Rozdział 10

902 111 4
                                    

Lena POV

Weszłam do szkoły i rozejrzałam się za Kornelią. Dawno jej nie widziałam.

-hejka- powiedział ktoś zza moich pleców

-cześć!- powiedziałam do uśmiechniętej blondynki i razem ruszyliśmy do klasy geograficznej

-jak tam twój kolega Jai?- zapytała Korni ruszając znacząco brwiami

W sumie dawno go nie widziałam, wyjechałam i mieliśmy się spotkać jak wrócę. Wróciłam dwa tygodnie temu.

Jai jest dla mnie zagadką. Gdzie mieszka? Dlaczego nie ma telefonu? Tak mało mówi o sobie. Wiem że jego brat jest na niego wściekły, obwinia go za śmierć jego miłości. Ale Jai sam w sobie też jest zagadką.

-hej- Kornelia pomachała mi przed twarzą.

-przepraszam, nie widziałam się z Jaiem od kilku tygodni- Korni westchnęła i postanowiła zmienić temat.

Kiedy ona mówiła o niesamowitej wycieczce do Meksyku z rodzicami moje myśli krążyły wokół blondyna.

O dobroci i łagodności która od niego płynęła. Zarażał uśmiechem innych, był szczery. Wydawał mi się najbardziej prawdziwą osobą jaka znam. Czasem wydawał się taki zagubiony w normalnych czynnościach. Jakby nie żył wcześniej. A teraz po prostu zniknął, nie ma go w pracy ani w mieście. Może miał mnie dość? Może się znudził? Może...

Zadzwonił dzwonek na lekcje przerywając moje przemyślenia. Geografia zapewne była ciekawym przedmiotem gdyby nie pani Roth. Stara, zrzędliwa z głosem usypiającym pewnie też innych nauczycili. Starałam się jednak słuchać jej nudnego wywodu na temat rolnictwa.

Po skończonych zajęciach poszłam znów do pracy chłopka. I znów dowiedziałam się ze go nie było. Może rzeczywiście tylko się bawił?

Może powinna dać sobie z nim spokój? W końcu nie mogę przejmować się jego nieobecnością całe życie. Jeśli wróci będzie musiał się wytłumaczyć a jeśli nie to, trudno przeżyję.

Z taką myślą kładłam się spać przez najbliższe trzy dni. Potem zaczęłam się zastanawiać, czy się uzależniłam od jego osoby? Dziwnie mi bez niego, nudno, czasem jestem nawet zła na to że się nie odzywa. Szukam w sobie błędów do poprawki, myślę co zrobiłam źle.

Po kolejnych trzech dniach doszłam do wniosku że odpowiedź brzmi: TAK

Tak, ja Lena uzależniłam się od Jaia.

Teraz muszę zacząć leczyć się z tego uzależnienia, muszę żyć bez niego, był moim przyjacielem i nadal mam nadzieję że się odezwie. Nagle zapuka do drzwi i przeprowadzi pogawędkę z dziadkiem. Potem przyjdzie do mnie i zaczynając od "Puszku..." zacznie mnie przepraszać. A ja mam nadzieję wyrzucić go za drzwi.

Ale jeśli przyjdzie nie zrobię tak, był moim przyjacielem i moim uzależnieniem i nie odrzucę go nawet jeśli teraz tak mówię. Za bardzo mi go brak.

Minął kolejny tydzień a ja byłam zła. Jak on mógł?! Sprawił ze mu ufałam, że czekałam, że myślałam o nim. Nie odzywa się nadal. Cisza jakby umarł, albo uciekł. Bez słowa, jakby to była tajemnica. Jakby nie musiał nikomu nic mówić a powinien, powinien powiedzieć chociażby mi! Głupi dupek!

Kolejny tydzień. Zaczęłam "akceptować" to że go nie ma. Musiał odejść, odszedł. Pewnie nie chciał się żegnać bo to go zbyt bolało. Rozumiem, odszedł i nie chciał ranić mnie pożegnaniem. Może chciał mnie chronić? A może liczył na to że wróci więc się nie żegnał.

A może umarł? Może coś mu się stało? Miał wypadek? Coś mu się stało? Może był chory na raka i umarł? Może był przestępca i policja go złapała? Ile miał lat?

Potem zdałam sobie sprawę że im bardziej on nim myślę tym mniej wiem. Nie znam nawet nazwiska...

Pytałam osoby w szkole ale nikt o nim nie słyszał. Czy to normalne? A może ja go sobie wymyśliłam? Czy mam jakąś chorobę i wymyślam sobie przyjaciół bez żadnej kontroli?

Minął miesiąc, cały miesiąc 31 dni. A do mnie zaczęło docierać ze on mnie opuścił i nie ma zamiaru wrócić. A ja głupia czekam w domu oglądając po raz kolejny Harrego Pottera i płacząc. Nawet nie przez film ale przez osobę z którą ten film oglądałam. Mam za sobą całą serię, dwa razy. Kilka smutnych dramatów i tonę czekolady.

Moja mama zabrała mnie dzisiaj do lekarza. Ten jakże miły ale głupi pan powiedział ze mam depresję. A to nie depresja a tęsknota. Za kimś kto nie wróci.

Wiedzę w pokoju kolejny tydzień, już nawet nie liczę który. Słucham w kółko jednej piosenki "Thousand Years".

Jest chwilę przed czerwcem, odwiedziła mnie Kornelia. Nie była tu ostatnio bo zaczęłam krzyczeć ze jest samolubną egoistyczną suką.

Chciała żebym z nią wyszła ale ja boję się. Jeśli wyjdę a on tam będzie?

-chodź, czas o nim zapomnieć, Lena czas żyć.

Oto ostatni rozdział tego opowiadania. Wiem że każdy spodziewał się czegoś więcej, ja sama także. Wytłumaczę się po epilogu. Dziękuje że to przeczytaliście, ten rozdział był bardzo osobisty i po prostu dzięki ~ImFA

Czerwone OczyWhere stories live. Discover now