Rozdział 12

536 44 2
                                    

Miałem nadzieję, że ojciec załatał czymś dziurę w płocie po ostatnim konflikcie z nieznajomym. Tak, dzisiaj w nocy obudził mnie dźwięk wybuchającego granatu, tuż obok mojego domu. Po czym usłyszałem strzały. Wyszedłem z domu na ogródek i ujrzałem dwumetrową dziurę w murze, a z niej wyskoczył mój ojciec.
- Szybko schowaj się z matką.i Rafałrm w domu, ja spróbuję załatać tę dziurę. - Odrzekł mój ojciec.
Jak powiedział, tak zrobiłem. Otworzyłem drzwi i zawołałem Rafała i mamę. Opowiedziałem im o wszystkim.

Właśnie, zapomniałem. Przecież Ja, Rafał i mama postanowiliśmy mu pomóc. Ale nikt nie wiedział ile to może wytrzymać. Postanowiliśmy więc uciec z domu. W końcu za naszymi plecami było 500 zombie. Pobiegliśmy do pobliskiego lasu, aby ich zgubić, udało nam się. Tam odpoczeliśmy i ruszylismy dalej. Minęliśmy dwie wioski, idąc do miasta. Nie mogliśmy wziąć samochodu, gdyż jego hałas sprowadził by ich jeszcze więcej. Znaleźliśmy kiosk w jednym z budynków. Byl to chyba spożywczy. Weszliśmy do niego i wraz z ojcem oczyściliśmy pomieszczenie z zombie. Zakleiłem wraz z Rafałem okna, aby nas nie zauważyli. Ojciec ze mną przeciągnął regał, którym zablokowaliśmy drzwi. Nie czułem się bezpiecznie. Wiedziałem, że wystarczy jeden hałas, a zjawią się te potwory.
- Zapasów starczy nam na dwa tygodnie. - Odrzekł tata.
Nagle ktoś zza zaplecza wyszedł. Była to kobieta z nastoletnim dzieckiem, chyba w moim wieku.
Nie wiedzieliśmy jak się zachować. Lecz ona odparła:
- Możemy się do was przyłączyć? Nie mamy żadnego zadrapania ani ugryzienia. Niestety nie chciałem im wierzyć...

The Walking DeadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz