Mleko czy cukier?

885 64 7
                                    

Byłam na dzisiaj umówiona po lekcjach z Olivią w sali baletowej. I wcale się nie cieszę na to spotkanie. Dla mnie taniec jest chyba gorszy niż matematyka. Nauczę się go, ale muszę chodzić na korepetycje... na dużo korepetycji. W sumie to chyba lepiej liczę niż tańczę.
Weszłam do sali. Blondynki jeszcze nie było. Pomieszczenie było duże. Na jedna ze ścian była pokryta prostokątnymi lustrami, które sięgały od sufitu do podłogi. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Dziwnie się czułam w czarnych rajstopach, krótkiej tiulowej spódniczce i czarnej bluzce na ramiączkach. Chciałam jak najszybciej skończyć tą maskaradę i usiąść w moich dresach przed telewizorem z michą popcornu.

- Już jestem - powiedziała Olivia.

- Mogłaś nie przychodzić... - dziewczyna zgromiła mnie wzrokiem, a ja na to westchnęłam.

- Zaczynamy od rozciągania, ale najpierw - wyciągnęła za pleców parę point*, kazała mi je ubrać, a potem blondynka zaczęła pokazywać mi kilka ćwiczeń. Po kilkunastu minutach mogłyśmy wziąć się za naukę. - Dobra to teraz krok podstawowy Pliè** - zrobiłam wielkie oczy na samą nazwę. - Stań przy drążku - podeszłam do luster i obróciłam się do nich bokiem. - Ten krok polega na tym, aby powoli ugiąć kolana. Przy czym stopy muszą być wykręcone, a piety powinny dotykać podłogi tak długo jak to możliwe. - wytłumaczyła. - Popatrz - zademonstrowała.- Teraz ty - próbowałam to zrobić z taga gracją i delikatnością jak przyjaciółka. - Dobrze nie jest źle - uśmiechnęła się.
Potem ćwiczymy kroki do cha chy i do tanga. Muszą powiedzieć, że podziwiam Olivię za jej dokładność i zaangażowanie. Widać, że robi to co kocha. Tak jak ja. No może nie w tej chwili, bo sala baletowa nie jest moim marzeniem.

- Dziękuję - powiedziałam do dziewczyny, po tym jak się przebrałam.

- Za co?

- Jak to za co. Za pomoc.

- Przyjaciele sobie pomagają - wyjaśniła. Zrobiło mi się tak miło, a jednocześnie tak przykro.
Uśmiechnęłam się niewyraźnie. Jeszcze raz jej podziękowałam i wyszłam.

W drodze do domu nie mogłam nawet słuchać muzyki, bo przecież mój telefon był zepsuty. Nie miałam pieniędzy, żeby kupić sobie nowy. W sumie mogłam poprosić rodziców o mały zastrzyk gotówki, ale nie chciałam tego robić.
Chyba czas na to, aby znaleźć sobie prace. Po drodze wstąpiłam do kiosku i kupiłam parę gazet. Może znajdę tam jakieś ogłoszenie, które mnie zainteresuje.
 Weszłam do mieszkania i usiadłam na kanapie. Zaczęłam przeglądać propozycje prac: zmywak, hydraulik, budowlaniec i inne prace o których nie mam pojęcia, i znowu zmywak, opiekunka do dziecka... To może być okay. Sprawdziłam adres i okazało się, że niani potrzebuje moja sąsiadka która mieszka dwa pietra niżej. Idealnie. Nie czekając na nic wyszłam z mieszkania i zjechałam winda dwa pietra w dół. Zapukałam do ciemnych mahoniowych drzwi. Po kilku sekundach otworzyła mi je młoda kobieta. Miała około dwudziestu pięciu lat. Jej czekoladowy wzrok skanował mnie od góry do dołu, a jej długie blond włosy opadały jej lekko na ramiona. Była ubrana w ciemne jeansy i zwykły biały T-Shirt.

- Dzień dobry przyszłam tutaj, bo przeczytałam pani ogłoszenie w sprawie opiekunki do dziecka - uśmiechnęłam się przyjaźnie.

- Dzień dobry... czy ja cię już gdzieś kiedyś nie widziałam? - zapytała.

