- W hotelu. Dzwoniliśmy do nich już wczoraj, ale nie mogli przyjechać. Więc powiedzieli, że będą dzisiaj o ósmej no i byli. Już jedziemy. Będziemy pewnie około 16. Wiesz teraz będzie dłużej jechało, ale spokojnie.

- Jasne rozumiem. Szerokiej drogi. Jedzcie ostrożnie, kocham was.

- Dzięki, my was też. Pozdrów Trisa i Brada - rozłączyła się.

- I jak - zaciekawił się Simpson.

- Już jadą będę tak o 16.

- Ok dalej wstawaj.

- Chyba sobie żartujesz jest 8:30. Wspominałam już, że jestem śpiochem?

- Nie.

- No więc Bradzio ja sobie jeszcze trochę pośpię, a ty w tym czasie zrób pyszne śniadanie.

- Chyba raczej ty żartujesz!

- Uspokój się nerwusku.

- Ejj tylko ja tak mogę mówić.

- Teraz wiesz jakie to wkurzające.


Wstałam.

O 10 poszłam już ubrana do kuchni gdzie czekało na mnie śniadanie.
Wspominałam już, że jestem bardzo przekonywująca osobą?



2 godziny później

- Wychodzę! Idę się trochę przewietrzyć - krzyknął Tris i trzasną drzwiami.

Przed chwilą dzwonił Connor ma wyjść jeszcze dzisiaj ze szpitala.
 Siedziałam na blacie w kuchni z telefonem w ręce. Zawsze tak robiłam w swoim mieszkaniu.

- Czy możesz zejść? - Brad stanął przede mną. Zignorowałam go. - Hallo ziemia- machnął ręka przed moja twarzą. - Lea zejdź chce sięgnąć kubek.

- To sięgnij- powiedziałam nie odrywając wzroku od ekranu telefonu. Bradley westchnął. Podszedł bliżej, ale nie mógł dojść do blatu, bo skuteczni uniemożliwiłam mu to moimi nogami. Więc stanął miedzy nimi i chciał otworzyć drzwiczki do szafki, ale nie mógł. Gdyby je otworzył uderzyłby mnie w głowę.

- Czy ty musisz mi tak utrudniać życie?- spytał, ale ja niezareagowaniem. Wziął mój telefon i włożył do tylnej kieszeni swoich spodni.

- Ej! - oburzyłam się. - Oddaj!

- No to go sobie weź - wzruszył ramionami. Pochyliłam się do przodu, co nie było zbyt wygodne, bo opierałam się głową o klatkę piersiową bruneta. Zaczęłam przeszukiwać jego kieszenie, ale nie znalazłam swojego telefonu. - Wiesz, że nieoficjalnie obmacujesz mój tyłek? - powiedział z zadziornym uśmieszkiem.

- Raczej desperacko szukam mojego telefonu - spojrzałam na niego. Był blisko, zdecydowanie za blisko.

- Jesteś pewna? - nadal stał pomiędzy moimi nogami. Oparł się obiema rękami o blat i położył dłonie po obu stronach mojego ciała.

- Tak-  spuściłam wzrok.

Bradley trącił mój policzek nosem. Uśmiechnęłam się. Położył ręce na mojej talii.

Był jeszcze bliżej.

- Co ty...

- Ciii - przerwał mi, podniósł mój podbródek - Nie myśl o niczym..


Bardzo powoli przysuwał swoją twarz do mojej. Nasze nosy prawie się stykały. Spojrzał mi w oczy jak by chciał zapytać o pozwolenie. Potem po prostu mnie pocałował. Na początku delikatnie jakby bał się, że zaraz mu ucieknę, albo rozpłynę. Potem było tak jak w filmach, albo bajkach. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a pocałunki robiły się bardziej pełne uczuć. Posłuchałam go i nie myślałam o niczym, dałam się ponieść chwili. Opar swoje czoło o moje i wyszeptał:

Don't lose me ||•Bradley Simpson•|| W TRAKCIE EDYCJIМесто, где живут истории. Откройте их для себя