Rozdział 7

682 33 6
                                    

Otwierając drzwi zobaczyłem zakrwawioną Amy . - kurwa ! Krzyknąłem na cały dom . Dziewczyna leżała z podciętymi żyłami . Szybko do niej podbiegłem i zdjąłem koszulę aby zawiązać ją na jej nadgarstku . Kilka sekund później przyjechało pogotowie . - przeżyje ? Zapytałem zatrzymując jednego ratownika . -miejmy nadzieję , gdyby pan nie przyjechał tak wcześnie wykrwawiłaby się na śmierć . Odpowiedział z poważną miną . Nie czekając dłużej wsiadłem do samochodu i podążyłem za karetką . W mojej głowie było milion pytań , ale jedyne która pojawiało się ciągle to : dlaczego ? Kiedy dojechałem do szpitala , podszedłem  do recepcjonistki . - Dzień dobry , na której sali znajduje się Amy ? - dziewczyna z podciętymi żyłami ? Zapytała dla upewnienia kobieta . - tak , dokładnie . - sala 115 . Odpowiedziała z uśmiechem . Pędem ruszyłem do sali , gdy zobaczyłem numerek , zobaczyłem i dziewczynę . Pokręciłem głową widząc Amy podłączoną do różnych ustrojstw . Wydawała się taka drobna ... Jak ja mogłem na to pozwolić ? Jak mogłem pozwolić na to aby Amy choćby spróbowała odebrać sobie życie ? Nie wiedziałem że aż tak ją przestraszę . Moje przemyślenia przerwał lekarz podchodzący do mnie . - jest pan bliskim dziewczyny ? - tak , ojcem . Odpowiedziałem , przełykając ślinę . Lekarz ze zrozumieniem pokiwał głową . Po chwili zaczął mówić . - pana córka jest w kiepskim stanie , nie wiadomo czy wyjdzie ze szpitala w tym roku , chcemy ją przenieść na oddział psychiatryczny . - proszę , nie zaopiekuję się nią . Odpowiedziałem klęcząc na kolanach . - dobrze już , dobrze . Kiedy już odchodziłem usłyszałem pytanie lekarze . - a matka , gdzie jest ? Zapytał ze skrępowaniem . - ja ... ona jest w szpitalu , ale innym . Odpowiedziałem z naciskiem na ostatnie słowo . Wiem kto to zrobił , i ten tego pożałuje ... Tym razem nie podaruję Dominicowi Toretto ...

Nauczyciel angielskiego Where stories live. Discover now