- Może pani mnie kojarzyć, bo mieszkam dwa pietra wyżej - wytłumaczyłam.

Kobieta gestem ręki wskazała, że mogę wejść do środka. Zdjęłam moje buty i podążałam za kobietą, jak się okazało do przestronnego salonu. Od razu było widać, że w domu jest dziecko. Na dywanie w salonie leżały klocki, samochodziki i inne zabawki.

- Usiądź - wskazała na białą skórzaną kanapę. - Chcesz coś do picia? Kawy, herbaty, soku albo wody?

- To może herbaty - uśmiechnęłam się przyjaźnie. Kobieta zniknęła na chwilę w kuchni, a ja rozejrzałam się po salonie. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to masa zdjęć na ścianach i meblach. Na każdym z nich był około 4 letni chłopczyk z blond loczkami i brązowymi oczkami. Był bardzo podobny do mamy. Tata za to był brunetem, ale również miał brązowe i głębokie spojrzenie. Widać, że byli kochającą się rodziną. Usiadłam na miejsce za nim blondynka zdążyła zrobić herbatę, nie chciałam wyjść na ciekawska i wścibską.

- Mleko czy cukier? - zapytała stawiając gorący napój na stoliku.

- Cukier - odpowiedziałam, nie znosiłam tego dziwnego zwyczaju picia herbaty z mlekiem. Może nie tak samego zwyczaju jak smaku tej herbaty.

- Nie martw się ja też nie znoszę tej ich mętnej herbaty - wykrzywiła się.

- Nie jest pani Angielką? - zapytałam.

- Nie przyjechała tutaj z Polski - uśmiechnęła się smutno.

- Ja za to jestem Norweżką... Znaczy pół Norweżką - wyprostowałam. -  Ja przyleciałam tutaj na studia.

- Tez kiedyś przyleciałam na studia - westchnęła. - Ale zostałam do dziś, ale nie żałuje - mrugnęła. - Na jakim kierunku jesteś?

- Na teatralnym, szkoła aktorska.

- No proszę dusza artystki - zaśmiała się. - Kreatywność jest ważna w pracy z dziećmi - zauważyła.

- Zgadza się mogłabym z pani synem na przykład bawić się w teatr, układać wierszyki, historyjki, śpiewać, rysować mam naprawdę masę pomysłów.

- Doskonale, martwi mnie tylko twój młody wiek - zamyśliła się.

- Wie pani nie zawsze liczby świadczą o dojrzałości - próbowałam ją przekonać.

- Masz rację i powiem ci, że ja doskonale o tym wiem - spojrzała na zabawki swojego synka. - Wiesz przekonałaś mnie - uśmiechnęła się promienie. - Możesz zacząć już od jutra. Do której masz zajęcia?

- Do czternastej - odpowiedziałam.

- Dobrze więc przyjdź po czternastej. Dasz rade? O której masz metro?

- Kolega mnie zawiezie. Za nim bym doszła do metra i przyjechała byłaby już 14:40.

- Dobrze ja pracuje do 18-18:30. Obiad będzie gotowy. Będziesz musiała go tylko odgrzać. Zjedz razem z Toby. Dobrze? - kiwnęłam głową na tak. - Świetnie ja ci jeszcze jutro pokażę gdzie i co jest.

Wyszłam z mieszkania kobiety bardzo szczęśliwa, ale jednocześnie coś mi nie pasowało... Jakby blondynce leżało coś na sercu.
Wróciłam do domu i zaczęłam myśleć nad monologiem, który przedstawie na przesłuchaniu.





* pointy (puenty) - twarde baletki używane używane do baletu ( są na zdjęciu w mediach)

** wyguglujcie sobie o co w tym ruchu dokładnie chodzi XDD

O to "nagroda" w postaci kolejnego rozdziału za te 4 tyś wyświetleń

Nadal nie wierze *.*

A teraz przepraszam, ale idę oglądać PLL

Dajcie znać w komentarzu co w ogóle sądzicie o mojej książce: czy mam coś zmienić, przyjmuję krytykę i sugestie :)

Piszcie śmiało

Kocham ♥

ROZDZIAŁ POPRAWIONY.

Don't lose me ||•Bradley Simpson•|| W TRAKCIE EDYCJIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz