Prolog

43 4 1
                                    

- Już wracacie? - spytała babcia i zebrała pozostałości po jej urodzinowym obiedzie. Mama wyjaśniła, że popołudniu pogoda miała się zmienić i powinniśmy jechać żeby zdążyć przed deszczem.

- W takim razie dobrze - babcia pocałowała mnie w czoło. - Ava, kochanie, zabierz jeszcze ciasto.

Wyszedłem na dwór posyłając ostatnie spojrzenie rodzinie. Usiadłem na ławce przed domem i wzdychałem powietrze nabrzmiałe od zbliżającej się burzy. Poczułem wibracje w kieszeni, więc wyjąłem telefon. Chciałem sprawdzić kto mi napisał, ale w tamtej chwili nade mną pojawił się cień.

- Kyle - ucieszyłem się i uściskałem kuzyna.

- Już po urodzinach? - wskazał na żegnających się gości babci.

Odparłem, że tak i wskazałem mu miejsce obok siebie.

- Gdzie znowu byłeś?

- A tu i tam - wyjaśnił z błyskiem oka. - Grałem w lacrosse - przyznał w końcu.

- Serio? - zdziwiłem się unosząc brew do góry.

Wzruszył ramionami.

- To nie jest to co chcę robić w życiu - odparł i spojrzał na mnie. Miałem okazję wreszcie mu się przyjrzeć. Ostatnim razem jak go widziałem miał krótkie włosy i kolczyk nie tylko w nosie, ale i w wardze. Mówił, że razem z kolegami zaczynają nagrywać piosenki bo zamierzają założyć zespół, który wybije się ponad wszystkie inne.

Dzisiaj ubrany był w swoją słynną czarną kurtkę. Ciemne włosy już mu urosły i opadały na czoło i ramiona.

- W takim razie co zamierzasz robić w życiu? - spytałem.

- To i owo. Nie mam pojęcia, Dean - jęknął. - Na pewno wyjeżdżam z Ronie w świat.

Ronie była jego najlepszą przyjaciółką i naprawdę cudowną osobą. Zdziwiłem się, że znowu wyskoczył z pomysłem podróżowania.

- W każdym razie życzę szczęścia w dążeniu za marzeniami - poklepałem go po plecach.

- A jak tam u twojej dziewczyny? - zmienił temat i uśmiechnął się zjadliwie.

- Wspaniale, a co?

Wykrzywił usta w grymasie.

- Nic szczególnego.

Parsknąłem śmiechem i spoważniałem.

- Wiesz, że niedawno minie nam cały rok ze sobą? - odparłem.

- Naprawdę? - aż podskoczył na ławce pokazując jak bardzo ta informacja go przejęła.

- No wiesz - dałem mu kuksańca w bok. Zachwiał się lekko, ale w ostatniej chwili chwycił się za moją koszulkę żeby nie runąć w dół.

- A tak serio, to... - zawiesił głos. - Co tam u niej?

- Chyba okay - przymknąłem powieki. - Jestem taki szczęśliwy.

Niemal czułem jak Kyler przewraca oczami.

- Naprawdę nie powiesz mi jak ma na imię, co? - dopytywał.

Wiem, to mogło w pierwszej chwili wydawać się dziwne, ale... Moja dziewczyna nie lubiła, gdy ktoś zwracał się do niej po imieniu. Uwielbiała udawać postacie z książek, wcielać się w ich życie, być nimi, a nie sobą. Nazywała siebie typową fangirl. Wymyśliłem dla niej przezwisko, po to by używać go zamiast jej imienia. Była moją Mżawką.

- Nie ma bata, Kyle - powiedziałem.

- Jasne - udawał obrażonego. - Jak sobie chcesz.

- Może kiedyś - obiecałem. - Jak już mi na to pozwoli.

[Milczenie]Where stories live. Discover now