Rozdział 6 - Clint

Start from the beginning
                                    

Przed głównym skokiem na świetnie strzeżoną — kto by się tym przejmował — siedzibę całej węgierskiej szajki, musieliśmy wpierw zdobyć kody alarmowe. Przy wpisywaniu ich nie mogło być mowy o pomyłce, każdy, nawet najmniejszy błąd, ściągał nam na głowę cholernie dobrze uzbrojonych mięśniaków, a pomyłka przy sejfie — w którym zapewne trzymano obrączki — powodowała rozpylenie się w pomieszczeniu gazów paraliżujących. Nie wiedziałem, skąd Natasha zdobyła takie informacje, ale przekazując mi je była jak najbardziej poważna. Choć po tej kobiecie można było się wszystkiego spodziewać.

Byłem pod wrażeniem jej sprytu i intelektu. Sam zapewne nigdy nie wymyśliłbym, że można zrobić coś takiego, Ale od początku.

Naszym zadaniem było wkradnięcie się do jednego z pomieszczeń i znalezienie na znajdującym się tam komputerze wszelkich kodów dostępu. Błahostka, przecież co mogłoby pójść źle?

Weszliśmy w głąb Uniwersytetu Semmelweisa, czyli najwyższego budynku w Budapeszcie — choć na razie ta informacja jeszcze wiele nie znaczyła. Wokół kręciło się dużo osób w różnym wieku, widziałem wielu ochroniarzy.

-Nie wiemy jeszcze jak mamy wejść do gabinetu rektora niezauważeni- powiedziała cicho kobieta wprost do mojego ucha, nie przestając się fałszywie uśmiechać.

-Podobno to ty jesteś tu od myślenia- odparłem, całując ją w szyje. Natasha zachichotała dźwięcznie, odchylając głowę do tyłu. Następnie spojrzała na moje usta i powoli dołączyła do nich swoje. Nie zdążyłem nawet dobrze poczuć jej ciepłych warg, gdy... ugryzła mnie.

-Nie przeginaj- warknęła rozbawiona, gdy spojrzałem na nią ze złością, poruszając obolałą częścią ciała- patrz.

Podążyłem za jej wzrokiem. Bingo.

Z windy wyszedł właśnie Szél Ágoston, czyli oficjalnie najważniejsza osoba tutejszego uniwersytetu, a prywatnie druga głowa mafii. Natasha nie zastanawiając się długo, zostawiła mnie i ruszyła w jego stronę, trzymając przy uchu telefon.

-O boże, przepraszam- zawołała skruszona po angielsku, gdy zderzyła się z mężczyzną i upadła na podłogę- zapatrzyłam się, przepraszam!

-Każdemu może się zdarzyć. Nic się pani nie stało?- rzekł mężczyzna w tym samym języku, pomagając jej wstać.

-Chyba nic, oprócz tego, że dosłownie czuję, jak tworzą mi się siniaki- oboje zaśmiali się. Ci, którzy jeszcze przed chwilą im się przyglądali, teraz wrócili do wcześniejszych zajęć.

-Kochanie, wszystko w porządku?- zapytałem, podbiegając do nich. Skoro wcześniej graliśmy parę, musieliśmy się tego trzymać.

-Ja muszę się zbierać, jestem umówiony z żoną- powiedział Szél Ágoston nadal lekko się uśmiechając- jeśli poczuje pani zawroty głowy, lub inne niepokojące objawy spowodowane upadkiem radzę zgłosić się do szpitala.

-Dziękuję, mam nadzieję, że nie będę musiała- odrzekła Natasha.

-Również mam taką nadzieję- skinął nam głową, po czym ruszył w stronę wyjścia, przez cały czas mając na twarzy radosny grymas. Pewnie śmierć Orbána była mu na rękę.

-Kto by pomyślał, że z ciebie taka niezdara- szepnąłem, gdy znajdował się już w bezpiecznej odległości.

-Prawda?

Weszliśmy do windy i wcisnąwszy guzik z siedemnastką, czekaliśmy, aż dojedziemy na miejsce.

-Panie Smith, zajmij się kamerami- powiedziała, włączając te dziwne, czarno-niebieskie bransoletki, które miała na rękach.

Natalia Shostakova - Budapeszt (2)Where stories live. Discover now