Rozdział 5

84 4 0
                                    


Co się dzieję? Pomijając fakt, że znajduję się w szpitalu psychiatrycznym. Pomijając również fakt, że znalazłam się tu przez pomyłkę. Patrząc w ścianę wiedziałam, że to dopiero początek. Muszę z stąd wyjść i uciec od tego miejsca. Czuję, że to się tak szybko nie skończy. Wszystko może się zdarzyć. Nawet tu. Wiem, że to nie sen i muszę być silna. Ale jak? Jak mam zacząć od nowa, jeśli oni mi nie wierzą?

- Diano, twoje leki.- Powiedziała pielęgniarka. Wstałam z miejsca i podeszłam do niej.

- Nie chce ich.

- Musisz je wziąć.- Powiedziała poważnym tonem. Podeszła do małego stoliczka i je postawiła.- Między nami to mam nadzieję, że nie długo z stąd wyjdziesz.- Mówiła nie patrząc na mnie. Spojrzałam w stronę drzwi. Są otwarte. To dla mnie szansa. Ucieczka. Oblizałam delikatnie usta. Spojrzałam jeszcze raz na pielęgniarkę, która coś do mnie mówiła. Jednak jej nie słuchałam. Powolnym krokiem zaczęłam się kierować w stronę drzwi. Idąc małymi kroczkami powstrzymała mnie jakaś wewnętrzna siła. Mówiąca, że nie mogę tego robić. Stanęłam i wpatrywałam się w korytarz. Ona się obróciła.- Dziecko, co ty robisz?- Spytała. Obróciłam się do niej i posłałam jej nie winny uśmiech.

- Nic.- Odpowiedziałam.

- Gdyby, twój prowadzący lekarz się o tym dowiedział..- Nie skończyła, bo wiedziałam sama. Zostanę tu do zasranej śmierci. Pewnie to chciała powiedzieć.

- Nie musisz kończyć.- Powiedziałam i podeszłam do niej.- Wiem co by się stało.- Dodałam i minęłam ją. Wzięłam lekki i usiadłam na łóżku. Wpatrywałam się we mnie, a ja w nią.- Ile tu pracujesz?

- Jakieś dwa lata.- Odpowiedziała.

- Dlaczego akurat w szpitalu psychiatrycznym?- Spytałam.

- Dlatego, że lubię być wśród ludzi.- Odpowiedziała.- Zaraz przyjdę po Ciebie i pójdziesz na sesję.- Dodała. Wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Położyłam się, na łóżku i wpatrywałam się w sufit. Skoro to jest piekło na ziemi, to gdzie jest niebo? Co się dzieję, na tym świecie? Co się dzieję ze mną? Otworzyły się drzwi. Do łóżka podszedł pielęgniarz. Wstałam więc, a on łapiąc mnie za ramię zaprowadził do gabinetu. Znowu zada te same pytania. Jeśli uważa mnie za osobę chorą psychicznie przez ten wypadek, to dam mu odpowiedzi, które chce usłyszeć. Usiadłam na drewnianym krześle. Gabinet był elegancko urządzony. Regały z książkami i parę zdjęć. Na biurku stał komputer, kubek z ołówkami i długopisami. Obok komputera leżały jakieś papiery i teczki. Cicho westchnęłam, a do gabinetu wszedł ten sam mężczyzna co na mojej pierwszej rozmowie.

- Witam Cię Diano.- Powiedział i usiadł za biurkiem.- Jak się dziś czujesz?

- Lepiej.- Odpowiedziałam z udawanym uśmiechem.

- Zaczynamy?- Pokiwałam głową, że jestem gotowa, a on otworzył jedną ze swoich teczek.- Czy słyszysz jeszcze głosy?- Spytał.

- Nie.

- Jakieś sny?

- Nie.

- Masz jeszcze jakieś myśli samobójcze?

- Nie.- On zaczął coś notować. Ja próbowałam odgadnąć co, ale nie umiałam.- Kiedy stąd
wyjdę?- Mężczyzna spojrzał na mnie.

- Jesteś już bliska mety, Diano.- Powiedział, a ja się lekko uśmiechnęłam.

- Jest jakaś szansa, że w tym tygodniu?

- Nie mogę Ci tego zapewnić. To zależy od Ciebie. Jednak po dzisiejszej rozmowie, mogę Cię przepisać na odział otwarty.- Powiedział, a we mnie urodziła się mała nadzieja. Nadzieja na to, że w końcu z stąd wyjdę.

Dark secret/H.SWhere stories live. Discover now