Part 19

791 86 14
                                    

Luke

Calum był strasznie szczęśliwy, ponieważ mógł wziąć udział w jak to ujął "akcji godnej Bond'a". Dla niego to była jakaś super przygoda, a ja miałem nadzieję, że ją przekonam do wyjścia z tamtego dosłownego domu wariatów.

-To była Diana?- zagadnął mnie Cal.

Odwróciłem głowę w jego stronę, ponieważ wcześniej tak jak mam w zwyczaju opierałem ją o szybę samochodu.

-Tak.- westchnąłem ciężko. -Chce by wyszła na wolność na stałe.- dopowiedziałem.

Brunet uniósł wysoko brwi, spoglądając na mnie ukradkiem.

-Wiesz, że ona jest chora?- upewnił się.

-Ona jest inna.- zaprzeczyłem szybko.

Kusi mnie by wyjawić komuś prawdę bo wtedy przynajmniej uniewinnią Dianę, ale jaki to będzie miało sens skoro będzie na mnie wściekła, ponieważ zamkną jej matkę.

-Jeśli jest inna to udowodnij to.- powiedział, zatrzymując się na czerwonym świetle.

-Problem w tym, że ona nie chce bym to zrobił.- zacząłem mamrotać.

-No to sobie odpuść, albo po prostu zacznij myśleć logicznie.- wywrócił oczami. - Ona jest teraz zamknięta w zakładzie psychiatrycznym, więc jakim cudem miałaby się dowiedzieć, że prowadzisz śledztwo w jej sprawie?- zapytał.

Hood miał rację, ale to co mówił wiązało się z ryzykiem. Mogłem nawet nieświadomie przyznać się do włamania i wypuszczenia pacjentki ze szpitala, a tego raczej nie chcę.

-Mogę spróbować, tylko niestety będę potrzebował ciebie.- szturchnąłem go w ramię.

-A co mam niby zrobić?- lekko się przeraził.

-Czasem będziesz musiał mnie zastąpić w pracy?- uśmiechnąłem się błagalnie za co otrzymałem jego mordercze spojrzenie.

-Czy ty sobie zdajesz sprawę z tego, że od kiedy rozwiązałeś tę słynną sprawę morderstw, to Morgan jest nie do wytrzymania i już pięć minut patrzenia na jego mordę wywołuję u mnie ataki kurwicy, a co dopiero kilka godzin dłużej z nim w pracy?- mówił przerażony.

-Proszę cię. To sprawa życia i śmierci.- prosiłem go.

Calum ułożył usta w cienką linię, kręcąc głową wypuścił ze świstem powietrze z płuc.

-Ale liczę na solidne wynagrodzenie.- zgodził się, podjeżdżając samochodem pod mój dom.

Zadowolony podziękowałem mu i wysiadłem z samochodu. Chcę wykorzystać jego pomoc już jutro bo im szybciej się tym zajmę tym prędzej brunetka wyjdzie na wolność.

***

-Hood do jasnej cholery nie panikuj!- warknąłem do telefonu.

-Jak mam nie panikować skoro nasz kochany szef non stop do mnie przyłazi i żali się ze swoich problemów rodzinnych?!- krzyknął.

-Nie mogę nic na to poradzić, a poza tym to właśnie prowadzę, więc nie obraź się, ale mam teraz trochę zajęte ręce.- powiedziałem spokojnie.

Jechałem właśnie do matki Diany by jeszcze raz z nią porozmawiać i jakoś namówić do współpracy. Nie obchodzi mnie to, czy ona będzie chciała rozmawiać, czy nie bo i tak chcę uzyskać od niej chociażby coś co mogłoby uniewinnić jej córkę.

Przejechałem obok znaku informującego, że właśnie znalazłem się w miasteczku zamieszkanym przez panią O'Connell i jej młodszą córkę. Coraz szybciej przemierzałem ulice, mijając kolejne domy, sklepy i inne budynki aż w końcu zaparkowałem tuż pod niebieskim domkiem.

The Lullaby || l.h Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz