Rozdział 16

781 65 8
                                    

~Jack~
Rozmawiałem z Mikusiem o moim spotkaniu z Acalią. Troche sie zmieniła. I ciągle trzyma strone, że Mrok jest dobry. Pitch zwraca ją przeciwko nam, ale jednak nie do końca. Bo gdy miała okazje mnie zabić nie zrobiła tego. Nawet ze mną rozmawiała. Ale jak zeszło na temat Mroka wkurzyła sie. Ale ona nie jest zła.
Nagle w bazie pojawł sie tunel Zająca. To nas bardzo, ale to bardzo zdziwiło. Ester nieznosi bieguna, więc odwiedza nas tylko gdy jest to coś ważnego. Ale NIGDY nie zdarzyło mu sie pojawić sie tu dzień przed Wielkanocą! Ktoś umiera czy co?
Po chwili z tunelu wyskoczył Zając wprawiając nas w osłupienie. Na rękach miał Acalie. Ale ona była w opłakanym stanie. Włosy i ubrania były ciemno szare, a cera blada jak papier. Dziewczyna była nieprzytomna, jeśli nie martwa.
Z: Mamy problem - odezwał sie. North wziął dziewczyne z rąk Zająca i zabrał ją do pustego pokoju. Ester spojrzał za nim i wrócił do tunelu, pewnie przygotować wszystko na jutrzejszy poranek. Kiedy w końcu ocknąłem sie z szoku poszedłem do Northa. Może będe mu w stanie jakoś pomóc.
Wszedłem do pokoju. North sprawdził puls i coś szukał w jakiejś księdze. Wyszedł w pokoju nie wiadomo dokąd poszedł. Ja zostałem w pomieszczeniu. Dziewczyna leżała na łóżku. Wyglądała okropnie, a jeszcze dziś widzałem ją, słyszałem jej śmiech. A teraz nawet nie wiemy co jej jest.
North wrócił z miseczką z jakimś płynem.
J: Co to jest? -zapytałem.
N: To ją wzmocni. Powinna sie obudzić za kilka godzin jak nie dni. - powoli wlewał ciecz do ust Acalii.
J: Co jej jest? Wygląda strasznie...
N: Stała sie... taka jak Mrok...
J: Co?! Jak? - taka jak Mrok?! Przecież ona nie była taka jak on. Co on jej zrobił?!
N: No spójrz straciła kolory, jej twarz pokazuje strach nawet jak jest nieprzytomna. Obawiam sie że straciła to co dał jej Księżyc. To co miała chronić
J: Możesz mówić jaśniej bo nic nie rozumiem. Co na miała chronić?
N: Cechy takie jak odwaga, pewność siebie, ciepło i szczęście.- powiedział a ja byłem co raz bardziej zdumiony. Mrok jest zdolny do rzeczy podłych, ale żeby zrobić coś takiego?! I to podobno była jego przyjaciółka! Czegoś takiego nawet po Mroku sie nie spodziewałem.
J: Co będzie gdy sie obudzi? No wiesz. Co z nią będzie skoro nie ma tych cech.
N: Nie wiem... - powiedział i wyszedł z pomieszczenia.
Ja zostałem jeszcze chwile w pokoju.
Wcale nie tak dawno widziałem ją jak skakała wokół Lily. Śmiała sie zachęcała ją do zabawy. Gdy dziewczynce zbierało sie na łzy od razu reagowała. Było w niej coś takiego że każdy chciałby ją poznać. Uśmiechnąłem sie na to wspomnienie. To było naprawde dobre wspomnienie. Usiadłem na skraju łóżka. Teraz wogóle nie przypominała tej dziewczyny którą poznałem kilka tygodni temu. Zrobiło mi sie jej żal. Jak musiała sie czuć wiedząc co zrobił jej "przyjaciel"
J: Wyciągniemy cie z tego. - powiedziałem i wyszedłem.
~następny dzień~
Jak sie spodziewaliśmy Mrok chciał przeszkodzić nam i nasłał koszmary na pisanki. Jednak byliśmy na to przygotowani. Wszyscy zebraliśmy sie w norze i gdy mieliśmy wyprowadzić pisanki na powierzchnie pojawiły sie koszmary. Pokonaliśmy wszystkie. Ani jedna pisanka nie ucierpiała. Mrok znów przegrał. Ale to będzie dopiero początek... niestety.
Po wykonaniu zadania wszyscy sie rozeszliśmy. Mnie jednak zatrzymał Zając.
Z: I co z tą dziewczyną? - zapytał, co mnie szczerze zdziwiło.
J: Nie zbyt dobrze. Do tej pory sie nie obudziła. Jej stan sie nie zmienia. Po co pytasz? Przecież nie znosisz jej.
Z: Egh... -westchnął.
J: Powiesz wreszcie?
Z: Czuje sie winny, tak? Gdyby została z nami nie skończyła by tak... -powiedział szybko.
J: Skąd te wyrzuty sumienia? Przecież to tylko napuszona nastolatka.
Z: Może. Ale gdybym nie powiedział tego to nic by sie nie stało. I jeszcze ta mała...- zaczął sie zastanawiać sie.
J: Lily - powiedziałem za niego
Z: Tak Lily. Ona bała sie o nią. Może nie powinienem oceniać jej tak od razu... - powiedział i spuścił wzrok. No Zając naprawde ma wyrzuty sumienia.
J: No nie powinieneś. Jak ją przeprosisz to zrozumie. Powiem ci jak sie obudzi - powiedziałem i poleciałem na biegun. No kto by pomyślał tym razem to nie ja narozrabiałem.
Gdy wróciłem do bazy zajrzałem do Acalii. Nic sie nie zmieniło. Zrezygnowany opuściłem pokój i poleciałem. Mam swoje obowiązki.
Po kolejnej bitwie na śnieżki mogłem sie już zbierać. Jednak musiałem odwiedzić jeszcze jedno miejsce. Poleciałem do Polski. Szybko znalazłem Lily. Bawiła sie z koleżankami, ale widać było że sie martwi. I ja wiedziałem o kogo.
J: Hej Lily możemy porozmawiać? - zapytałem podchodząc. Lily powiedziała koleżankom, że zaraz wróci i poszła za mną.
L: Jack widziałeś Acalie? - zapytała z nadzieją w głosie.
J: Tak...- powiedziałem powoli- Nie obudziła sie jeszcze, ale nie długo sie obudzi.
L: Napewno? - zapytała niepewnie.
J: Napewno. Nie martw sie o nią. Pomożemy jej. A przyleciałem jeszcze by cie przeprosić.
L: Mnie? Za co? - chyba już zapomniała o tamtym incydencie. Przypomniałem jej. Lily jednak powiedziała że nie jest na mnie zła za to i mi wybacza. Cieszyłem sie bardzo. Lily już musiała wracać. Powiedziałem jej jeszcze tylko, że jak Acalia sie obudzi to sie z nią zobaczy. Wróciłem na biegun. Ponownie zajrzałem do Acalii, jednak dalej nic sie nie zmieniało. Poszedłem do swojego pokoju, który dziwnym trafem był obok pokoju dziewczyny. Naprawde martwiłem sie o nią, ale jedwo ją znam. Wszyscy martwimy sie co będzie potem. Jednak nikt nie wie co sie stanie...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej hej.
Jest next. Mam nadzieje, że sie podoba.
Kometarze i gwiazdki zawsze mile widziane ;)
Do zobaczenia w następnym rozdziale

Moja historia Strażniczki MarzeńWhere stories live. Discover now