Untitled Part 24

6.8K 314 41
                                    


Skubana miała dużo siły. Wyczołgała mnie z salonu i zawlokła do sypialni. Straciłem ją z oczu. Panicznym wzrokiem szukałem telefonu, żeby zadzwonić po pomoc. Tak ! Był! W moich oczach pojawiła się iskierka nadziei. Leżał na małej komodzie przy łóżku. Jakieś trzy metry odemnie. Wiedziałem, że mi się uda. Zcisnąłem z całej siły brzuch, a w usta wsadziłem małą poduszkę, która była z boku. Nie chciałem, żeby usłyszała jakikolwiek mój jęk.
Odpychałem się jedną ręką. Czas przedłużał się. Uszami nasłuchiwałem jakichś kroków. Na moje szczęście ich nie usłyszałem. Czołgałem się w stronę komody. Już nie daleko. Kwaśny wyraz twarzy zmienił się w lekki uśmiech.
- Moment tego bólu i będzie wszystko dobrze.-Powtarzałem sobie.
Chwyciłem za mojego samsunga. Szybko odblokowałem telefon i wybrałem numer na policję. Czekałem, aż ktoś odbierze. Nagle ciach ! Poczułem cholerny ból. Nie miałem już w rękach telefonu. Leżał teraz obok mnie, ale, co było obok niego ?! Nie mogłem uwierzyć w to, co widze! Spojrzałem panicznie na rękę. Miałem na niej wyrytą literę W. Ręka była cała we krwi. Zacząłem się drzeć. Ból był nie do wytrzymania. Zapomniałem o kuli w brzuchu i zająłem się tym bólem. Po chwili uświadomiłem sobie, że za moimi plecami stoi jakaś postać. Nie trudno się domyślić, że to Weronika. Miała w ręce jeden z najostrzejszych noży w domu. Trząsłem się jak cholera. Z jej ust nie wypływała piana, ale krew. Soczysta, bordowa krew. Patrzyła na mnie czarnymi ślepiami. W panice zacząłem się czołgać w stronę ścian, by być, jak najdalej od niej.
Stała w bezruchu. Przyglądała mi się. Zrobiła kilka kroków do przodu. Uklęknęła przy mnie i zbliżała swoją głowę do mojej. Próbowałem się obkręcać na wszystkie strony, żeby tylko na nią nie patrzeć. Nasze nosy się stykały. Nie chcący otworzyłem oczy. Patrzyła na mnie jak nigdy. Strach przed nią mnie sparaliżował i chyba zemdlałem. Nie pamiętam, co stało się później. Przynajmniej w tamtej chwili nie czułem żadnego bólu, co było bardzo przyjemne.
Niestety wszystkie piękne chwile, kiedyś się kończą. Obudziło mnie uderzenie w głowę. Potem kolejne i następne. Trzymała mnie za nogi i ciągała ze schodów. Uderzałem głową, o każdy jebany schodek. Nie mogłem wytrzymać. Wszystko mnie bolało. Znowu odczułem ból brzucha i ręki. Do moich oczu napłynęły łzy.
Usłyszałem jakiś nieznany mi głos. Weronika nie była sama. Przetarłem oczy, żeby sprawdzić, co się dzieje. Byłem na parterze. Na szczęście pokonałem wszystkie schodki i moja głowa jest cała. Weronika przy wejściu stoi i gada z jakimś facetem. Wtedy nie byłem nawet zazdrosny. Byłem pewien, że ten koleś będzie następny. Chciałem usłyszeć, o czym gadają, ale byłem za daleko i zrozumiałem tylko parę słów.

-Kamil do cholery jasnej! Miałeś być wcześniej i pomóc mi go znieść! Jak zwykle ciebie debilu nie było! - Zaczęła na niego krzyczeć.
Chłopak patrzył na nią dość nieprzytomnie. Jakoś nie był wystraszony jej podniesiony tonem głosu.
-Co może to znowu moja wina ? Przecież, to Ty zwiałaś ! Ja szukałem Cię przez pół kraju idiotko! Weronika nie wiesz, jak się martwiłem, a teraz mi z takim tekstem wyjeżdżasz !? Serio ? Dobra bierzmy go i z głowy ! Gliny już cię szukają, znaleźli jakiś trop. Musimy wiać. - Powiedział pośpiesznie.
Najwyraźniej nie chciał tracić czasu. Nie przypomniał chłopaka, który zadaje się z morderczynią.
Wiedziałem, że razem współpracują. Czemu, tego nie zauważyłem wcześniej ? Byłem głupi, ślepy i zakochany !
Poczułem, jak się unoszę. Tak, właśnie ten Kamil wziął mnie na bark. Idąc walnąłem kilka razy w ścianę i futrynę. Moja głowa miała tego naprawdę dość. W sumie nie tylko ona. Wpakował mnie do auta, a raczej do bagażnika. Było ciemno i zimno, to aż dziwne, bo akurat kończyły się wakacje. Nie wiedziałem, gdzie mnie wiozą ani, co się ze mną stanie. Bałem się cholernie. Próbowałem podsłuchać, o czym gadają.

-No teraz genialna Weronisiu, powiedz, gdzie mamy jechać ! - Zaczął chłopak.
Usłyszałem mocne uderzenie. Coś się tam stało, ale nie wiem co.
-I co się głupio pytasz !? Katowice, na ulicę Olszewską ! Jedź jak najszybciej i nie robimy postoi ! - Zaczęła groźniej tak, jak umiała najlepiej.
-Zgięło cię !? Ja tam nie jadę ! Po pierwsze to za daleko! A po drugie tam są same nawiedzone mieszkania! Nie jedziemy tam! - Mówił z przekonaniem, z którym ja nigdy nie potrafiłem mówić.
Zapadła dość dziwna cisza. Nikt nic nie mówił, radia nie było słychać. Nawet sam samochód nie wydawał głośnych dźwięków. Bałem się ciszy. Wiem, że miałem straszną przeszłość i, że też zabijałem. Teraz się boje, cholernie !

Najpiękniejsza ŚMIERĆWhere stories live. Discover now