Rozdział 13

527 38 0
                                    

Okładka książki się zmieniła, mam nadzieję, że na lepsze ;)

- Musimy się naradzić - Odrzekł tato.
Zebraliśmy się w kupie, i każdy przedstawiał swoją propozycję.
Tata:
- Nie znamy jej. Kiedy będziemy spać, mogą poderżnąć nam gardla. Są to jeszcze dodatkowo dwie gęby do wyżywienia.

Mama:
Powinno się ludziom pomagać, ze względu na wszystko.

Rafał:
Nic nie powiem, ja tu nie dowodzę.
I w ten sposób przekazał mi pałeczkę.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Popierałem mame i tate.
- Mogą sie do nas dołączyć ale muszą spać na zapleczu. Wszyscy będą stać na warcie i obserwować czy wszystko jest jak w najlepszym porządku.
Wszyscy się zgodzili. Powiedzieli im o warunkach, jakich muszą przestrzegać.
- Jak macie na imię? - Zapytała ich mama.
- Emma i Carl. Pochodzimy z Ameryki.
Miałem nadzieję, że zapoznam sie z Carl'em i będziemy dobrymi kolegami, bo przyjaciół na tym świecie już nie ma.
Zbliża się noc. Ustalamy kto będzie stał dzisiaj na warcie. Wypadło na mnie.
Kiedy wszyscy położyli się spać, podszedł do mnie tata. Dał mi pistolet.
- Używaj w ostateczności.
I poszedł spać. Zabrzmiało to poważnie.

Zbliżał się już poranek. Wszystko było w porządku, Emma i Carl spali w zapleczu i nie wychodzili.
Nagle usłyszałem strzały. Wszyscy się obudzili. Podeszliśmy pod okno, oderwaliśmy kawałek plakatu i ujrzeliśmy jak za jakimś facetem biegnie stado zombie. Było to te, które nas goniło od czasu ucieczki z domu. Niespodziewanie mężczyzna zmienił kierunek, i biegł w naszym kierunku.
- Otwórzcie drzwi, pomóżcie mi, prosze! - Wydarł się na całą ulicę.
Nie zdążył przed nimi uciec. Ugryzły go w samą szyję. Nie miał szans.

The Walking DeadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz