Rozdział 6

71 5 0
                                    


Promienie słońca wreszcie wstąpiły nad miastem Tokio. Dzień zapowiadał się jak najlepiej. Ptaki ćwierkały, ludzie się budzili by wyjść na spacer, a nie którzy do pracy. Dziś niedziela, dzień odpoczynku od wszystkiego, a uczniowie mogą robić co chcą. 

Tłok w mieście po mimo tego się nie zmienił. Samochody jeździły w tę i nazad. Ludzie łazili po sklepach jak oszalali. Dźwięk nadjeżdżających pociągów roznosił się echem na stacji. Pociągi szybkie i potężne i najbardziej pożądane na całym świecie. Z jednego z nich, który właśnie wstąpił na peron 2 wysiadł mężczyzna. I to nie byle jaki. Tylko niezwykle przystojny mężczyzna o imponujących mięśniach. Ubrany w garnitur granatowy i czerwony krawat. Idealnie opinał jego sylwetkę. Trochę dłuższe włosy, idealnie ułożone o kolorze brązu, a spod okularów słonecznych, które opadały na nos widać było niesamowicie niebieskie oczy.  Otaczało go 5 osób ubranych w czarny garnitur ze słuchawkami w uszach. 

- Czas wracać do domu. - Odparł cierpko ale z ciepłym uśmiechem na ustach, że każda kobieta była jego.  

Ludzie nic nie odpowiedzieli, nawet nie zwracali uwagi oprócz na otoczenie. Ich obchodziło tylko jego bezpieczeństwo, dopiero gdy wymawiał ich imiona zwracali uwagę. 

Ciemny, drogi, luksusowy sportowy samochód czekał na właściciela by go uruchomił i pognał nim, przecinając ulice dróg.

Wyciągnął kluczyki by odblokować owe auto. Kliknęło dla niego charakterystycznie i wsiadł do niego. Włożył kluczyki do stacyjki i uruchomił. Cicho jak kto zamruczał. Zmienił bieg, wcisnął gaz i ruszył. Pisk opon ostrzegł wszystkich by mu nie zawadzali. Wyprzedzał każdy wolny samochód byle samemu być szybciej na miejscu. 

Nie przejmował się żadnymi ograniczeniami czy policją. Nikt mu nie podskoczy. Po niecałych 10 minutach znalazł się na miejscu. Siedem domów dumnie stało. Wysiadając zobaczył jak z domu Klanu ma wychodzi córka Castora - Yuulin.

Zatrzymała sie widząc Yuuji. Minęły cztery miesiące odkąd go widziała. Nic sie nie zmienił z wyglądu. Ciągle dumny, piękny i mądry. Kiwnął na nią palcem wiec ta nie mając większego wyboru zrobiła to. Dzieci nie mogą niczego odmówić żadnej głowie rodzinny. Stojąc przed nim nie wiedziała co zrobić.

- Co się mówi? - Spytał zgorzkniale ale w oczach grały mu wesołe ogniki.

Obdarzyła go swoim spojrzeniem i uraczyła najwspanialszym uśmiechem jakim potrafiła.

- Dzień Dobry. - Oznajmiła cicho ale na tyle głośno by on ją usłyszał. Zadowolony z idealnej odpowiedzi poczochrał ja po włosach niszcząc jej ułożone włosy.

Nie protestowała i nie poprawiała się. Nawet nie mogła.

- Dobra dziewczynka. - Odszedł bez słowa zostawiając ją.

Gdy zniknął on z jej pola widzenia od razu poprawiła włosy. Miała rozpuszczone włosy, które układały się idealnie pod jej palcami, a lekkie fale dawały jej większego uroku. Pięknie wymalowane rzęsy podkreślały brązowe oczy, usta pomalowane na różowo zostały bardziej uwydatnione. Ubrana w suknie czarna bez ramiączek ze złotymi dodatkami. Suknia podkreślała wszystkie jej atuty. Od dużych ponętnych piersi, smukła figurę, jędrne pośladki. Suknia od mniej niż połowy ud miała rozcięcia po obu stronach ukazując zgrabne nogi, a stopy odziane w sześciocentymetrowe szpilki. Mała kopertówka na najważniejsze rzeczy. 

Musiała się wybrać na "imprezę". Impreza ta polegała bardziej na negocjacjach między poszczególnymi Mafiami. Ona szła jako reprezentantka Klanu ma. Nie sprzeciwiła się tacie, który ją o to poprosił ale prosił ją tylko o jedno. By była szczególnie ostrożna. I była. Uzbrojona w nóż przylegający zgrabnie do uda i mały pistolet w kopertówce. Wszystko idealnie obliczone i przygotowane. Na tej imprezie będzie 7 osób i sami reprezentanci. Żadnej obstawy, po prostu nic. Takie były reguły ale reguły są po to by je łamać. 

Czarna limuzyna zatrzymała się zagradzając ich ulice. Dziewczyna pewnie ruszyła przed siebie, nie wahając się. Kierowca widząc zbliżającą się piękność od razu wysiadł zakładając czapkę na głowę. Okrążył dość szybko limuzynę i otworzył jej z głębokim ukłonem drzwi. Nie spuszczał z niej oka. Obserwował wszystkie jej ruchy, a ona z gracją wsiadła do samochodu i posłała mu uroczy uśmiech, że ten się zarumienił. 

Zatrzasnął drzwi i jeszcze szybciej znalazł się za kierownicą. Ustawił lusterko tak by ją widzieć, a raczej jej dekolt. Mężczyzna wyglądał na około 30 lat. Nie był szczególnie przystojny ale do brzydkich też nie należał. Swoimi ciemnymi oczami obserwował uważnie jej ciało. 

Ta widząc to nieznacznie się skrzywiła. Nienawidziła takich obleśnych spojrzeń ale no cóż... faceci. Wystarczy dla nie których odrobinę więcej ciałka pokazać to zaczynają świrować. Lecz nie wszyscy tacy byli choć mają nieprzyzwoite myśli. 

Droga zajęła nie całe 30 minut palącego i obleśnego spojrzenia lecz dzielnie to zniosła. Ledwo. 

Nie czekając na niego sama wysiadła. Jej oczom ukazał się piękny hotel z 4 gwiazdkami na widoku. Wejście z obrotowymi drzwiami, a przy bokach śliczne roślinki. Żwawo ruszyła do przodu przekraczając próg. Wnętrze ciepłe i przytulne dla oka. Piękne obrazy, roślinki, dobrze ubrani pracownicy z "uśmiechem na ustach". Podeszła do recepcji gdzie siedziała młoda kobieta z plakietą na której widniało imię : Megi.

- Dzień dobry. Gdzie się odbywa przyjęcie Pana Weti? - Spytała miło Yuulin, a kobieta pobladłą wraz z uśmiechem. Po chwili widząc natarczywe spojrzenie Megi wkleiła uśmiech jeszcze szerszy niż poprzednio.

- Proszę za mną. - Wstała i zaprowadziła Yuulin do restauracji. 

Świece na stołach dawały przyjemne ciepło dla zimnego wnętrza. Dziwne obrazy nie grały z tymi na holu. Jakby ta część nie podlegała tym gwiazdką. Stolik najbardziej oddalony od wszystkich, nakryty na 8 osób, przy którym siedziało już 7 mężczyzn czekających na nią. 

"Megi" nic nie powiedziała tylko oddaliła się czym prędzej gdy tylko Yuulin się do nich zbliżyła.

- Witam. - Odezwała się miło. 

- Witam. - Nie którzy odpowiedzieli, a nie którzy kiwnęli tylko głową. 

Usiadła pomiędzy dwoma osiłkami. W sumie wszyscy tak wyglądali, a ona taka drobna jak krasnal przy nich wyglądała. Główny producent tych imprez Pan Weti zastukał lekko w szklankę chcąc coś ogłosić. Zmarszczki ukazywały jego prawdziwy podeszły wiek. Lecz ubrany w elegancki garnitur, nieskazitelnie ułożone włosy i groźny wzrok dawał do myślenia. Był stary lecz krzepę posiadał, a głupcy umierali z jego ręki. Wstał. To nie było dla ich szacunku czy zwykłą przyzwoitość kiedy chciało się coś ogłosić. Wstał bo chciał ukazać swój poziom. Że jest dużo lepszy od nich. Co w nie których przypadkach było prawdą.

- Dziękuje wam za to, że przyszliście.  To dla mnie wielki "zaszczyt " was tu spotkać. Głównych reprezentantów Mafii. Mam nadzieję, że będzie  nam się miło rozmawiało. - Mówiąc to był oschły i napuszony. Uważający się za nie wiadomo kogo. 

Impreza miała na celu polepszyć ich kontakty by nie było niepotrzebnych sprzeczek lecz efekt był zawsze inny. Każdy obserwował siebie nawzajem. Patrzał na ręce i w oczy czekając kto będzie tym pierwszym. Kto zrobi pierwszy ruch. 

MafiaWhere stories live. Discover now