Potrzebujesz dzikiego serca...

1.1K 91 9
                                    

Wszystko zaczęło się powoli układać. Connor jest już z nami cały i zdrowy. Olivia i James wrócili z wazonem, który stoi już na swoim starym miejscu. Z samochodem nie jest tak źle - damy rade nim dojechać.
Sytuacja miedzy mną, a Simpsonem:
Status - w normie.
Nikt nic nie wie i się nie dowie - tak uzgodniliśmy.
Czy z tego coś wyniknie ?
Nie mam pojęcia.
Wracając minęło parę dni i mamy sobotę jutro wyjeżdżamy. W sumie szkoda. Było... sama nie wierze, że to mówię, ale na prawdę mi się podobało. No może nie wliczając w to tego, że musiałam spać w jednym łóżku z Bradem, rozbitego wazonu, pobytu Trisa i Conna w szpitalu oraz stłuczki Jamesa i Olivii... Dobra ta wycieczka to jeden wielki nie wypał...

- Może wyjdziemy na miasto? W końcu to nasz ostatni wieczór w Liverpooru. Nie wiem jak wy, ale ja mam dosyć grania w karty i jedzenia popcornu co wieczór - powiedział Connor.

- A co innego mamy robić? - zapytał James.

- Wyjdźmy do restauracji, albo do kina. Potem pójdziemy na rynek i porobimy parę zdjęć na pamiątkę. Co wy na to? - spojrzał na nas basista. Wszyscy byliśmy za. Więc ubraliśmy kurtki i ruszyliśmy na podbój miasta. Plan był taki:
1. Kino.
2. Pizza.
3. Robienie zdjęć.
Okay.
Zaczynamy.
 Poszliśmy na film. Potem pizza i na rynek.

- Okay wzięłam aparat - pomachała urządzeniem Olivia.

- Ja zrobię zdjęcie-  zaproponowałam.

- Nie ma mowy - cofnęła moją rękę. - Wszyscy musimy być na fotografii. Przepraszam zrobi nam pan zdjęcie? - mężczyzna się zgodził, a my ustawiliśmy się. Oczywiście nie bylibyśmy sobą gdybyśmy czegoś nie wykombinowali. Więc na początek chłopcy nas podnieśli i jak to maja w zwyczaju przerzucili przez plecy, potem było coś w stylu panny młodej, a gdy skończyły im się pomysły znaleźliśmy robić jakieś głupie miny. Na końcu ustawiliśmy się w rzędzie : Olivia, James, Connor, Tris, Bradley i ja. Każdy kolejnej osobie dał całusa w policzek. Olivia Jamesowi, James Connowi, Conn Tristanowi, Tristan Bradleyowi, a Bradley mi. Ja nie miałam już komu i zrobiłam głupi dzióbek i całowałam powietrze. Bynajmniej tak stwierdzili moi przyjaciele. Postanowiłam, że chce mieć zdjęcie z każdym z osobna.  Connor chwycił aparat i zaczął bawić się w fotografa, potem zamienił się z Olivia, a ona zrobiła nam zdjęcie. Umówiłam się z nią, że prześle mi wszystko na maila. Chodziliśmy po mieście bardzo długo. Koło północy byliśmy w domu.

Pożegnaliśmy Liverpool.







Rano

Jedziemy już do domu. Tym razem Simpson od razu usiadł z przodu... co ja narobiłam! Nie kłócimy się, nic cisza. O matko. Droga nie była ciekawa trochę spałam, trochę rozmawiałam z chłopakami. Za nim się obejrzałam byłam już w moim mieszkaniu razem z resztą. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Kate siedząca na kanapie. Zostawiłam jej klucze do mieszkania, żeby podlewała kwiatki, sprawdzała pocztę i robiła inne duperele. Dziewczyna nie mogła z nami jechać, bo była na nartach w Austrii z rodzicami. Muszę się jakoś odwdzięczyć Kate za opiekowanie się moim gniazdkiem i za to, że kupiła mi prezenty. W końcu niedługo Święta, a ja nie miałam okazji nic kupić. Wysłałam jej listę rzeczy, zostawiłam pieniądze, a ona kupiła wszystko. Przywitaliśmy się z blondynka.... no już nie blondynką... Kate pofarbowała włosy. Teraz jej włosy miały odcień mlecznej czekolady. Wyglądała naprawdę ślicznie.

- Hej Kate - Connor przytulił przyjaciółkę. - Wow co za zmiana - spojrzał na jej głowę. - Wyglądasz niesamowicie.

 Brunetka uśmiechnęła się promiennie.

- To co czas na prezenty? - spytałam zebranych.

- Tak! - odpowiedzieli chórem.

 Poszłam do pokoju po paczki. Kate naprawdę się postarała: każdy prezent był podpisany i ładnie owinięty...

Don't lose me ||•Bradley Simpson•|| W TRAKCIE EDYCJIWhere stories live. Discover now