Rozdział 16

15.7K 872 16
                                    

Kimi i Sam postanowiły wysłać mnie do Kasandry jako tą, której dyrektorka nie odmówi. Musiałam przejść się na dół do jej biura w którym jeszcze nie byłam. Widząc piękne, drewniane drzwi od razu domyśliłam się, że to musi być tu. Kasandra miała fioła na punkcie piękna.
Zapukałam i gdy usłyszałam słabe ,,proszę" weszłam do środka. Pokój nie był duży ale stanowczo w stylu cioci. Wielkie okno ukazujące ogród (w którym jeszcze nie byłam), piękne firany wytrzaśnięte z poprzedniego wieku i ogólnie całe pomieszczenie wydawało się inne. Wchodząc tu myślało się, że cofamy się w czasie. To właśnie uwielbiała ciocia.
- O Luna! - Zawołała gdy tylko mnie zobaczyła. Zaraz podniosła się i zanim się zorientowałam byłam przyduszana. - Coś się stało? - Spytała gdy tylko się odsunęła.
- Nie. - Jęknęłam nabierając w płuca powietrza. - A w sumie zdaniem dziewczyn to tak. - Powiedziałam z uśmiechem a ciocia chyba od razu odgadła o co chodzi.
- Bal? - Spytała strzelając w dziesiątkę.
- Tak. A bardziej sukienka. - Powiedziałam siadając na zadziwiająco wygodnym fotelu. Jednak nie wszystko tu było jak za tamtych czasów.
- A mówiłyśmy ci z matką, że sukienki są potrzebne!
- Gdyby nie moje współlokatorki nawet teraz nie założyłabym sukienki. - Upierałam się przy swoim. Ciocia znała mnie dobrze i nawet nie miała wątpliwości, że mówię prawdę.
- Jak ci się z nimi żyje? - Spytała nagle zaniepokojona. - Te dwie dziewczyny.. Kimi i Samanta nie są proste do rozgryzienia. Układa się wam jakoś?
- Na początku było ciężko. - Zawsze mówiłam cioci prawdę. Ufałam jej. - Ale teraz jest fajnie.
- Widać. - Odpowiedziała z uśmiechem. - Cały czas się z nimi szwędzasz a do cioci to zajrzysz jak masz interes! - Powiedziała z udawanym zdenerwowaniem. Uśmiechnęłam się na jej słabą grę aktorską i podniosłam się z miejsca.
- Mooogę? - Zapytałam patrząc na nią oczami szczeniaczka.
- Jasne, tylko powiadomię twojego ojca. - Powiedziała i już wyciągnęła telefon aby do niego zadzwonić. - Idź się ubrać. Samochód podjedzie za pół godziny.
Dziwnie szczęśliwa wyszłam z pomieszczenia szczerząc się do obcych ludzi. Kiedy dotarłam do pokoju szybko przebrałam się w coś cieplejszego aby ludzie nie nabrali podejrzeń i razem z dziewczynami zaczęłam czekać na samochód. Kiedy w końcu podjechał, energicznie ruszyłyśmy w jego stronę. Nigdy nie sądziłam, że pół godziny może się bardziej dłużyć.
W aucie dziewczyny zaczęły określać "idealną" sukienkę a ja obserwowałam otoczenie. Gdy jechałam tu z tatą nie miałam na to czasu. Teraz sobie to nadrobię.
***
Dziewczyny kazały zatrzymać się przed jakąś galerią i wtedy wyszłyśmy. Trasę dzielącą nas od budynku przeszłyśmy jak na skrzydłach a później zaczęła się ta gorsza część - obserwowanie, mierzenie i marudzenie.
Pierwszy sklep okazał się klapą. Niby dziewczyny widziały w nim coś "idealnego" dla mnie ale nie widziałam się w neonowo różowej kiecce jakbym dopiero wyszła z fabryki foli ozdobnej.
Drugi był bardziej dla mnie ale dziewczyny nawet do niego nie weszły.
- Czemu nie? - Jęczałam mijając sklep sportowy.
- Potrzebna ci sukienka a nie adidasy.
- Jak już o tym mowa to butów też nie masz. - Powiedziała Sam i tym samym zamknęła mi jadaczkę.
Trzeci był podobny do pierwszego ale bardziej w moim guście. Może i były to sukienki ale na pewno nie wyglądałam w nich jak cukierek. Było sporo małych czarnych i kilka fajnych czerwonych jednak żadna nie przeszła przez komisję.
Tak samo było z pięcioma innymi sklepami i miałam już dość. Po drodze wpadły mi trzy naprawdę fajne sukienki : jedna była prostą, czarną sięgającą połowy kolan, druga cała biała z odkrytymi plecami i trzecia niebieska sięgająca kostki. Trzeba przyznać, że w żadnej nie czułam się dobrze ale wyglądałam niesamowicie. 
Z rezygnacją podążyłam za dziewczynami do kolejnego sklepu. Chodziłyśmy między czarnymi, białymi, różowymi i innymi materiałami które ani nie wpadały w oko a wręcz pogarszały mój nastrój. I wtedy wpadłam na chłopaka który zmierzył mnie spojrzeniem ciemnych oczu tak, że poczułam jak kolana mi miękną.
Nie pytając o nic podszedł do jednego z wieszaków i wyciągnął śliczną czarną sukienkę do kostek z delikatnego materiału wyglądającą tak jakby była z pajęczyny. Długie rękawy były zrobione z delikatnej koronki w róże a w dole było rozcięcie pozwalające na o wiele więcej ruchu. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się szeroko. Nie znając mnie wybrał idealną sukienkę.
