4

23.5K 956 178
                                    


Kolejnego dnia wstałam tradycyjnie o 6:15 i od razu poszłam do łazienki z rzeczami, które sobie wczoraj wieczorem przygotowałam. Był to oczywiście komplet świeżej bielizny, moje ulubione czarne rurki i do tego zwykła biała koszulka z narysowanym sercem po środku a na nim napisane "WiFi". Tak, moje całe życie to internet. Jestem od niego z lekka uzależniona, ale mi to nie przeszkadza. Na szczęście już nie siedzę tyle na telefonie podczas lekcji co zwykle.

Opuszczając łazienkę, kończyłam robić sobie warkocz, który opuściłam na lewę ramię. W pokoju próbowałam znaleźć jakąkolwiek gumkę do włosów i dopiero znalazłam ją po kilku minutach. Nie należę do dziewczyn, które zawsze mają idealnie czysto w pokoju, więc wiadomo czemu moje poszukiwania tyle trwały. 

Zbiegłam na dół z nadzieją, że już nie zastanę ojca. Nie chcę go widzieć po wczorajszym, chociaż w sumie nigdy nie chcę go widzieć. Kochałam go mimo wszystko, ale nadal bolał mnie fakt, że obwiniał mnie o śmierć mojej mamy, a jego żony. Trzeba było uważać, to by nie było wpadki, którą jestem.

Ojciec już wyszedł do pracy, dlatego mogłam swobodnie poruszać się po kuchni. Wstawiłam wodę na kawę, a potem wzięłam się za sprzątanie kuchni, bo oczywiście jak zwykle panował w niej bałagan. Wystarczy wpuścić do kuchni takiego faceta jak mój ojciec i już ma się zajęcie na przynajmniej 15 minut. 

Gdy w kuchni lśniło, to usiadłam na krześle i popijałam powoli kawę, myśląc nad wczorajszym dniem. Po raz pierwszy zdarzyło mi się zemdleć w szkole, bo zawsze uważałam, a teraz boję się, że będę trochę pilnowana co do jedzenia. Nie chce tego. Ale w końcu zdarzyło się to przy panu Maliku, więc jestem pewna, że nie będzie go obchodziło, czy co zjadłam, czy też nie. 

Zegarek, który miałam na ręce pokazał już 7:25, więc był to czas na wstanie i wyjście do szkoły. Wzięłam swój plecak, do którego schowałam swoją ulubioną bluzę i poszłam do korytarza, gdzie ubrałam się dość ciepło, bo nie chciałam zamarznąć. Wyszłam punktualnie o 7:30 i ruszyłam wolnym krokiem do szkoły, której tak nie lubiłam.

Przed budynkiem spotkałam Lucy, która zaczęła od razu wypytywać o wydarzeniu sprzed parunastu godzin. 

- Nawet nie wiesz jak się wczoraj o ciebie zmartwiłam! Przecież miałaś jeść. Nic ci nie jest? - ta, bo uwierzę, że się martwiłaś. Dobra, może troszeczkę mogę w to uwierzyć, ale znam ją i pewnie coś jej chodzi po głowie.

- Jak widzisz jestem cała i zdrowa. Nic mi nie jest. Lepiej mów o co chodzi - powiedziałam dość niemiło.

- Okres ci się zbliża czy co? Zawsze jesteś dla mnie miła - powiedziała to trochę za głośno, ponieważ nasz kochany nauczyciel usłyszał wszystko i zaczął się cicho śmiać. Dzięki Lucy!

- Nie mam po prostu humoru i gdybyś mogła, to mów trochę ciszej - mruknęłam i zatrzymałyśmy się obie, bo przed nami stał wcześniej wspomniany pan Malik.

- Lucy, gdybyś mogła, to idź już do sali i zmaż tablicę, bo ja muszę porozmawiać sobie z Charlotte - widziałam minę przyjaciółki. Bezcenna. Pewnie chciała się trochę do niego przymilić, ale jak zwykle ją spławił. 

- Lottie - poprawiłam go, gdy przyjaciółka poszła niechętnie do sali. Chętnie poszłabym za nią, ponieważ nie uśmiecha mi się rozmowa z nim, ale gdy zaoferowałam, że ja to mogę zrobić, to tylko uciszył mnie wzrokiem.

- Wiem jak masz na imię - westchnął i odciągnął mnie trochę na bok, żeby uniknąć wzrok wszystkich zainteresowanych uczniów. Uniosłam brew, gdy mężczyzna wyciągnął ze swojej torby zapakowane śniadanie i wręczył mi je. Spojrzałam na niego jak na idiotę. 

- Rozmawiałem wczoraj z twoim przyjacielem i poprosił mnie, żebym pilnował, abyś jadła. Mówił też, że rzadko nosisz ze sobą jakiekolwiek jedzenie, dlatego dzisiaj zrobiłem też dla ciebie. Masz to zjeść, bo inaczej nie będzie tak miło jak teraz - powiedział dość oschle i oddalił się w stronę klasy, jednocześnie nie pozwalając mi powiedzieć coś w tej sprawie. Zabije Patricka - obiecałam sobie. 

Schowałam śniadanie do plecaka i poszłam oddać kurtkę do szatni, gdzie również ubrałam bluzę, bo było mi zimno. Gdy usłyszałam dzwonek na lekcje, to poszłam szybko do klasy. Jak na moje nieszczęście jedyne wolne miejsce było obok Lucy w pierwszej ławce. Głupi ma zawsze szczęście i jak widać ja jestem mądra.

- Poprosiłem was wczoraj, aby pod każdą oceną poniżej 4 był podpis obojgu rodziców. Wiem, że nie jesteśmy w podstawówce, ale to było wasze zadanie domowe. W między czasie zacznijcie już czytać temat na stronie 179 - po tych słowach zaczął sprawdzać podpisy od końca. Cholera, on coś takiego mówił?! I jak można dać ocenę za takie coś. Przecież on nie mógł wiedzieć kto ile wydał na sylwestra! W oczach coś ma czy jak? Gdy nikt nie widział, szybko złożyłam podpis pod swoją oceną i czekałam na przyjście nauczyciela. Widziałam, że nie był zadowolony z braku drugiego podpisu. Modliłam się w duchu, aby nie dał mi drugiej jedynki.

- Zostajesz po lekcjach - te trzy słowa wystarczyły, abym zamarła. Nie chciałam zostać z nim w sali sam na sam! Mimo wszystko bałam się go cholernie, bo już kiedyś zobaczyłam jaki może być agresywny w stosunku do ucznia.


Dzień dobry wszystkim!

Możecie podziękować mojemu chomikowi, że jest tak wcześnie rozdział, bo zrobił mi niezłą pobudkę.

Jak rozdział?

Czekam na komentarze x

awmymalikk

My TeacherWhere stories live. Discover now