Śmierć Aishy i Johnny w Szpitalu

83 2 0
                                    

Byłam w biurze Johnny'ego. Musiałam przygotować kolejny plan pozbycia się Vice Kings, bo Johnny był zajęty "Tworzeniem Nowej Aishy", żeby Vice Kings jej nie poznało, ani nikt inny.

Nagle otrzymałam dziwny telefon od Johnny'ego. - Annie, tylko nie zawal tego znowu..

- Halo?

- Annie, tu Johnny. Musimy uratować Aishę, została porwana przez Vice Kings. A sam nie dam rady.

- Jasne, już jadę. Gdzie dokładnie jesteś?

- Czekaj, Czekaj! Ja przyjadę po Ciebie. Bądź pod siedzibą.

- Jasne, będę. Czekam.

Wyszłam przed siedzibę i czekałam na Johnny'ego. Przy okazji wzięłam kilka broni. Także dla Johnny'ego, bo może nie mieć.

Annie:

CO.

TY.

WYGADUJESZ.

Johnny, zawsze ma broń, więc zabierz ją dla siebie.

I tak wzięłam coś małego, bo wzięłam podwójne Uzi.

Wreszcie przyjechał.

- Wsiadaj, szybko. Nie mamy czasu.

Wsiadłam, a Johnny od razu pojechał.

- Wiemy gdzie ją przetrzymują?

- W opuszczonym budynku, musimy się tam zakraść i ją uratować.

- Jasne. Rozumiem.

Przyjechaliśmy na miejsce bardzo szybko.

Johnny, nie lenił się. Wyglądał na wkurzonego i rozwalał każdego na swojej drodze. Nie zostawił mi nawet jednego !!

Wreszcie doszliśmy do miejsca przetrzymywania Aishy. Johnny powiedział, że mamy zaczekać i podsłuchać ich rozmowę.

- Więc gdzie jest ten twój Johnny? Aisha, no powiedz gdzie.. - powiedział jakiś czarny facet.

- Na pewno w drodze !

- Ta.. Jasne..

Johnny dał mi znak, że mamy teraz wejść.

Weszliśmy.

Zaczęliśmy rozwalać wszystkich na naszej drodze.

Ale coś poszło nie tak, ten murzyn złapał Aishę i przyłożył jej pistolet do głowy.

- Podejdziesz, a twoja kochana Aisha, umrze.

Johnny starał się nie ruszać. Ja myślałam nad nowym planem.

Nagle ktoś złapał Johnny'ego.

Nie minęła sekunda a gościu był już martwy.

Ale.. Aisha także. Ten czarny, korzystając z chwili chciał strzelić do mnie ale..

Johnny, mnie zasłonił.

Próbowałam go jeszcze zabić ale.. Uciekł.

Johnny upadł, z kulą w brzuchu. Zadzwoniłam od razu na karetkę.

Musiałam przenieść Johnny'ego, na zewnątrz. Przyłożyłam mu też jakąś chusteczkę do rany.

Kurde, Johnny. Jesteś ciężki.

Czekałam na karetkę. Wreszcie przyjechała.

Musiałam jechać z nim.

Gdy jechaliśmy na pogotowie Johnny coś mamrotał w stylu:

"Przepraszam Esh.. Nie możesz jej ruszyć.. Nie dotykaj jej.."

Myślałam, że zaraz się popłaczę. Prawie oddał życie, za..

Nie za Aishę..

Za mnie..

Czemu? Przecież, jesteśmy tylko przyjaciółmi.

Dziękuję Johnny.

Wreszcie dojechaliśmy na pogotowie.

Biegłam za wózkiem, aby jeszcze być przy Johnnym.

- Johnny, wszystko będzie dobrze ! Obiecuję.

- Muszę uratować Esh..

Ratownicy pojechali z Johnnym, na salę.

Ja zadzwoniłam od razu do Roz.

- Roz, Johnny jest w szpitalu. Jakiś murzyn z Vice Kings do niego strzelił.

- Gat? Nie martw się o niego, na pewno wyzdrowieje.

- Ale..

- Co?

- Aisha, także umarła. Zabił ją ten czarnuch.

- Annie, przysięgam Ci. Dorwiemy tego skurwysyna, i zapłaci za to co zrobił Johnny'emu i Aishy. Obiecuję.

- Nie mogę się doczekać tego momentu.

I Will Always Love You ♥Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz