Cisza

637 69 14
                                    

   Wszyscy spojrzeli na mnie i bez żadnego słowa sprzeciwu wstali ze swoich miejsc. Laro skierował swoje kroki w kierunku kajuty pilota, natomiast Marim i Ben udali się do swoich pokoi.

   - Kierunek Malastare! - krzyknął, rozradowany swoim zwycięstwem w kwestii kierunku dalszej drogi, Hemings.

   Spuściłam wzrok na medalion. Metal błyszczał w świetle rzucanym przez jarzeniówki Almy Caroo.

   - Nienawidzę cię, Camalo - szepnęłam, marszcząc brwi.

   - Dobrze wiem, że tak nie jest - odezwał się głos Chissa w mojej głowie.

   - Dlaczego nie powiedziałeś mi, komu nie mogę ufać? - warknęłam.

   - Sama zauważyłaś, że skończył się nam czas. - Oczami wyobraźni widziałam jak prycha i wzrusza ramionami.

   - Powiedz mi więc teraz! Dopóki możesz. - Odpowiedziała mi cisza. - Kim jest ta osoba? Haru? Laro? - Nadal nie słychać było odpowiedzi. - Kogo? Może Marim? Albo Kylo? Samej sobie?

   Buczenie rozgrzewanych silników było jedynym odgłosem, który słyszałam. Żadnej odpowiedzi.

   - Camalo! - warknęłam.

   Medalion wyślizgnął się z mojej dłoni. Srebrny łańcuszek błysnął i musnął wąskie palce. Metal upadł na ziemię z cichym brzękiem, odbijając się co chwile od podłogi.

   - Co ja mam z tobą zrobić? - spytałam, krzywiąc się w grymasie. - Nie możesz mi powiedzieć komu mam nie ufać? Chyba jest to ważne, prawda?

   Schyliłam się i ujęłam naszyjnik. Założyłam go szybko na szyję i staranie schowałam go pod ubraniem.

   - Nienawidzę cię - pokręciłam głową.

   Wstałam z kanapy i naciągnęłam rękawy na dłonie. Przestrzeń kosmiczna była zimna. Chyba, że był to skutek smutku i rozczarowania.

   Przeszłam przez wąskie przejście i usiadłam na miejscu pasażera w komorze pilota. Spojrzałam na kokpit jarzący się od przeróżnych kontrolek i guzików. Laro sprawnie poprawiał wajchy i wciskał niektóre przyciski. Nie znajdowaliśmy się już w hangarze. Lecieliśmy z dala od generała Huxa i jego Stellardeath'u.

   - Nie wiedziałam, że już wystartowaliśmy - przerwałam krępującą ciszę.

   - Wszystko dzięki sprawnej ręce pilota. - Uśmiechnął się pod nosem, mrużąc oczy. Wpatrywał się w jakiś punkt przed nami.

   - Boisz się? - spytałam, przypatrując się jego rudemu zarostowi, którego nie golił odkąd przemycił mnie z Ornoru.

  - Czego? - zmarszczył brwi, przyciągając do siebie nieco joystick kierujący.

   - Czegokolwiek. - Wzruszyłam ramionami, nie wiedząc, czemu w ogóle o to pytałam. - Lub kogokolwiek.

   Hemings spojrzał na mnie z ukosa, nie tracąc z oczu trasy.

   - Boję się o ciebie, panienko - odpowiedział poważnie.

   - O mnie? - Usiadłam wygodniej.

   - To wszystko jest dla mnie zbyt podejrzane. Minęło sporo czasu, odkąd nie dałem znaku życia Ruchowi Oporu. Baza także nie otrzymała dostawy droidów. Powinni wysłać o tym raport do centrali. W każdym ze scenariuszy powinni zacząć nas szukać. Alma Caroo posiada przecież nadajniki.

   - Złapali nas prawie po wizycie u Haru - zauważyłam. - Może poskładali wtedy kawałki układanki i zrozumieli, gdzie się podzialiśmy.

   - Próbowaliby nas odszukać - kręcił głową. - Haru nie pozwoliłby przecież na to, abyś opuściła Ornor z Renem. Nie darzy go jakimkolwiek zaufaniem. Nie jak ty.

ZakazaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz