Rozdział 2

1.6K 72 7
                                    


Isabell.

Cały dzień spędziłam w swojej sypialni na planowaniu ślubu swojego i Jonathana. Założę, że nie mógł ze mną wrócić do Nowego Jorku, ale rozumiem, że musiał zostać w domu. Podobno chodzi o jakąś sprawę Clave. Nie zagłębiałam się w szczegóły. Ufam mu bezgranicznie. No dobra może nie, aż tak bardzo, ale ufam.

Mój ukochany obiecał mi, że dołączy do mnie tak szybko, jak się tylko da. Nie mogę się doczekać, by go znów ujrzeć. Boże Iz, kiedy stałaś się taka ckliwa?

- Muszę ograniczyć taką ilość herbaty ziołowej. - Mruknęłam, pod nosem.

Wzięłam kubek z szafki nocnej i wstałam z łóżka, po czym Podeszłam do okna, które otworzyłam. Wychowałam się przez nie i wylała resztę napoju przez okno.

- Nigdy więcej, nie wezmę tego świństwa do ust. - Warknęłam do siebie, odkładając naczynie na parapecie i zamykając okno, by nie wpuścić zbyt dużej ilości chłodnego powietrza.

Szybko podchodzę do łóżka, zbieram porozrzucane próbki materiałów, zdjęcia oraz kartki z notatkami i wkładam wszystko do pudełka, stojącego na komodzie.

Pokaże wszystko Clary, jak w końcu się zjawią. Mam nadzieje, że pomoże mi wybrać suknie. Nie mogę się zdecydować. Chociaż, jak się tak nad tym głębiej zastanowić, gorzej będzie wcisnąć Jonathana, w krawat nie mówiąc o pełnym garniturze. To będzie wyzwanie, w sam raz dla mnie!


Clary.



Gdy wylądowaliśmy, dostałam zawroty głowy. Trochę mnie to zdziwiło, bo nigdy mnie to nie spotkało. Po chwili uspokoiłam oddech i wszystko minęło.

W momencie, gdy zaczęłam się rozglądać, wokół siebie dostrzegłam, że wylądowaliśmy w bibliotece. Regały z książkami sięgały kilkumetrowego sufitu. Do każdego piętra regałów - Myślę, że to około trzech metrów - prowadziły kręcone schody przymocowane do antresoli. Bliżej nas stały kanapy i dwa fotele, otaczające w pewnym stopniu kominek. Bliżej okna, z którego widok pada na miasto, stał pomnik naszego ojca, Anioła Ithuriela. Cały wystrój składał się z ciemnych mebli. Ściany były pokryte ciemnym drewnem i farba koloru écru. Jedyną rzeczą, która je oświetliły były wypalone i wyrzeźbione runy na ścianach.

Nagle poczułam jak Jace, kładzie swoją dłoń na moich plecach i przyciąga bliżej siebie.

- Myślałem, że zrobią specjalne powitanie, ku czci mojej osoby. - powiedział blondyn, z udawanym rozczarowaniem. Zaśmiałam się cicho pod nosem.

- Jakie to przykre. - Starałam się to powiedzieć, sarkastycznie nie się śmiejąc. Niestety, chichot nie chciał ustąpić.

- Bardzo zabawne. - Szepnął mi do ucha, przez co przeszły mnie po plecach ciarki.

Jakoś się nieswojo czułam w tym miejscu. Wiem, że to tak naprawdę dom moich przyjaciół, jak również jestem świadoma tego, że Jace jest z tym miejscem bardzo związany. W końcu tu spędził znaczna ilość swego życia. Jednak zastanawia mnie, jak ono tu wyglądało, zanim poznał mnie, zanim przybył do mojego domu.

- Clary! - Usłyszałam jak że mi dobrze znany, pisk mojej przyjaciółki.

Odwróciłam się w stronę dziewczyny tylko po to, by ją zobaczyć, pędzącą w moją stronę i doznać szoku.

Nigdy nie sądziłam, że ją czeka, chwila przesadzanie z doborem stroju, ale przeszła siebie.

Zawsze była ubrana naprawdę świetnie i odważnie, ale nie tak, jak dziś. Nigdy jej takiej nie widziałam. Była ubrana cała na czarno w top przypominający krótki gorset wysadzany kryształami na miseczkach. Był bez ramiączek w mocno wycięty w serce. Spodnie miały wycięte dziury. Przez krótki top i biodrówki, prawie cały jej brzuch był widoczny. Wszystko dopełniły botki na zabójczo wysokiej koturnie, wysadzane z tyłu ćwiekami. Makijaż był bardzo ciemny, a włosy rozpuszczone oraz narzuconą na ramiona skórę.



Dary Anioła - Inna Historia Część 3Onde as histórias ganham vida. Descobre agora