalniając dziewczynę, która mruknęła tylko jakieś przywitanie wciąż błądząc w swojej głowie. Policzki obojga pokrył szkarłatny kolor, jeszcze przez kilka następnych minut unikali swojego spojrzenia, jakby to, co się działo było niewłaściwie. A czy było? Przecież już od dawna wśród ludzi chodzili trzymając się za ręce, Niall zawsze był obok niej i zaskakiwał miłymi rzeczami. Nie przychodziły jej one nawet na myśl, a on już to robił. Tylko to wszystko działo się, gdy byli na zewnątrz. To tak, jakby odgrywali pewne rolę, kochanków czy zakochanej pary. Tylko, że jak z tym naprawdę było?

Bo właściwie co powinna o tym myśleć. Byli dla siebie prawie przyjaciółmi – to pewne, ale czy działo się między nimi coś więcej? Czy powinna się nad tym zastanowić? Gdyby spojrzeć na to z realnej strony, było to coś niemożliwego, coś co właściwie nie powinno się stać w normalnych okolicznościach. Problemem było jednak też to, czy wszystkie zdarzenia na świecie były „normalnymi okolicznościami”? Sam fakt, że ciągle na siebie z początku wpadali nie był normalny, to że ich rodzice się znali również. Jednak z drugiej strony, było to coś normalnego, że dwójka ludzi spędzająca, ze sobą tyle wolnego czasu w końcu coś zaczyna do siebie czuć. Leila pokręciła głową, nie była pewna tego co kryło się w jej sercu, może wciąż nie chciała tego do siebie dopuścić i odpychała – tak jak robiła to wcześniej. Westchnęła najciszej jak się dało. Mogłaby zastanawiać się nad tym cały czas, ale to było nie mądre żądać od świata tysiąca odpowiedzi, one przyjdą w odpowiednim czasie. Widoczne dla niej ten czas wciąż nie nadszedł, bo to ona nie była gotowa zauważyć, że się zmienia. 

- Musimy się zbierać, jeśli chcemy zdążyć coś zobaczyć – usłyszała jakby zza ściany, a potem westchnęła odsuwając swoje myśli na bok. Nie miała czasu nawet zebrać tego wszystkiego do kupy. A myślenie w każdej wolnej chwili nie skutkowało raczej dobrymi owocami. Przetarła jeszcze oczy i podniosła się z łóżka kładąc stopy na chłodnej podłodze. Gdy prosili o dwuosobowy pokój nie mieli na myśli jednego, wspólnego łóżka jak małżeństwo. Przecież nawet nie byli parą, widocznie jednak zostali źle zrozumiani, ale i tak żadne z nich nic z tym nie zrobiło.

Follow your heart ✔Where stories live. Discover now