Untitled Part 31

4.8K 251 23
                                    

Patrzyłem na dziewczynkę z bólem serca. Rodzice nawet nie zauważyli, że brakuje im jednego dziecka. To wzbudziło we mnie nową burzę emocji. Kurczowo trzymałem koło zębate w ręku. Przymknąłem jedno oko i z wielką precyzją wycelowałem w dziecko. Było tylko słuchać, jak ostrze przebija dziecięcą czaszkę. Dziewczynka upadła, nie wydała z siebie żadnego dźwięku.
-Dobra robota ! Teraz w nogi ! - Usłyszałem głos Jonatana. Prawie zapomniałem, że jeszcze tu jest.
Nie miałem zamiaru odchodzić. Jego palce, na których była świeża krew tylko mnie zachęcały do następnego działania.
-Krew...- wypowiedziałem prawie bezgłośnie. Jednakże Jonatanem na te słowa aż zatrzęsło. Spojrzałem w jego piwne oczy i obaj wiedzieliśmy co robić.
Bez zawahania wyjąłem ze swojej torby nóż. Zacisnąłem palce na trzonie i dałem znak chłopakowi. W jego oczach pojawiła się mała iskierka, kolor tęczówek zmienił barwę. Były teraz czarne.
Nie chciałem, żeby cała ta akcja potoczyła się szybko. W mig ułożyłem plan i zaproponowałem go Jonatanowi. Chłopakowi na samą myśl ciekła ślina.
Moja postać wychyliła się zza krzaków. Szedłem pewnie. Małżeństwo bawiło się jeszcze z ich ostatnią córeczką. Nie spostrzegli, że stracili dwoje dzieci. Stanąłem za mężczyzną i musnąłem go nożem po plecach. Bardzo delikatnie, żeby tylko poczuł, że tu jestem. Postawna osoba odwróciła się i wtopiła swoje spojrzenie we mnie.
Spojrzał w dół, zobaczył mój nóż. Zrobił dwa kroki do tyłu. Popatrzył na żonę i dziecko. Wskazującym palcem kazał im uciekać. Przewidziałem jego ruchy. Kobieta z dziewczynką zaczęły biec na oślep. Wtem poczułem obok siebie szybki, orzeźwiający wiaterek. Koło mnie przebieg Jonatan. Miał pianę na ustach, a w ręku nóż i pręt.
Mężczyzna, który cały czas stał przede mną wzdrygnął się. Nie chciałem, żeby mi zwiał ,więc lekkim ruchem rzuciłem nożem jak rzutką w jego klatkę. Padł. Zwijał się z bólu i krzyczał. Polubiłem patrzeć na cierpienie. Ukucnąłem obok niego i przejechałem nożem po jego ubraniu, rozcinając je. Zobaczyłem niemałą ranę. Z torby wyjąłem pręt kolczasty, którym przywiązałem mężczyznę do drzewa. Sam się trochę pokaleczyłem, ale delikatnie. Spojrzałem w jego krzyczące o pomoc źrenice. Wziąłem mój tasak do rąk. Powoli jak żółw zacząłem ucinać, łamać jego palce. Dławił się bólem. Gdy zabrakło mi już palców postanowiłem wyjąć śrubokręt. Na samym początku nie miałem pojęcia, po co mi on. Jednakże teraz się bardzo przyda. Pokazałem ofierze moją kolejną broń, chłopaka przeleciał strach.
Szybki i zdecydowanym ruchem wtopiłem narzędzie w jego polik. Przebiłem go o raz i wybiłem dwa zęby. Zaczął skowyczeć i drzeć japę. W tej samej chwili jakieś palce przejechały mi po karku. Poczułem, jak włosy mi się jeżą. Odwróciłem powoli głowę i zobaczyłem twarz.
Tak to tylko Jonatan z maską krwi na twarzy. Miał przy sobie ładne buty, zapewne tej kobiety. W drugiej ręce trzymał sukieneczkę, jak się domyślacie była to rzecz należąca do córki mojej ofiary.
-Kurde, stary ile Ty będziesz się z nim jeszcze bawił !? Spadamy ! -Zaczął krzyczeć na mnie Jonatan.
Obojętnie poruszyłem ramieniem. Wstałem i wlepiłem wzrok w konającego mężczyznę. Od niechcenie wycelowałem w jego głowę nożem. Jak się domyślacie, trafiłem.
Z Jonatanem rozmawiałem o całej akcji. Był bardzo ze mnie dumny, tak samo, jak ja z siebie. Wróciłem dumny siebie. Opowiedziałem wszystko i znowu dostałem ogrom pochwał. Czekałem teraz na kolejne szkolenia... Tylko ciekawe z kim !?

------------------------------------------------------------------------

Przepraszam, że tak krótki rozdział, ale tak wyszło... Dziękuje, że czytacie !

Najpiękniejsza ŚMIERĆOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz