Pięciu mężczyzn z gnatami w ręce przechodziło obok nich. Byli to ludzie Gerna. Spojrzeli sobie w oczy by jednocześnie kiwnąć głową. Wycelowali w pierwszych dwóch by po chwili padli martwi. Hei rozkręcony wypuścił kolejne dwa strzały. Miał zamiar zabić ostatniego lecz Ritsu w ostatniej chwili obniżył jego rękę sprawiając, że trafił go w kolano w skutek ten upadł z krzykiem w ustach. 

- Co ty kurwa robisz?! - Hei już zapomniał, że mieli być w miarę możliwości cicho.

- Możemy zdobyć od niego informację gdzie znajduje się Yuulin. - Odparł spokojnie. 

Wyrwał rękę z jego uchwytu i podszedł szybko do niego.  Liderowi z klanu aba zaczęła chodzić już brew z nerwów. Miał ochotę mu zasadzić kulkę w jego dupę ale się opanował. Przetarł ciężka ręką twarz.

- Jak tak dalej pójdzie to utkniemy tu. - Mruknął cicho pod nosem z postanowieniem, że dołączy tam już gdyż Lider z klanu taka zaczął obijać typkowi mordę za to, że nic nie gada.

* Na zachód budynku 

Brązowooki właśnie oberwał kulkę w nogę  upadając na ziemię. Przeczołgał się i schował za futryną. Kyouya widział to lecz sam był w kiepskiej sytuacji.  Chował się za stołem z dębu, który już ledwo wytrzymywał nacisk kul.

To była chwila jak znaleźli się w tak kiepskiej sytuacji. Podążali korytarzem aż natrafili na dwie pary drzwi. Kłócili się które otworzyć, aż żeby rozwiązać sprawę po cichu i sprawiedliwie zagrali w papier, kamień, nożyce. Kyouya wygrał wybierając nożyce. Otworzył te po prawej i trafił na zebranie pseudo Liderów w klanie Gerna. 

- Ty to masz szczęście. - Skomentował to Maki.

- Bez sarkazmu by się obeszło. - Odparł i zatrzasnął z hukiem drzwi by po chwili od biedź w bok do drugich drzwi. 

Dźwięk rozwalanych przez strzały drzwi rozniósł się po całym holu. Ruszyli wzdłuż następnego holu gdzie było pełno drzwi. Pseudo Liderzy deptali im po piętach, a najbardziej strzały kul wystrzeliwanych przez nich.  Lider Njo oberwał w lewe ramie, które zrobiło małą wnękę. Syknął cicho. Mimo , że mała rana to piecze,a krew też poleci. Maki popchnął go na bok gdzie wpadł do obszernego pokoju.

- Schowaj się za czymś! - Krzyknął do niego więc dębowy stół się wydawał najodpowiedniejszy, a Maki oberwał w nogę w tym czasie.  

Liderów Gerna było siedmiu. Każdy miał inną broń palną. O innej długości lufy, mocy palnej.  Zastanawiali się jak to teraz będzie. 

Jedna grupa utknęła w potrzasku, druga grupa miała kogo do przesłuchania, zaś trzecia grupa nie przepadała za sobą bardzo. Każdy w innej sytuacji. Jedni w gorszej, zaś jedni w lepszej.

Szefowie klanów obserwowali swoich ludzi jak wybijają innych. Krew, huk po strzałach roznosił się echem. Szef Gerna wszystko obserwował z monitorów . Zdawał sobie sprawę, że te klany sa potężne ale nigdy nie sądził, że połączą siły by go zabić. 

Oderwał wzrok od monitora i skierował je w głąb swojego gabinetu.  Szelest łańcuchów obijał się cichym echem. Blade światło padało prosto na postać, która ledwo trzymała się na owych łańcuchach. Ręce skrępowane ku górze ciekły krwią w dół ciała. Głowa zwisywała ku dołowi, polepione włosy od krwi i brudu nie prezentowały się najlepiej. Z ubrania eleganckiego prawie nic nie zostało. Widać było biustonosz, który też ledwo się trzymał, a z majtek zostały ledwie strzępy. Nogi ugięte w kolanach nie mogących już się ustawić w pionie. Ciało okaleczone różnymi cięciami w postaci napisów. A były to same nie przyjemne napisy. Na jej ciele znajdowały się wszystkie wyzwiska do wszystkich klanów. Miały różną głębokość więc nie które z nią zostaną na całe życie.

Nagłe kaszlnięcie i wyplucie krwi z pogardą na podłogę, która zebrała się w krtani. Głośny świst zbierający oddech. Ciałem wstrząsnęły konwulsje. Ledwo uniosła głowę by spojrzeć na oprawcę, który znajdował się krok przed nią.  Z jej oczu cisnęły gromy. Wściekłość ją ogarnęła całą lecz i tak nie była w stanie się zmusić do ruchu. W jej krwi ciągle płyną narkotyk podawany co godzinę.

- Miły widok. Bardzo przyjemny. - Wymruczał i chwycił ją za brodę mocno ściskając. - Szkoda tylko, że nie nacieszę się nim dłużej. - Zlizał strugę krwi z jej policzka zostawiając mokry ślad po sobie. Obrzydzenie brało górę przy tej czynności.

Oddalił się od niej by podejść do szafy i wyciągnął czarne pudło. Zasiadł za biurkiem uważnie patrząc czy ona go obserwuje. Z zadowoleniem zobaczył, że bardzo uważnie. 

Owe pudełko postawił tak by widziała je. Miało kształt prostokąta. Czarny papier odbijał światło  niczym gwiazda  na niebie. 

- Widzisz to pudełko. - Spytał patrząc na nią czy aby nie opuściła głowę.  - Choć jest małe to niezwykle potężne. - Chwycił je i uniósł pudełko  by po chwili z powrotem je pokazać. Znajdowały się tam różne kontrolki i kabelki. Jedna świeciła na czerwono, a druga wcale. - Widzisz te czerwone światełko..... Świadczy ono o tym, że jest nieaktywne. Jednak gdy zmieni kolor na zielony ono się uaktywni i po dziesięciu sekundach odpali wszystkie ładunki w całym budynku. Lecz te które znajdują się w tym pomieszczeniu są najsilniejsze i najbardziej destrukcyjne. Z twojego ciała zostanie sama krew i może kilka kawałków, strzępów ciała. - Postawił je z powrotem na miejsce otwarte. - Ono się uaktywni za godzinę. W tym czasie ja stąd ucieknę ale żeby nie było zostawię ci możliwość ucieczki. - Wyciągnął z innej szuflady kluczyki od łańcuchów, które były na górze przyczepione. - Kładę je tu obok pudełeczka. Jak to zrobisz? To nie mój interes. Jak sama widzisz aż taki okrutny nie jestem. - Wstał i podszedł do drzwi, gdzie chwycił je za klamkę lecz spojrzał na nią ostatni raz.  - Masz możliwość uratowania ich wszystkich przed nagłą śmiercią. Wszystko zależy od ciebie. - Zaśmiał się bestialsko i zniknął trzaskając drzwiami.

MafiaWhere stories live. Discover now