Rozdział 50

10.3K 675 36
                                    

Luna Pov:
Nie mogę uwierzyć że przemieniłam się przy nich! Mam nadzieje że się nie boją.. aż za dobrze wiem jak to wygląda.
No cóż w sumie to teraz i tak nie mam co się tym martwić. A czemu? A no temu że wylądowałam w innym świecie! I to sama! Gdzie jest Sam?!
Rozejrzałam się do koła i zobaczyłam tylko że połowa tego świata to las mieszany a druga to rozległa polana z wysoką trawą na łączeniach z lasem. Było to dość dziwne ale jakie.. piękne!
Mój wilk zaczął szaleć z radości widząc tyle miejsca wolnego. I dodatkowo czułam że wszędzie są zwierzęta które tylko czekają na to aby stać się moją ofiarą. To było niezwykłe!
Jednak coś mi nie pasowało. Czemu wylądowałam tu sama? Przecież powinnam wylądować w pobliżu Sam i stada z którego się wywodzę.
I w tem za drzew wyłonił się idealnie siwy.. srebrny? On był srebrny?
-Cześć Luna. - Przywitał się ze mną tak luźnym tonem że o mało nie wykręciłam fikołka. Wyglądał jak jakiś książe a styl miał... luzerski. - Jak ci się podoba w moim świecie?
-W twoim? - Spytałam zaskoczona. Świat wilkołaków należy do..
-A no tak! Nie przedstawiłem się! Jestem Sheri. Nawet nie wiesz jak długo czekałem na to spotkanie! - Mówiąc to szedł w moją stronę a jego czerwone ślepia błyskały się wesoło. - Pomyśleć że wyrosłaś na taką silną alfę! A jeszcze pamiętam jak twój ojczym karał cię za każdą słabość okazaną istotom które miałaś zabić! Trzeba przyznać że jesteś niesamowicie dobra w hamowaniu swoich instynktów!
On sobie mówił a ja się zastanawiałam jakim sposobem tego nie przewidziałam. Najpierw Koralis, później Orokimaru a teraz on. To jest fart czy coś wręcz przeciwnego?
-Czemu wylądowałam tu sama? - Spytał rozglądając się na boki jakby zaraz mieli mi się wszyscy pokazać.
-Widzisz jubilat zjawia się szybciej niż goście. Taka tradycja a raczej rozpoznawanie mocy. Nawet nie wiesz jak się cieszę że cię nie rozsadziło! Całe szczęście że te całe blokady były przydatne! Bo ja jakoś nie chciałem ich zakładać.. wolałem abyś od początku znała swoje moce. Wtedy to byś sobie na pewno z ojczulkiem poradziła!
Za dużo energii - te słowa idealnie opisują tego gościa. To wpływ pełni czy zawsze tak się zachowuje? To trochę straszne.
-I chciałem się z tobą spotkać. - Tu nagle spoważniał a jego spojrzenie lekko zmatowiało. - Musisz wiedzieć że najbliższe chwile nie będą dla ciebie najlepsze. Wiesz że twoja rodzinka nadal myśli że uciekłaś? Znaczy jeszcze wcześniej bo o tym że niedawno u nich byłaś nawet nie wiedzą. Tylko ten cały Din.. Chociaż nie musisz się nim martwić. Może jest bardziej ogarnięty niż Rob ale cały czas nic ci nie zrobi. Wygląda i zachowuje się jak nie wiadomo jaki alfa ale tak na prawdę by cię nie skrzywdził. Musisz mu tylko wyjaśnić że kochasz Miguela i to z nim chcesz być.. - Przez to ostatnie zdanie nie mogłam robić nic innego niż gapić się na niego i wbijać pazury w podłoże.
-Nienawidzę go. - Warknęłam przez co Sheri wzdrygnął się i spojrzał na mnie zaskoczony.
-Kochasz.
-Nienawidzę.
-Kochasz.
-Nienawidzę!
-Kochasz. - Upierał się przy swoim jak nie wiadomo kto. Grrrr!
-Nienawidzę. - Warknęłam wyraźnie rozemocjonowana.
-Nienawidzisz.
-Kocham. - Zaraz po tym jak zdałam sobie sprawę w co mnie wrobił myślałam że nie wyrobię! - Ja cię normalnie zabi..
Puf. Wilk zniknął. Jeśli go jeszcze kiedyś zobaczę.. rozerwę go na strzępy.
-Nienawidzę! - Wrzasnęłam ostatni raz do pustej przestrzeni ale zamiast słów jak poprzednio z moich ust wydostał się głośny ryk powodujący że ptaki powylatywały z koron drzew. Ma się ten głos.
Już po chwili z lasu i wyższych partii trawy zaczęły wyłaniać się różne wilki. Alfowskie pary wyszły na przód a w nich rozpoznałam pewną szarą wilczycę i czarnego wilka. Moi byli rodzice.
Alfy ukłoniły się a w ich ślady poszła cała reszta. Stałam w środku okręgu utworzonego przez wilki akceptujące moją pozycję. Każdy co do joty zniżał się ukazując że mam nad nim dominację. Niesamowite uczucie.
Zrobiłam to co należy: uniosłam pysk i zaczęłam wyć. Już po chwili dołączały się do mnie kolejne głosy. To niesamowite spotkanie wszystkich stad świata, jedyny taki dzień w roku.
Gdy wszystko ucichło moja matka wyszła przed szereg a za nią jakiś brązowy wilk. Po zapachu od razu rozpoznałam Dina który niesamowicie dobrze wpasowywał się w rolę alfy. Był duży i emanowała z niego niezwykła potęga. Raczej nie chciało się z nim zadzierać.
-Oto moja córka! Luna Sinkorder! - Użyła swojego nazwiska? A to ciekawe! Jak dla mnie to jestem Luna Star*! - Spadkobierczyni stada, nasza przyszłość! Już jutro powróci do naszego zająć należne jej miejsce!
Może i bym się nie wtrącała.. ale tam z tyłu stała jedna, samotna.. omega można by rzec gdyby nie fakt że należała do mojego stada. Nie mogę pozwolić aby została sama! Albo jeszcze co gorsza została w takim stadzie jakie ma Rob!
-Jestem Luna Star i nie mam zamiaru powracać do rodzinnego stada! - Wzniosłam swój sprzeciw patrząc prosto w oczy matki. Tym jednym spojrzeniem przekazywała mi jak zwykle słabo ukrywaną odrazę ale i zaskoczenie. Chyba myślała że będę z utęsknieniem wyczekiwać tego momentu..
-Nie możesz się sprzeciwić! Taka jest tradycja! - Warknął mój ojczym któremu posłałam mordercze spojrzenie.
-Nijak nie mam się do tradycji. Sama sobie stwarzam reguły i tylko do nich będę się stosować! Nie mam zamiaru opuszczać przyjaciół! - To zakończyło cały spektakl. A może nie to ale emanująca ze mnie potęga która po prostu powaliła moich rodziców z nóg. To dziwne używać połowy mocy i powalać tak potężne stado.
Jako że nikt nie miał innego wyjścia zaakceptowali mój wybór. Jak co pełnię rozpoczęliśmy polowanie które tym razem prowadziłam ja. Kompletnie się wyłączyłam dając mojej wilczycy pole do popisu.

~~~

* - Chyba nie pomyliłam jej nazwiska? xD

MieszaniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz