Rozdział 5

22 2 0
                                    

Stanęłam naprzeciwko drzwi i zaczęłam szukać kluczy w torebce. Przerzucałam wszystko, wyciągnęłam telefon, dokumenty, portwel, książki.. A klucza do domu jak nie było tak nie ma.

Zadzwoniłam do mamy żeby zapytać kiedy wróci z pracy.

-Co chcesz Megan? Nie moge teraz rozmawiać.

-mamo bo.. Nie mam klucza od domu.. Za ile będziesz?

-jenyy dziecko..Zapasowy klucz jest u cioci Pati na Wierzbowej.

-No dobra... A to o której ty będziesz?

-o 15 wyjeżdżam z firmy.

Nie zdążyłam odpowiedzieć bo mama sie rozłączyła. To było chamskie ale odpuszcze jej grzechy bo właśnie haruje na jedzenie dla mnie.

Zastanawiałam się czy iść do cioci czy poczekać na mamę. W sumie nie miałam daleko bo tylko 15 minut drogi ale po całym dniu w szkole naprawdę mi się nie chciało.

Była 14:35 więc nie robiło mi to różnicy czy pójdę czy poczekam około 45 min na mamę. Stwierdziłam, że pójdę do kawiarni obok na kawę.

Kiedy siedziałam przy stoliku, z najlepszym zasięgiem wi-fi podszedł jakiś brunet. Usiadł na krześle obok i patrzył w telefon. Nic nie mówił, nawet nie spojrzał do kogo się dosiadł.

Podniósł brązową czuprynę ku mnie.

-O.. Sorki.. Internet źle na mnie działa.

Nic nie odpowiedziałam.
To miały być słowa wyjaśnienia?
Obcy koleś dosiada sie do mnie w kawiarni i mówi, że to przez internet?!
Nie no...spoko.
Posiedziałam chwilę, dopijając kawę i przyglądając się mu.
Kiedy kubek zrobił się pusty, wstałam, żeby iść do domu bo była 15:11 więc albo mama już była w domu, albo będzie za pare minut.

-Ej mała, nie chciałem cię spłoszyć- brunet także wstał- pójdę już sobie jeśli zakłócam twój spokój.

Mała?! Co on sobie myśli?!

-N-nie. Siedź sobie. Myślę, że tobie bardziej przyda się wi-fi. Z resztą.. Ja już muszę iść.

Chłopak nie odpowiedział. Odprowadził mnie wzrokiem do drzwi. Czułam sie z tym głupio.

Doszłam do domu, stał samochód mamy.
Otworzyłam drzwi i weszłam do korytarza.
Zdjęłam trampki i kurtkę po czym poszłam na górę.
Położyłam torbe na podłogę i rzuciłam się na łóżko.
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. 15:37.
Sapnęłam dosyć głośno ze zmęczenia.
Wstałam i poszłam do łazienki żeby się szybko odświeżyć i poprawić makijaż, bo przecież na 16 byłam umówiona z dziewczynami.

Wyszłam z domu mówiąc mamie, że ide na spacer.
Na umówione miejsce szłam 5 minut więc byłam chwilę przed czasem. Nie musiałam długo czekać na Melody i Maddieson. Zjawiły się punkt 16.

Przywitałyśmy się buziakiem w polik.

-to jakie plany? -zaczęła gadke Maddie.

-hm.. Może park? -zaproponowałam

-w porządku. Chodźmy- Melody chciała dobrzucić swoje trzy grosze do rozmowy.

Po drodze słuchałyśmy rapu z mojego telefonu. Nuciłyśmy i rozmawiałyśmy. Myślałyśmy i śmiałyśmy się.

Kiedy doszłyśmy do parku, w nasze moje ulubione miejsce, ławka naprzeciwko drzew i budynku, w którym byli ludzie pilnujący park.
Ja i Mel usiadłyśmy a Maddie wyciągnęła z kieszeni paczkę papierosów, które kupiła rano i odpaliła jednego szluga.
Przypomniało mi się o fajce schowanej dziś do mojej kieszeni w kurtce. Wyjęłam ją, ale była połamana. Wyrzyciłam papierosa i wytrzepałam kieszeń od tytoniu.
Melody widząc to pokręła głową i dodała

-czyli jednak mój węch nie zawodzi.

Po tych słowach uśmiechnęłam się słodko a Maddie podeszła do mnie i powtórzyła gest z rana. Wzięłam co proponowała.
Włożyłam papierosa do ust i wyciągnęłam rękę po zapalniczkę.

Chwilę potem już się dusiłam. A Maddie zaśmiała się cicho pod nosem.
Melody przyglądała się całej sytuacji.

Wróciłam do domu o 20.
Mama nie zadawała zbędnych pytań, więc poszłam sie wykąpać a potem położyłam się spać. Włączyłam muzykę, szybko zasnęłam.

Touch Me Like You DoWhere stories live. Discover now