#Rozdział 10.

102 7 2
                                    

Nathaniel otworzył drzwi i zaśmiał się głośno. Nie wiedziałyśmy z mamą o co mu chodzi, więc poszłyśmy w stronę korytarza i ujrzałyśmy mężczyznę, który trzyma wielki bukiet kwiatów i bombonierkę w kształcie serca. Chłopak odebrał rzeczy od "listonosza" i podał dla mnie i dla mamy.

- Jakieś chwasty dla was. Macie wielbicieli. -Zaśmiał się i poszedł na górę do swojego pokoju.

- Bardzo śmieszne. -Powiedziałam spoglądając na kwiaty.

W sumie ciekawiło mnie kto wpadł na tak genialny pomysł by zrobić z samego rana taką niespodziankę. Mama włożyła bukiet czerwonych róż do flakonu, a ja odstawiłam czekoladki na stół.

- Mamo, te kwiaty są śliczne, nieprawdaż? Może w tym bukiecie jest jakiś liścik? -Spytałam.

- Masz rację córeczko. Poczekaj. -Zaczęła przebierać między liśćmi w poszukiwaniu karteczki.

Po paru sekundach mama wyjęła małą karteczkę i zaczęła ją czytać. Kiedy przeczytała złapała się za głowę i przerwała liścik na pół. Zerknęłam na nią dosyć dziwnie, jednak domyśliłam się, że to chodziło o Arona. I nie myliłam się! Wzięłam kawałki papieru przyłożyłam do siebie i odczytałam treść.

- Nicole spotkajmy się dziś o szesnastej w restauracji. Kocham Cię Aron. Coo?! -Przeczytałam na głos.

- Nie pójdę. -Powiedziała stanowczo mama wyrzucając papierki do kosza.

- Idź, może czegoś ciekawego dowiesz się od niego. W sumie.. Zrobisz jak uważasz.

Czy ja właśnie doradzałam dla mamy by spotkała się z tym kretynem? Oh Kate, przecież go tak nienawidzisz za to co zrobił. Ale z drugiej strony nie chciałam, żeby mama cierpiała przez tego gnojka. Wolałam nie wtrącać się, więc zgarnęłam torbę z przedpokoju, przewiesiłam przez ramię i wyszłam do szkoły. Cały czas miałam w głowie dzisiejszą imprezę i zastanawiałam się kto na niej będzie. W szkole na lekcjach jak zwykle nie uważałam. Megan coś do mnie mówiła, a ja myślami byłam gdzieś indziej. Zdenerwowana szturchnęła mnie w ramię, a ja ocknęłam się spoglądając na nią z przerażeniem.

- Kate, czy ty mnie w ogóle słuchasz? -Powiedziała nieco głośniej.

- Yyy.. ja.. Tak, słucham cię przecież. -Próbowałam wybronić się.

- Właśnie widzę jak ty mnie słuchasz. -Westchnęła siadając obok Angeli i Natalii.

Nie wiem co się ze mną działo. Zawsze byłam w szkole taka rozgadana, a dzisiaj wyjątkowo cicha. Nie poznawałam samej siebie. Czy to przez tą dzisiejszą imprezę sprawiało, że byłam nieobecna? A może wczorajszy mecz? Każda lekcja dłużyła się jak zwykle, jednak w końcu dotrwałam do końca. Z tego co mi wiadomo to klasa mojego brata kończyła lekcje o tej samej co ja, jednak nie zauważyłam nigdzie Nathaniela. Pewnie urwał się wcześniej z lekcji cwaniaczek. Ile bym dała żeby tak uciec, jednak dopiero jest początek roku szkolnego i tak nie wypada uciekać. Może uda mi się namówić dziewczyny na wagary za parę tygodni. Tego dnia wracałam sama do domu, gdyż Megan musiała coś jeszcze załatwić, w sumie mówiła mi co takiego, ale tak szczerze to nie słuchałam jej. Z tego co tylko udało mi się zapamiętać z naszej rozmowy to miała zajść po mnie około godziny dziewiętnastej. Musiałam wrócić dość szybko do domu by przygotować się na imprezę. Wchodząc do domu usłyszałam wesołe szczekanie Ravela. Przywitałam się z nim i szybko udałam się do swojego pokoju zrzucając torebkę z siebie. Miałam jeszcze dużo czasu, jednak wolałam nieco wcześniej przyszykować się. Korzystając z okazji, że byłam sama w domu poszłam szybko do toalety i wzięłam długą, kąpiel, a następnie stanęłam przed lustrem i zaczęłam przeglądać się w nim. Nie miałam pomysłu na fryzurę więc podkręciłam końcówki włosów lokówką i poprawiłam makijaż, który był trochę rozmazany. Wyszłam z łazienki i poszłam do kuchni by zrobić sobie coś do jedzenia. Mamy nie było w domu, zapewne poszła spotkać się z Aronem, a Nathaniel.. No właśnie.. Gdzie był mój kochany braciszek? Chwyciłam za komórkę i wykręciłam numer do tego przygłupa. Po kilku sygnałach w końcu odebrał.

Wybacz mi TommyWhere stories live. Discover now