Rok 1 [ edytowane]

Zacznij od początku
                                    

Usiadłam wygodnie i pogrążyłam się w świecie fantazji, z którego wyrwał mnie rudzielec, a w sumie to dwa rudzielce.

-Można?- spytał jeden z bliźniaków. Miało być tak pięknie, ale znów ktoś musiał mi przeszkodzić.

-Tak- odparłam chłodnym tonem i wróciłam do lektury.
Kątem oka nadal  im się przyglądałam.
Byli prawie identyczni, prawie.
- Dzień dobry nazywam się Fred- wstał i ukłonił się artystycznie.
- A ja nazywam się George- powtórzył ruchy brata.
-Dzień dobry- odezwałam się - jestem Flora- spojrzałam w ich stronę. Różnią ich oczy. Nie są identyczne.

Szczegół, ale warty zapamiętania.

- Ciekawe imię jak na taką barwną postać - powiedział Fred i z ciekawością przyglądał się niespotykanej barwie moich włosów.

Musze przyznać, że bardzo czesto o tym zapominam. Białe włosy fakt.

- Wy macie rude włosy, więc witajcie w klubie- odparłam z uśmiechem.
Polubilam ich barwną osobowość.

Chyba nie będzie, aż tak źle? Na starcie mam nowych znajomych!
Całkiem zabawnych znajomych.

***

- Flora Bein

Wzdrygnęłam się na dźwięk mojego imienia.
Podeszłam do stołka, powoli na nim siadając. Jeden z nauczycieli położył tiarę na mojej głowie.

-Trudny wybór -zaczęła- dowaga, spryt, inteligencja. Trudne, trudne-właśnie w tej chwili zauważyłam bliźniaków siedzących przy stole Gryffindoru. Posłałam im ciepły uśmiech, który odwzajemnili.
Ta czapka coś strasznie długo się zastanawiała, czułam jakby trwało to wieczność. Mamrotała coś ciągle pod nosem.
-Slytherin!- wykrzyknęła tiara. Cały stół wiwatował, zeszłam i usiadłam obok blondyna. Miał strasznie dziwnie ulizane włosy. Był to Draco Malfoy.

Reszta ceremonii przebiegła bardzo sprawnie. Cieszyłam się, że należę do Slytherinu, chociaż...
Nie jestem z nowo poznanymi znajomymi. Zastanawia mnie dlaczego? Jakoś nie wydaje mi się, żebym do domu Salzara. Chociaż mogę się mylić. Moja mama należała do Slytherinu, a tata znów do Gryffindoru.
Czyli jednak mama wygra zakład. Dobrana para z przeciwnych, rywalizujących domów.
Jest to całkiem urocze, że pomimo tylu różnic stworzyli szczęśliwy związek.

***

- No witaj malutka- uśmiechnął się Fred.
-To, że jestem od ciebie mniejsza o zaledwie 20 cm, nie znaczy, że masz prawo mnie tak nazywać- zachowywałam się w tej chwili trochę jak małe dziecko, ale honor sam się nie obroni!
-No to od dzisiaj jesteś Ślizgonem! -niby się uśmiechał, ale w jego oczach można było zobaczyć smutek. Ciekawe..
- Też się cieszę. Mam nadzieję, że to nie zmieni naszej relacji I nadal będziemy się przyjaznić - próbowałam się uśmiechnąć.
-Opowiedz mi jak jest w Gryffindorze i jakie ma stosunki ze Slytherinem? Bo słyszałam, ze mają do siebie wrogie nastawienie? - chyba zaskoczyłam go tym pytaniem.
-No więc. Gryffindor jest świetny.
Miła atmosfera, ciekawi ludzie, ogółem bardzo dobry dom. A co do slytherinu..- zawahał się
- Nie ważne co powiesz i tak on nie bedzie lepszy od Gryffindoru.
Zazwyczaj jest tak, że ślizgoni są dość niemili w stosunku do innych domów. A zwłaszcza do Gryffindoru- wtrącił sie George.
- Rywalizacja, ale nie tylko.
Jednym słowem po prostu czysta nienawiść z obu stron.
- O .. Obiecajcie mi, że nasza relacja się nie zmieni i nadal będziemy się przyjaźnić. Będzie to trudne, wiem.
Postarjamy się być w dobrych relacjach.

- Będziemy, nie ważne jest przecież w jakim domu jesteś. Liczy się osobowość czyż nie?- odpwiedział Fred.
- Oczywiście nie musisz się tego obawiać- dopowiedział George.

****

Pierwsza lekcja. Eliksiry.

Usiadłam z tyłu w ławce, sama, jakoś nie miałam ochoty poznawać kogokolwiek na pierwszych zajeciach. Muszę sie przyzwyczaić do nowego miejsca.
Przez drzwi wszedł mężczyzna ubrany na czarno. Wydawał się być trochę straszny.
Kruczoczarne włosy, ale jakby tłuste? Na szampon nie ma? Przedstawił się jako Severus Snape. Nareszcie poznam lepiej opiekuna mojego domu! Nie wiem czy to jest powód do radości.

-Jesteście tutaj, żeby nauczyć się subtelnej, a jednocześnie ścisłej sztuki przyrządzania eliksirów. Nie ma tutaj głupiego wymachiwania różdżkami, więc być może wielu z was uważa, że to w ogóle nie jest magia- w tym momencie przestałam słuchać. Dyskretnie rozglądałam się po sali.

- Potter- powiedział swoim cichym głosem. Zaczyna się ciekawie.
-Przedstaw klasie jaki jest skutek dodania asfodelusa do nalewki z piołunu?- Potter, jak i chyba połowa uczniów, nie znała odpowiedzi.
Jedynie Hermiona podniosła rękę do góry, usilnie próbując odpowiedzieć. Co rozbawiło 3 Ślizgonów.
Profesor Snape perfidnie ją ignorował.

- Nie wiesz- uśmiechnął się z wyraźną satysfakcją.
- A dlaczego pan Hermiony nie spyta skoro się zgłasza?- spytał wyraźnie zły.

W tej chwili postanowiłam podnieść rękę.
-O widzę, że panna Bein się zgłasza. Proszę- totalnie olał Pottera. Zaśmiałabym się, ale cóż trzeba odpowiedzieć.
- Z tego co pamiętam to jeśli połączymy asfodelusa z nalewką z piołunu będziemy mogli wywarzyć wywar żywej śmierci- nauczyciel spojrzał na mnie z wyraźną dumą.

- Brawo panno Bein +5 punktów dla Slytherinu! A za to pyskowanie Potter -10 punktów dla Gryffindoru- dom Salzara był wyraźnie zadowolony.
Po skończeniu lekcji wszyscy gratulowali mi " zwycięstwa".
" My teraz też mamy swoją własną Hermionę".
Dzięki temu stałam się rozpoznawalna. W sumie chyba to dobrze, nie? Zaprzyjaźniłam się również z dziewczynami z mojego pokoju.
Cieszę się że mam miłe współlokatorki.

W czasie nauki nic wielkiego się nie działo. Miałam wrażenie, że główny spór dział się pomiędzy gangiem Dracona, a Pottera. Wyglądało to poniekąd śmiesznie.
Zapewniali ciekawą rozrywkę.

Z bliźniakami miałam ograniczony kontakt, ale spotykaliśmy się regularnie kiedy czas ma to pozwalał.
Uwielbiałam ich, nadawali swoją obecnością miłej atmosfery.
Nie wyobrażałam sobie szkoły bez tych dwóch kawalarzy.
****
- Ja pasuje. Te karty są jakieś trefne- rzucił talią, którą trzymał w dłoni na ziemię. Byłą to emocjonująca gra w pokera na kapsle.
- Znów wygrałeś. Ja nie wiem, ty kantujesz czy co?- powiedziałam do Freda i rzuciłam karty na trawę. Graliśmy z jakąś godzinę? Za każdym razem wygrywał.
- Może, skończmy to zanim stracę resztki godności- wypowiedział dumnie George.
- To co kolejna karcianka?- spytał podekscytowany Fred. Jego oczy zabłyszczały.
-Nie!- krzyknęliśmy razem. Mieliśmy dość. Widać kto tu jest mistrzem kart.

****

Gryffindor wygra, przewagą 10 punktów.

- Na następny rok się odegramy!- krzyknęłam z uśmiechem w stronę rudzielców.
-Chciałabyś!- krzyknęli razem i ponownie usiedli obok mnie w przedziale.
Dość dziwnie się czuję mając za przyjaciół kogos z obcego domu.
A zwłaszcza z Gryffindoru.
Mam wrażenie, że moge mieć z tego powodu spore problemy w przyszłości.

Nie pogardzę gwiazdkami i komentarzami B)!

Serio jesteś w Slytherinie? || Fred Weasley [ Edytowane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz