Rozdział 27

13.2K 818 26
                                    


Następnego dnia wstałam z takim uczuciem jakbym miała kaca. A nic nie piłam.. Z resztą tam nic nie było. I jak to logicznie wyjaśnić? Gdy jesteś wilkiem a niedługo będzie pełnia to masz bardzo dobre wyjaśnienie ale jak jesteś ''wampirem'' to się musisz trochę natrudzić.

-Kurwa. - Jęknęła Sam podnosząc się z łóżka i łapiąc się za głowę. Taka to ma dobrze!

-Hmm? - Mruknęłam wwiercając moją głowę w poduszkę próbując jakoś zagłuszyć wszelkie dźwięki.

-Głowa mnie boli. - Powiedziała dziewczyna leniwie wstając i podnosząc z szafki szklankę z wodą i jakieś tabletki. - Dobrze że rodzice nie zapomnieli mi wczoraj ich przynieść..

Podczas gdy Sam likwidowała swojego kaca ja leżałam w łóżku czekając na jakiś cud. A on za cholerę nie chciał nadejść..

-Luna wstawaj! Śniadanie! - Zawyła Kimi którą w tej chwili rozerwałabym na strzępy. Kurwa.. I co ja mam niby zjeść? Bo mam ochotę.. Na wszystko. Najchętniej zjadłabym krwistego jelenia albo coś w ten deseń.. Serio nie jestem zbyt wybredna byleby surowe było. A najgorsze jest to że wampirowi nie przystoi! Pieprze te całe zasady.. Niby czemu nie mogę zjeść czegoś surowego?! Oprócz krwi oczywiście..

-Śniadanie.. - Powiedziała rozmarzona Sam która już pewnie wyobrażała sobie mięso które będzie mogła zjeść.. Nosz!

I na prawdę chciałam podnieść się z łóżka.. Nawet nie wiecie jak cholernie chciałam ruszyć moje obolałe kości ale okazało się że nie jestem w stanie. Leżałam na łóżku kompletnie niezdolna do żadnego ruchu.. No ja cię! Takiego kaca to jeszcze nikt nie miał!

-Wstawaj! - Powiedziała rozdrażniona Sam biorąc mnie za ręce i trzęsąc mną jakbym była jakąś grzechotką.

-Nie mogę! - Powiedziałam płacząc z bólu bo to cholernie bolało.

-Co znowu? - Spytała a raczej warknęła po czym spojrzała na moją twarz i się wystraszyła. - Znowu Miguel?!

Roześmiałabym się ale.. siły których nie miałam nie dawały mi.

-Nie.. - Ale nie zdążyłam zaprzeczyć bo dziewczyny już w pokoju nie było a nawet po chwili pojawiła się z Kacprem który nadal był w piżamie jaką okazały się długie dresy i kapcie króliczki. No dobra.. Czemu nie mogłam się roześmiać?!

-Co jest? - Spytał zaspany kierując się w stronę mojego łóżka jak jakiś lunatyk. - Co znowu zrobił Miguel? I czemu to ja muszę tu być a nie on?

Dziewczyny patrzyły się jak siada obok mnie a ja wyje i płaczę.

-Co on ci zrobił? - Spytał Kacper nagle nie tylko zdezorientowany ale też wystraszony moim napadem płaczu.

-Usiadłeś mi na ręce! - Krzyknęłam i po chwili poczułam jak ten dureń złazi z mojej ręki! - Boże ale ulga!

Chłopak patrzył się na mnie ze zmartwioną winą wyraźnie nie wiedząc o co mi chodzi.

-Dobra albo mówicie co jej zrobił albo idę spać. - Ogłosił spoglądając na dziewczyny.

-Nie wiemy.

-Nic mi nie zrobił! - Powiedziałam z uśmiechem na ustach który trochę mnie kosztował.. - Po prostu nie mogę się ruszać bo ciało mnie boli.

-Coś ci jest? Wezwać pielęgniarkę? - Zaoferowała się od razu Kimi która miała chyba najlepszy humor z nas wszystkich.

-Nic mi nie będzie.. Po prostu mam zakwasy po wczoraj. Wiecie ta akcja z Robem trochę mnie kosztowała... - Zaczęłam się tłumaczyć aby ich uspokoić.

-Boże byłaś niesamowita! - Zapiszczała Kimi podbiegając do mojego łóżka i łapiąc mnie za rękę. - Ten dureń chyba chciał ją tam zgwałcić!

Roześmiałam się cicho na skojarzenia Kimi po czym spojrzałam na Sam która stała pod ścianą z miną zbitego szczeniaka. Chyba czuła się winna..

-Hej! - Powiedziałam najgłośniej jak w tej chwili potrafiłam a dziewczyna spojrzała na mnie lekko unosząc głowę. - Nie twoja wina że mam odruchy obronne.

-Ta w tamtej chwili wyglądałaś jak alfa. - Roześmiała się Sam a ja o mało nie dostałam konwulsji od salwy udawanego śmiechu. - Boże co ci jest?!

Przestałam się śmiać bo zdałam sobie sprawę że to ich raczej nie uspakaja.. Ale no kurna! Ja już tak mam.. To dla mnie naturalne jak ktoś jest blisko prawdy.

-Ale serio byłaś niesamowita. - Powiedziała Kimi uśmiechając się ciepło. - To co? Przynieść ci coś do jedzenia?

I w tej chwili ktoś wparował do pokoju. A dokładniej to brunet z niebieskimi oczami i szerokim uśmiechem ukazując swoje idealne zęby i kły ale to co miał w rękach zasługiwało na oskara.. Miguel przyniósł mi surowy stek wielkości jakiegoś mega dużego talerza! O mój boże! Ja to wiem w kim się zakochać!

-Kocham cię. - Powiedziałam gapiąc się na mięso jak na zbawienie a cała trójka która za pewne pierwszy raz spotkała się z takimi upodobaniami wampira wgapiała się we mnie dziwnie.

-Proszę. - Powiedział kładąc talerz na stoliku nocnym i dając mi szybkiego całusa w czoło.

-COO? - Ryknęła Sam której ślina leciała na widok mojego śniadania. Miguel spojrzał się na nią z szerokim uśmiechem.

-Jak już wiecie ona nie jest typowym wampirem. - Powiedział tylko wzruszając ramionami i podając mi sztućce. Co z tego że mogłabym to pochłonąć gołymi rękami.. Jeśli chodzi o moją wilczą połowę to jestem strasznym dzikusem.

-Ale jak ty to cudo wytrzasnąłeś? - Spytała obserwując z zawiścią jak pomagał mi wstać. Był na prawdę wszech wiedzący. To nie pierwsze takie moje stany.. Ja tak mam prawie za każdym razem. Co prawda teraz trochę gorzej bo zaczęło się wcześniej ale Miguel jak zwykle mi pomaga. On zna każde moje ''głupie'' przyzwyczajenia..

-Ma się kontakty. Jak chcesz to powiedz po prostu kucharce że przysłał cię Miguel.

Dziewczyna od razu wyleciała z pokoju z miną stanu błogosławionego a chłopak się roześmiał.

-Kochany jesteś. - Powiedziałam uśmiechając się do niego szeroko.

-Wiem. - Odpowiedział wzruszając ramionami i wychodząc z resztą na śniadanie. Tak zostałam sam na sam z moim stekiem... Jezus zaczynamy świętować!

~~~
Zaskoczeni? Rozdział jest wcześniej o jakiś tydzień xD A dalczego? Ponieważ stwierdzam iż czekanie tydzień na pieprzony rozdział jest męczące i głupie, zapomina się całej akcji i traci chęci na czytanie. Rozdziały nie będą codziennie ale postaram się przynajmniej 2× w tygodniu ;)

MieszaniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz