2.

9.4K 516 232
                                    

Cassandra siedziała na łóżku z ołówkiem w ręku, niespokojnie kreśląc linie na kremowej kartce papieru. Obok niej, rozciągnięty na pościeli, spał kot. Z dołu dobiegały jeszcze ostatnie krzyki rodziców. Kłócili się często. Stanowczo za często. Pomimo swojego wieku, dziewczyna przez to wiele się nauczyła. Można powiedzieć, że została doświadczona przez życie... Tak, może wydawać się to śmieszne, ale tak było.

Usłyszała huk zamykających się drzwi.

„Pewnie ojciec wyszedł" pomyślała, wstając i wyglądając przez okno.

Czasem nawet starała się zrozumieć, czemu to robi, czemu pije. Ma rodzinę, pracę, co prawda nie była to jakaś „super" praca, ale on sam nie narzekał. Wmawiała sobie, że to tylko chwilowe... Choć jakaś cząstka jej samej mówiła, że on nigdy nie przestanie, i będzie coraz gorzej.

*

– Czy... Harry Pana przeprosił? – odważyła się zapytać, kiedy już wyszli z Esów i Floresów, by kupić książki na nowy rok.

– Potter? Przeprosił? On nawet nie ma takiego wyrazu w jego wielce bogatym słowniku – powiedział Snape z wyraźnym sarkazmem. – Zresztą co się dziwić, syn Jamesa Pottera. Tak samo leniwy, arogancki i bezczelny jak jego ojciec.

Cassandra się nie odezwała. Poniekąd profesor miał rację, czasem zdarzały się sytuacje, w których Harry nie liczył się ze zdaniem innym niż jego własne.

– Wie Pan może, kto będzie uczył obrony przed czarną magią? – zapytała.

– Ta sama osoba, która napisała te książki – Spojrzał wymownie na podręczniki, które niosła Cassandra.

– Gilderoy Lockhart – przeczytała i spojrzała na tył okładki. – Coś czuję, że nie przypadnie mi do gustu – podsumowała, patrząc na ruchome miniaturowe zdjęcie, przedstawiające autora.

Lockhart przeczesał swoje starannie ułożone, złociste włosy i błysnął zębami w stronę dziewczyny. Skrzywiła się, a Snape spojrzał na nią zaskoczony.

– A to czemu? – zapytał, obdarzając uczennicę bacznym spojrzeniem.

– Sprawia wrażenie takiego, jeśli mam być szczera... lalusia.

Severus parsknął i skręcił nieco bardziej w prawo, unikając najbardziej zatłoczonego miejsca.

– Proszę Pana... muszę przyznać, że eliksiry są bardzo fajne – odezwała się Ślizgonka, gdy znów szli obok siebie.

– I czemu mi to mówisz? Liczysz na Wybitny? – uśmiechnął się drwiąco.

– Chciałam tylko Pana poinformować – odparła, wchodząc za mężczyzną do sklepu.

*

– I jakim sposobem oni nadal są w tej szkole?! – krzyczał rozwścieczony Snape w pokoju wspólnym Ślizgonów.

– Pupilek Dumbledore'a – podsumował Draco, na co grupa wybuchła śmiechem.

Profesor rzucił im groźne spojrzenie, na co większość odwróciła wzrok i przestała się śmiać.

– Wracać do łóżek – oznajmił, kiedy się uspokoił.

– Dobranoc, panie profesorze – powiedziała Scarlett i Cassandra, po czym poszły do swojego dormitorium.

– Dobranoc – mruknął cicho, po czym potarł oczy i wyszedł.

*

Czwartkowa lekcja eliksirów z Gryfonami. Scarlett i Cassandra jak zwykle pracowały razem. Uczniowie otrzymali zadanie przyrządzić Eliksir Rozdymający. Profesor Snape chodził po klasie, rzucając co jakiś czas złośliwe uwagi na temat eliksirów zrobionych przez Gryfonów. Ślizgoni oczywiście nie narzekali, za to reagowali na to śmiechem.

Dziewczyna Ze SlytherinuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz