3

18 2 0
                                    

Następnego dnia spotkaliśmy się razem w trojkę. Ja, Mżawka i Royal. Nie policzyłem nowej dziewczyny Roya, bo nie należała do naszej paczki. Jednak należało o niej wspomnieć. Tak dla czystego szacunku. Nazywała się Evana.

Wybraliśmy się do jakiegoś baru na obrzeżach. Każdy wziął sobie shake'a; niedziela była jedynym dniem w którym Roy odpuszczał sobie alkohol. Rozsiedliśmy się w jakiejś czerwonej loży i gadaliśmy. Roy cały czas nawijał o jakimś meczu i rozgrywkach, ale pierwszy raz nie słuchałem go. Tym razem to Mżawka przejęła inicjatywę i zajęła go rozmową i pytaniami na temat zawodników. Evana widocznie też była obeznana, więc i ona gadała jak najęta.

Podparłem się na rękach i słuchając ich jednym uchem, patrzyłem na salę. Po drugiej stronie siedziała Lisa, w gronie swoich przyjaciół. Blond włosy opadały jej na ramiona i kończyły się tuż przy kolanach chłopaka przy którym zajmowała miejsce. Obejmował ją. Nie wiedziałem czemu ten widok tak na mnie zadziałał. Ostentacyjnie zwróciłem głowę w stronę Mżawki. Byłem pewny, że ta dziewczyna jest o wiele piękniejsza od tamtej, która lawirowała między nogami chłopaka żeby wyjść z loży. Może to obłęd Mżawki tak na mnie działał. Ale na przykład Evana była mi tak obojętna jak to, że nie posprzątałem pokoju, czy nadepnąłem na zdechłą muchę. A ona... Lisa była ładna i w pełni normalna. Może nadal stałem przy mojej dziewczynie, bo taki miałem obowiązek. Nigdy nie byłem tak długo z żadną dziewczyną jak z Mżawką i może to nadal mnie przy niej trzymało. Jak miałbym ją zostawić, po tak długim czasie bycia razem. Kiedy ją poznałem, owszem, byłem totalnie zakochany, teraz też po części tak jest, ale boję się tego, że już nie będzie tak samo jak było. Zmieniła się, a jej dziwne zachowanie tym bardziej mnie przeraża. Staram się jej pomóc, lecz... Czy naprawdę tego chcę?

Patrząc teraz na roześmianą twarz Lisy wracającej z łazienki i całującej swojego oblepionego tatuażami chłopaka, podjąłem decyzje. Muszę zostać z Mżawką. Będzie dobrze. Zawsze tak ma być. Dobrze.

Ścisnąłem ją za rękę, odwzajemniła uścisk i pocałowała mnie w skroń. Upiła czekoladowego shake'a i wróciła do rozmowy.

To był jeden z tych wspaniałym dni, w których nie martwiłem się jutrem. Oparłem się na ramieniu Mżawki i przymknąłem oczy. W końcu po jakiejś chwili poruszyła się i wstała z pode mnie.

- Muszę... - wskazała łazienkę. Wzięła pod bok Evane i razem zniknęły za drzwiami.

- Właściwie kto to jest? - zadałem pytanie.

- Ja mam to wiedzieć? - Royal prychnął. - Wpadłem na nią wczoraj i tak jakoś wyszło.

- Zaprosiłeś ją tutaj? - zdziwiłem się. Jeżeli poznali się wczoraj dziwne było to, że nadal z nią kręci. Rzucał dziewczyny po jednym dniu.

Wzruszył ramionami: - Posłuchaj - stuknął mnie palcem w pierś. - Nie mogę mieć tak dużej ilości dziewczyn na jeden dzień. W końcu ich zabraknie, no nie?

- Może masz rację - zgodziłem się.

- O. Lisa - zawołał Roy. Widocznie dopiero teraz ją zobaczył. - Zaraz wracam - powiedział do mnie i odszedł do jej stolika.

Wcisnąłem się w kąt i obserwowałem go. Przywitał się z nią, poklepał po plecach jej chłopaka i jego kolegę i ku mojemu zdziwieniu pocałował jakąś dziewczynę o rudych włosach. Rozpoznałem ją. Była z nim kiedyś. Był to jego najdłuższy związek, całe siedemnaście dni. Rekord. Nie ważne, że przez ten czas zrywali ze sobą i wracali. Przynajmniej mógł pochwalić się ponad tuzinem dni chodzenia z dziewczyną.

Do naszej loży wróciły Mżawka i Evana.

- Gdzie Roy? - spytała Mżawka i zmarszczyła brwi szukając go po sali. Wskazałem jej drugą stronę baru.

[Milczenie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz