Rozdział 15

15.3K 907 17
                                    

Od pory gdy dowiedziałam się o mojej rodzinie było spokojnie. Rouse i Feliks spędzali z nami coraz więcej czasu i naprawdę ich polubiłam. Wiedziałam też, że powolutku przekonują się do Sam. Z dziewczynami miałam dobry kontakt aby nie powiedzieć doskonały. Wszystkie się dogadywałyśmy co nie podobało się poszczególnym rasom. Rob się trochę powstrzymywał przez co na lekcjach nie byłam oblegana przez przyjaciół. To miłe, że mogę ich w końcu tak nazywać. Tydzień po tym dniu z kinem, w sobotę od rana dziewczyny nie mogły usiedzieć na miejscu. Ciągle chichotały jak nie one. W końcu głupawka ogarnęła i mnie. Co ja poradze, że bycie szczęsliwym jest moją słabością? W końcu jednak nie wytrzymałam i spytałam po co się tak chichramy.
- Nie wiesz? - Spytała zaskoczona Kimi. Miała minę jakbym właśnie powiedziała jej, że zjadłam wszystkie słodycze. Ona kochała słodycze. - Sam powiedz jej bo nie wytrzymam. - Powiedziała teatralnie obalając się na łóżko.
- W piątek jest bal rodzinny. Wszyscy rodzice przyjeżdżają
- Tylko rodzice? - Spytałam mając nadzieję, że jednak nie. Chciałabym zobaczyć się z Miguelem. I to strasznie.
- Zawsze przyjeżdżali tylko rodzice. - Powiedziała zamyślona Kimi.
- Nie martw się, ten twój brunecik pewnie już nie może usiedzieć w miejscu. - Powiedziała wesoło Sam. Nie myślcie, że mówiłam im coś o Miguelu. Sama nie wiem skąd wiedzą.
- Ee- Zdołałam z siebie wydukać na co tamte się roześmiały.
- Nie eee tylko taaak - Powiedziała śmiejąc się Sam. - Był cholernie słodki jak tak przy tobie siedział.
- Nie mówiąc już o tym, że Rob podkulił ogon jak go zobaczył. - Dopowiedziała Kimi i zaczęły chichotać.
- On jest mój. - Powiedziałam mało rozśmieszona. Nie wiem czemu ale jeśli chodzi o Miguela odzywa się moja wilczyca... To nie jest dobry znak.
- Tak, tak. - Roześmiała się Sam. - Widać na pierwszy rzut oka. Domyślałam się, że z nim chodzisz.
Momentalnie stałam się pomidorem.
- Ja... Mu nie.. - Zaczęłam się jąkać na co dziewczyny zareagowały śmiechem.
- Już spokojnie. - Powiedziała Kimi przytulając się do mnie. Ta dziewczyna naprawdę bardzo się zmieniła. Na początku cały czas się bała a teraz normalnie potrafi mnie objąć. Ehh.. lepiej tego nie rozgryzać tylko się cieszyć.
Kimi:
Przytuliłam się do Luny kompletnie odróchowo. Nie mam pojęcia jak to się stało, że zaufałam tej dziewczynie. Tak na prawdę wszystko zaczęło się od tego jak wylądowała w szpitalu. Razem z Sam codzinnie ją odwiedzałyśmy i próbowałyśmy jakoś dogadać. Wyglądało to co najmniej komicznie ale robiłyśmy to ciągle a brunet się z nas śmiał. Gdy wracałyśmy do pokoju cały czas rozmawiałyśmy o tym jakim cudem w ogóle to robimy. Była wapirem ale innym i tego nie dało się ukryć. Podczas jednej z takich rozmów doszłyśmy do tego, że damy jej szanse. Tak szczerze to już wcześniej jej dałam ale ucieszyłam się gdy Sam się zgodziła. Nadal pamiętam jak się dowiedziałyśmy, że się obudziła. Wpadłyśmy na piętro szpitalne jak huragan i jej szukałyśmy. Kiedy okazało się, że wróciła do pokoju popędziłyśmy tam tak szybko, że nawet wampiry by się nie powstydziły.
Ostatnio nawet zaczęłam ignorować fakt, że jest wampirem. To zdecydowanie poprawiło nasze relacje. Zdaje mi się, że Sam zaczęła traktować ją jako część stada. Szczerze już nie jest w stadzie Roba ale na szczęście chłopak się nie mści. A z tym stadem to w sumie trochę dziwne bo ostatnio Luna zachowuje się jak alfa. Nie jak Rob! Jest raczej taka jaki powinien być alfa : opiekuńczy i pożądny. Potrafi ustawić nas do pionu i czuć od niej pewną... wyższość? Nie wiem czemu ale czuję, że muszę się jej podporządkować i co dziwne nie przeszkadza mi to.
Luna:
- Dobra to o co chodzi z tym balem? - Spytałam wyciągając z rozmyślań Kimi.
- No normalnie. Ślicznie się ubierasz i idziesz spotkać z rodzicami. No wiesz, oprócz twojego przypadku to zazwyczaj widzimy ich tylko raz w roku.
- Masz sukienkę? - Zmieniła temat Sam.
- Eee. - Jęknęłam. Miałam mnóstwo legginsów, spodenek i dzinsów ale sukienki to... inna bajka. Nie lubiłam mieć ograniczonych ruchów a właśnie tak czułam się w sukience czy spódniczce. Owszem, miałam kilka na specjalne okazje ale nie żeby tych okazji było tak dużo. - Mogę iść w dżinsach?
Dziewczyny spojrzały na mnie jak na kosmitkę i po chwili zaczęły sprawdzać moją szafę.
- Ta nie. - Powiedziała Sam wygrzebując moją jedyną czarną sukienkę.
- Powodzenia. - Stwierdziłam i zaczęłam słuchać muzyki. Nie bardzo zwracałam uwagę na słowa bo bardziej skupiałam się na śmianiu z ich min. Gdy w końcu cała zawartość szafy walała się na podłodze odwróciły się do mnie ze śmiesznymi minami. Kimi była zrezygnowana a Sam wkurzona.
- Jakim cudem jestem wampirką?! - Spytała wrzucając wszystko do szafy.
- Zero. - Wyjąkała Kimi. - Tylko jedna czarna która w ogóle się nie nadaje..
- Uspokójcie się. - Rzuciłam w ich stronę i zaczęłam się wyciągać jak kot. - Zawsze moge iść w spodniach.
Spojrzały na mnie z chęcią mordu.
- Jak JA idę wystrojona to ty też. - Powiedziała Sam. Ta, wilkołaki nie lubiły mieć ograniczeń. To właśnie przez to nienawidziłam sukienek. Przez moją wilczycę.
- Zawsze mogę założyć fajną bielizne. - Powiedziałam zadziornie z seksownym uśmieszkiem. Sam nie jest lesbijką, po mordzie w jej oczach raczej wykluczyłam tą opcję.
- To co ja mam zrobić? - Spytałam poddając się.
- Jedziemy na zakupy. - Powiedziała Kimi sięgając po kurtkę.
- Teraz?!
- A kiedy? W Boże Narodzenie?

MieszaniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz