Part 24

740 80 13
                                    

Luke

Przeglądałem kolejne gazety z artykułami dotyczącymi rozprawy sprzed tygodnia. Był to dla mnie i wszystkich zresztą bardzo ciężki czas, a zwłaszcza dlatego, że Diana jakby zapadła się pod ziemię. W ośrodku nikt nie chce nic powiedzieć, jej siostra i dziadkowie wyprowadzili się prawdopodobnie do Europy, a nawet dziennikarze nie nagłaśniali nic o niej. Wygląda to tak jakby ona starannie wszystko ukryła by schować się przed otaczającym ją światem.

Ja sam obecnie oczekiwałem na jakąkolwiek odpowiedź po drugiej stronie słuchawki, licząc na rozmowę z kimś pracującym w ośrodku, w którym podobno jest Diana, ale do tej pory nikt się nie odezwał.

Sfrustrowany rzuciłem komórką o kanapę, trafiając nim o nogę Ashton'a.

-Ty idioto!- krzyknął, rozmasowując bolące miejsce.- Ja rozumiem, że jesteś zły, ale nie chcę przez to cierpieć!- patrzył na mnie z gniewem w oczach.

-Wyobraź sobie, że osoba, która jest dla ciebie tak cholernie ważna nagle znika.- powiedziałem do niego z nadzieją, że mnie zrozumie.

-Luke my nie rozmawiamy o zwykłej dziewczynie, spotkanej przypadkowo na ulicy, ale o osobie przypadkowo spotkanej w zakładzie psychiatrycznym.- starał się mi to wyjaśnić, lecz nie miałem zamiaru słuchać jego wykładów o zdrowym rozsądku, którego sam w pewnych kwestiach nie posiadał.

-Przestań.- ukryłem twarz w dłoniach, siadając obok niego. - To jest kurwa trudne.- dodałem.

Ash westchnął cicho, stukając o coś palcami. Wiedziałem, że zaraz zabłyśnie jakimś niezwykłym pomysłem, który w pewnym sensie mimo wszystko będzie słuszny.

-Gdybyś tak zaczął się umawiać z jakąś dziewczyną? Z Mary na przykład. Mógłbyś wtedy jakoś zapomnieć.- w tym momencie cofam moje przemyślenie o słuszności jego decyzji.

-Może od razu zaproponuj Hoodowi i Cliffordowi trójkącik gejowski z jednorożcem?- uniosłem brew, dając mu do zrozumienia o jego głupocie.

-Ja chcę tylko pomóc.- bronił się.

-No to pomagaj, a nie pogarszaj.- machnąłem rękami. - Jesteś psychiatrą, czy nie? Znajdź po znajomości ten ośrodek, dogadaj się z kimś i załatw mi rozmowę z nią.- powiedziałem, wymyślając na poczekaniu coś na wzór kolejnego planu włamania na jakiś obiekt.

-Nie.- zaprzeczył od razu. - Nie ma mowy, że dam się w to znowu wciągnąć i ty też tego nie zrobisz.- spojrzał na mnie ostrzegawczo.

Wywróciłem oczami, ponieważ on niestety miał rację.

-Więc co mam zrobić?- spytałem, tracąc powoli nadzieję.

Irwin podniósł się z kanapy i wzruszył ramionami, odchodząc powoli do wyjścia.

-Nie wiem. Możesz żyć dalej bez niej, albo poczekać tek kilka miesięcy i zacząć śledztwo by ją znaleźć. Jest jeszcze szansa, że sama wróci.- uśmiechnął się pocieszająco, wychodząc już na zewnątrz.

Zostałem teraz sam z moimi bezsensownymi przemyśleniami i niesamowicie pustym domem, który jeszcze kiedyś był wręcz przyjemny dzięki tej ciszy, ale teraz czegoś mi brakowało... Mimo wszelkich starań nadal myślałem o brunetce, która miała obsesję na punkcie plaży i masła orzechowego, która w ten nieśmiały sposób pytała o pozwolenie w sprawie wzięcia prysznica, która z fascynacją obserwowała każdą najprostszą rzecz i mimo swego niejednokrotnie dziecinnego zachowania zdawała się być taka poważna i opanowana.

Powoli wchodziłem po schodach na górę by przejść do jej dawnego pokoju. Teraz wszystko co tu się znajduje przypomina mi o niej, a głównie dlatego, że to właśnie w tym pokoju pocałowałem ją pierwszy raz, czując coś czego nawet nie umiałem określić słowami.

Położyłem się na materacu, zatracając w przyjemnych wspomnieniach, które jednocześnie coraz bardziej mnie dobijały.

Diana

Ruth, czyli moja opiekunka zaprowadziła mnie z powrotem do mojego pokoju. Codziennie miałam jakieś zajęcia z integracji i innych rzeczy przydatnych na wolności.

-Jak ci się dziś podobało?- zagadnęła radosna kobieta.

Lubiłam ją. Potrafiła wzbudzić we mnie bardzo radosne myśli i faktycznie pomagała mi z każdym dniem tej kilkumiesięcznej terapii.

-Całkiem fajnie, lepiej niż ostatnio.- odparłam, siadając na moim łóżku.

-Myślisz, że dasz sobie radę?- ciągnęła, rozpoczynając naszą codzienną rozmowę.

-Myślę, że tak, ale mimo wszystko liczę na twoją pomoc nawet po zakończeniu terapii.

Ruth uśmiechnęła się do mnie serdecznie, przytakując głową. Kobieta zapewniała mnie zawszę, że wolność i życie na niej jest jeszcze piękniejsze niż jedzenie masła orzechowego po dekadzie jedzenia czegoś co przypominało kocie rzygi.

-Co z tym chłopakiem?- uśmiech powiększył się na jej twarzy.

-Jakim?

-Tym z sądu?- lekko trąciła mnie ramieniem.

Domyśliłam się, że chodzi jej o tego cholernego detektywa, przez którego wypłakałam w poduszkę ostatni tydzień. Wiem, że to też jest moja wina, ale wszystko to co zrobiłam było dla niego... Jak on sobie to wszystko wyobraża? Ja z wykształceniem na poziomie, który ma po sobie wiele do życzenia i stanem psychicznym, który musi być kontrolowany.

-On i ja jesteśmy jedynie nic nieznaczącymi znajomymi.- powiedziałam twardo, a Ruth parsknęła niekontrolowanym śmiechem.

-Nic nieznaczącymi? Skoro tak, to czemu on codziennie dzwoni i wypytuje o Dianę O'Connell?- spytała radośnie.

Moje oczy otworzyły się szerzej, a policzki przybrały różowy kolor. Byłam w szoku, choć to było do przewidzenia, ale jednak to miłe, że próbował się skontaktować. Jestem jednak ciekawa ile jego próby potrwają...

- Pewnie chce mi coś jedynie przekazać. Jakaś wiadomość i tyle.- wzruszyłam ramionami, udając obojętną.

Kobieta westchnęła, podnosząc się.

-Wiesz...- zaczęła.- Gdyby to była zwykła wiadomość to nie dzwonił by co piętnaście minut za dnia i nocy.- oparła się o framugę drzwi. - Możesz się tu ukrywać i wmawiać mi, że on nic nie znaczy, ale "to" i tak prędzej, czy później cię dopadnie.- zachichotała radośnie, nawiązując do wzajemnych uczuciach i tych wszystkich innych rzeczach, w które do tej pory nie wierzyłam.

Nadal twierdzę, że on będzie szczęśliwszy dopóki mnie nie będzie w jego życiu, a to, że ja będę cierpieć nie jest w tej chwili istotne. Przez przeszło dekadę potrafiłam wypędzić z siebie uczucia, więc teraz też to zrobię... Czas zniknąć.

Od Autorki:

Hej Kochani♥!

Wiem, że zawaliłam bo rozdziału nie było chyba rekordowo długo, ale jednak trudno było mi pisać ten (dość krótki) rozdział, a zwłaszcza, że został jeszcze epilog.

The Lullaby || l.h Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz