Rozdział 6

1K 131 3
                                    

Dni mijały szybko, zwłaszcza kiedy spędzałem czas z Leną. Widywaliśmy się co mniej więcej trzy dni. Każdy pobyt na Ziemi sprawiał że czułem się hmm... normalny? Tak to dobre określenie, na Ziemi czułem się jak normalny nastolatek a nie jak wytykany palcami potwór. Dostałem też pracę w kawiarni.

Dzień 7 marca nadszedł szybciej niż myślałem. Coraz bardziej stresowałem się spotkaniem z Białą Damą. Zastanawiałem się też czemu nie spytałem jej dlaczego chce mnie zobaczyć. Może mnie ukażą? Co wtedy zrobię? Co z pracą? Z Leną? Potrząsnąłem głową chcą uwolnić się od złych myśli.

Wyszedłem z domu piętnaście minut przed czasem, chciałem przejść się spokojnie miastem. Powoli zapominano kim jestem i nie zwracano na mnie takiej uwagi. Przed salą Białej Damy byłem dwie minuty przed czasem. Zastanawiałem się, co będę czuł kiedy tam wejdę? Strach? Złość? Wstyd? Zapukałem trzy razy w czarne drzwi i na sygnał wszedłem do środka. Na początku nie poznałem tego miejsca. Dawnej granatowo-biała sala o surowym wyglądzie przyprawiała o dreszcze. Teraz ściany były zielone a meble i dekoracje, białe i czarne. Biała dama siedziała na podłużnej pufie. Miała rozpuszczone włosy a na twarzy przyjazny uśmiech. Zrobiłem krok w przód i spojrzałem w miejsce w którym upadła Eleonora. Myślałem że będę czuł tylko jedno z wymienionych uczuć ale było inaczej. Wszystkie złe odczucia: wstyd, złość, strach zmieszały się w ból. Było to uczucie wyżerającej mi serce pustki.
-wszystko w porządku Jai?- mama Kamila patrzyła na mnie czujnym wzrokiem
-tak- powiedziałem mało przekonującym tonem. Biała Dama jednak nie kwestionowała tego. Usiadłem na pufie obok i czekałem aż coś powie, próbując nie myśleć o tym co tu się wydarzyło i to z mojej winy.
-Chciałabym porozmawiać z tobą o dwóch ważnych sprawach. Są dość prywatne- pokiwałem głową nie przerywając jej
-jesteś pół-Astrantem, masz moc a twoje oczy zmieniają kolor, czy twoja skóra robi się czerwona?- lekko drgnąłem na te słowa. Czy mogą mi coś za to zrobić?
-Nic ci nie grozi, po prostu muszę wiedzieć- Biała Dama jakby wyczuła o czym myślę
-tak, moja skóra zmienia kolor ale nie umiem nad tym panować- pomyślałem o dniu kiedy ten chłopak chciał uderzyć Lenę, moje palce były czerwone.
-Możemy pomóc ci nad tym zapanować. Chcemy, ja z Kamilem, prowadzić zajęcia dla pół-Astrantów. Okazuje się że jest ich sporo.- zastanowiłem się nad tym, jeśli umiałbym to kontrolować, nie zmieniłbym się przez przypadek przy Lenie.
-Dobrze, mogę się jakoś zapisać?- zapytałem i zauważyłem kartkę na kolanach Białej Damy. Wpisała moje imię i powiedziała że informacje dostanę pocztą.
-Druga sprawa. Kilka osób niepokoi się ponieważ co kilka dni przenikasz na Ziemię. Ja osobiście, nie mam ci nic złego do zarzucenia ale jednak muszę uspokoić innych- w sumie to ma rację. Znikam co trzy dni na godziny i wracam zadowolony, gdybym nie był sobą też bym się bał.
-Mam na Ziemi znajomych, odwiedzam ich- powiedziałem zgodnie z prawdą. Biała Dama uśmiechnęła się. Na szczęście nie musiałem opowiadać jej o szczegółach i po chwili mogłem sobie iść.

Stwierdziłem że mogę zrobić Lenie niespodziankę i wpadnę dzisiaj. Widzimy się dopiero trzy tygodnie ale czas który z nią spędzam jest niesamowity. Jak pozna się ją bliżej to okazuje się że nie jest tak nieśmiała a bardziej szalona. Przeczytałem już wszystko o Harrym Potterze, obejrzałem każdy film więc mamy o czym rozmawiać a kiedy znudzi nam się ten temat wpadamy na nowy. Mamy też dziwną zabawę kiedy tematów naprawdę braknie, zadajemy sobie jedno pytanie i oboje musimy na nie odpowiedzieć.

Stanąłem przed drzwiami i zadzwoniłem o dziwo zreperowanym dzwonkiem. Ostatnio nie działał. Otworzył mi jej dziadek, naprawdę mądry człowiek. Uwielbiałem z nim rozmawiać
-dzień dobry, ja do Leny- uśmiechnąłem się mówiąc troszkę głośniej, miał słaby słuch
-Och, Lenko! Twój przyjaciel przyszedł!- krzyknął w głąb domu i wpuścił mnie do środka. Po schodach zeszła jej mama. Patrzyła na mnie ostrożnym i surowym wzrokiem. Lena powiedziała mi że zawiodła się na kilku facetach i teraz po prostu się martwi, rozumiem ją.
-Lena nie chce wyjść z pokoju- westchnęła i kiwnęła głową w stronę schodów. Poszedłem albo raczej wbiegłem po schodach i zatrzymałem się przed białymi drzwiami. Przekręciłem klamkę, drzwi otworzyły się bez problemu.
-Uwaga wchodzę- powiedziałem przeciskając się przez wąską szparę jaką sobie dałem. Lena siedziała na łóżku, owinięta kokonem z koca, nieuczesana, nieumalowana i zapłakana. Podszedłem do niej, usiadłem obok i otuliłem ramieniem. Westchnęła i położyła głowę na moim barku. Trwaliśmy tak w ciszy podziwiając ścianę. Niektórzy mówią że rozmowa pomaga, ale ja sądzę że potrzebny jest też czas ciszy żeby wszystko sobie poukładać. Zastanawiałem się, jakie to dziwne że znamy się tylko trzy tygodnie a już się przyjaźnimy. Minęła może godzina, bark mi zdrętwiał. Czas się odezwać
-dlaczego płakałaś puszku?- zapytałem łagodnym głosem. Puszek, to ksywka Leny zarezerwowana tylko dla mnie. Kiedyś rozmawialiśmy o uroczych ksywkach i stwierdziliśmy że są przereklamowane. Nadaliśmy sobie w miarę oryginalne. Ona- puszek, ja- kamyczek. Poprawiła się i podniosła głowę
-gadaliśmy w szkole o uczuciach, każdy w grupie robił jedno. Trafiła mi się miłość w rodzinie, moja dawna przyjaciółka powiedziała że moja rodzina jest nie normalna i nie wiem co to miłość- załkała, poczułem ukłucie w sercu.
-dlaczego twoja rodzina nie jest normalna? masz mamę która kocha cię ponad wszystko, dziadka który zawsze ci pomoże- znów ją przytuliłem
-to przez mojego ojca- mruknęła
-a co z twoim tatą?- nigdy nie rozmawialiśmy na ten temat ale kiedyś mnie to zastanawiało.
-mój ojciec jest alkoholikiem, matka od niego odeszła ale kiedyś bił ją i obrzucał wyzwiskami. Odeszła od niego kiedy mnie uderzył i nazwał głupią suką bo nie mogłam mu iść po piwo. Byłam za młoda żeby mi sprzedali- zaczęła płakać, przycisnąłem ją do siebie. Głupia suka- tak nazwał ją tamten chłopak
-rozpaczam po tym jak jakaś sześciolatka- zaśmiała się ale wiem że próbowała zatuszować ból.
-Ta dziewczyna na pewno wam zazdrości, zazdrości że miałaś siłę żeby razem z mamą walczyć i teraz masz szczęśliwą rodzinę- powiedziałem kiedy się uspokoiła
-szczęśliwą nie szczęśliwą, wiesz jak to jest kiedy brakuje ci kogoś w domu?- zapytała. Smutek i pustka, tyle poczułem. Pomyślałem o mojej rodzinie, matce która zabiła ojca i siostrę i przyszywanym bracie który mnie nienawidzi
-wiem- powiedziałem szeptem
-co?- widocznie nie dosłyszała
-moja mama, siostra, ojciec i dziadkowie nie żyją. Jedyną rodziną jaką mam jest mój przyrodni brat który mnie nienawidzi i obwinia o śmierć siostry bo był w niej zakochany, pierwszy raz się w kimś zakochał.- urwałem kiedy Lena otarła mi łzę z policzka i przytuliła
-więc mi brakuje kogokolwiek- skończyłem przytulając ją. Dobrze było się przed kimś wygadać, przed kimś w podobnej sytuacji, może nie do końca ale uczucia są podobne.
-masz mnie kamyczku- uśmiechnąłem się.

Mam ją, racja. Tylko na jak długo? Kiedy się dowie że nic nie zrobiłem kiedy matka zabijała siostrę, kiedy dowie się że nie jestem człowiekiem, zostawi mnie. Znów będzie pusto w moim życiu, będę siedział pod ściną w salonie i patrzył na ścianę naprzeciw myśląc o tym jakim jestem potworem i jak bardzo ją zawiodłem.

Rozdział jest i mi się podoba chociaż wydaje się krótki :) zapraszam do komentowania ~ImFA

Czerwone OczyWhere stories live. Discover now