Rozdział 11

9 2 0
                                    


   Nazajutrz Emilię obudził dźwięk dzwoniącego telefonu. Zaspana dziewczyna wyrwana z objęć Morfeusza, wolnym krokiem podeszła do irytującego ją urządzenia i podniosła słuchawkę.

- Słucham- wymamrotała, ziewając sennie. Spojrzała na zegarek. Pierwsza po południu.

- Cześć, skarbie- nagle się rozbudziła, słysząc głos swojego ojca.

- Cześć- powiedziała niepewnie.

Nie wiedziała, czy ma być na niego zła za to, że kiedy ostatni raz się widzieli, nawet się z nią nie pożegnał, jak należało i wyjechał, nie zważając na to, że ona pobiegła do swojego pokoju, czy może powinna przeprosić za swoje zachowanie? Co prawda było to już jakiś czas temu, ale od tamtej pory się nie kontaktowali.

- Spałaś?- zdziwił się.

- Tak- przytaknęła cicho.

Do późna w nocy się uczyła. Zaniedbała naukę przez próby z Bartkiem i dopiero teraz wychodziła „na prostą". Wiedziała, że co jak co, ale tego nie może odsuwać na dalszy plan.

Kamil spytał ją o podstawowe rzeczy, czyli jak się czuje, co ciekawego, ale dopiero później doszedł do tematu, w sprawie którego dzwonił.

- Dzwonię, żeby się spytać, czy nie chciałabyś przyjechać na rozdanie nagród za tydzień?- usłyszała w słuchawce.

Oparła się o ścianę obok.

- U was, w Nowym Jorku?- spytała dla pewności.

- Jasne, że tak. A gdzie indziej?

Oczywiście, że chciała nawet bardzo, ale nie była pewna, czy może. Przecież miała szkołę. Tak, to prawda, że nie lubiła tych wszystkich imprez, ale zarówno Sara jak i Kamil mięli nominację, a tego nie mogła opuścić. Zawsze jeździła z nimi i było to jej małe przyzwyczajenie. Niedawno zrozumiała, że może nie doceniała tego, co miała. W końcu niejedna osoba z jej otoczenia oddałaby wszystko, żeby mieć taką okazję jak ona. Ale ona po prostu miała tego w pewnym momencie dość. Do tej pory była pewna, że obejrzy po prostu transmisję na żywo w telewizji, ale jeżeli już miała możliwość pojechać, dlaczego miałaby odmówić?

- Naprawdę nie mielibyście nic przeciwko?- spytała pewna obaw. Bała się spotkać z Sarą po ostatniej kłótni. Obawiała się kolejnej kłótni.

- Dlatego dzwonię- przypomniał.- Chętnie zaproponowałbym to też mamie, ale wiesz, jak bardzo boi się samolotów- miał na myśli swoją matkę.

Zastanowiła się chwilę, wpadając na pomysł.

- Tato, a mogłabym kogoś ze sobą zabrać?

Chwilę milczał, pewnie rozważając taką opcję.

- Kogo?

- Przyjaciółkę- uśmiechnęła się sama do siebie.

Już chwilę później biegła w stronę domu Dagmary. Zadzwoniła dzwonkiem, niecierpliwie czekając, aż ktoś jej otworzy. Tym kimś okazała się być sama brunetka.

- Mam dla ciebie propozycje- powiedziała od razu Emilia, wchodząc do środka.

Daga podniosła obie brwi do góry, patrząc na blondynkę.

- Chcesz polecieć ze mną do Nowego Jorku za tydzień?- uśmiechała się od ucha do ucha.

Dagmara wpatrywała się w nią otępiała.

- Że gdzie?- myślała, że się przesłyszała.

- Do Nowego Jorku! Do mojego domu- powtórzyła podekscytowana.- Zobaczyłabyś, jak mieszkałam, jak wyglądało moje życie..

Window On A New WorldWhere stories live. Discover now