Chłopak z szerokim uśmiechem podał mi sukienkę i wskazał ręką przebieralnię. Czy on był głucho niemy? Bo takie sprawiał wrażenie.
Ruszyłam w stronę kabin gdzie szybko się przebrałam. Gdy tylko zobaczyłam się w lustrze, wiedziałam, że muszę ją mieć. Szerokie rozcięcie nie tylko dawało mi większą swobodę ale również ukazywało opaloną nogę, odkryte plecy sprawiały, że się nie przegrzewałam a rękawy były po prostu wspaniałe.
Szybko się przebrałam aby dziewczyny mnie nie zobaczyły. Nie miałam pojęcia co powiedzą a nie chciało mi się już chodzić po sklepach.
Wyszłam z przebieralni i przeszukałam spojrzeniem sklep ale nigdzie nie widziałam chłopaka od sukienki. No trudno, nie mogę mu podziękować.
Kasjerka uwinęła się szybko z pewną zawiścią w oczach gdy zobaczyła co kupuję. Ogólnie była to dziwna kobieta bo pomimo tego, że oczy miała strasznie jasne to zalatywała wilkiem. Może nosiła soczewki?
Zostawiając w tyle kobietę podeszłam do dziewczyn które nie zorientowały się nawet, że sobie poszłam...
Opuściłyśmy sklep wręcz tragicznie bo dziewczyny chciały zobaczyć sukienkę. Nie wiem dlaczego ale gdy na mnie napadły jeszcze bardziej się zaparłam i nic im z tego nie wyszło. Z triumfalnym uśmiechem ruszyłam do wyjścia.
- A ty gdzie? - Spytała zdziwiona Sam.
- Jak to gdzie? Kupiłam sukienkę to chyba możemy już jechać?
- Buty! - Wrzasnęła Kimi aż kilku klientów na nas spojrzało. Bardzo to się tym nie przejęła...
- Nie drzyj się. - Warknęłam razem z Sam a wtedy zrobiła nadąsaną minę i odeszła. Przez chwilę chciałam za nią pobiec ale Sam mnie zatrzymała.
- Da sobie radę. - Powiedziała patrząc za przyjaciółką. - A my musimy znaleźć ci te buty. - Przypomniała z uśmiechem i zaciągnęła mnie do sklepu.
Kimi:
Krzyknęły na mnie! A niech je szlag... Już ja im pokaże!
Rozprostowałam palec wskazujący i sprawiłam, że przebiegły po nim iskry. Szybko zaczęłam mruczeć zaklęcie które według inkantacji powinno doprowadzić mnie do idealnych butów. Tak butów! W końcu po to tu przyjechałyśmy.
Iskierki zaczęły zeskakiwać na ziemię po czym rozprzestrzeniły się na całą galerię. Wiem, że to byłoby groźne gdyby któryś z ludzi to zauważył ale... ale tak naprawdę ta galeria była wyłącznie dla nadnaturalnych istot. Tylko dlatego dyrektorka pozwoliła nam tu przyjechać a nasi ojcowie nie wyrażali sprzeciwu. Może i możemy przebywać w świecie ludzi ale i tak jest to dość niebezpieczne w naszym wieku dodatkowo z wilczycą i wampirzycą na karku...
Biała fala iskierek zlała się w jedną, wąską linię prowadzącą mnie do jakiegoś małego sklepiku. Nie znałam go i tak szczerze gdyby nie zaklęcie pewnie nigdy bym tam nie zajrzała.
Weszłam do małego, wąskiego pomieszczenia które kompletnie nie przypominało ludzkiego butiku. Na rzędach stały straszne buty jak dla jakiś monstrów. Jedne były zielone i bardziej niż buty przypominały rogi. Nie mam bladego pojęcia kto by je kupił.
Gdy po dziesiątej parze butów wyglądających jakby były wyjęte z bagna i ulepione z gliny poddałam się i ruszyłam w stronę wyjścia. Chyba muszę popracować nad tym zaklęciem.
Mijałam te same paskudne buty gdy przed oczami mignął mi obrał najwspanialszych butów na świecie. Zatrzymałam się nie mogąc uwierzyć, że znalazły się w takim sklepie.
Luna:
Sam zaciągnęła mnie już do trzech różnych sklepów a teraz twardo ruszyła do czwartego. Z jak największym ociąganiem ruszyłam za nią modląc się o zwykle czarne baleriny. Niech sobie nawet kupi szpilki! Bylebym mogła już stąd wyjść...
I wtedy podbiegła do mnie Kimi trzymając w rękach jakąś paczkę. Spojrzałam na nią zaskoczona a ona tylko uśmiechnęła się i zawołała Sam która z zachwytem spoglądała na parę ciemnych jak noc butów na słupku. Nie dość że kolor był identyczny co sukienka to czubki zdobił ten sam wzór koronki... a z tyłu były średniej wielkości kokardy które dodawały im tylko uroku i świetnie wpasowywały się w całość. Nie wiem jak one to zrobiły ale w jeden dzień zrobiły ze mnie Kopciuszka. Ciekawe tylko kto będzie moją złą macochą i księciem..

~~~

Cześć kochani xD No to z okazji świąt chciałabym wam złożyć zajebiste życzenia :3 Gorzej że ich nie znam... xD No więc powiem tylko tyle : Najlepszego, spełnienia marzeń i żeby wam fajnie czas zleciał w święta no i po nich też ^^



MieszaniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz