Rozdział XXVIII

749 72 13
                                    

Siedziałam w kącie i rozmyślałam. Dlaczego ja tak łatwo dałam się nabrać? Dlaczego nigdy nie szło po mojej myśli, tylko zawsze musiało coś pójść nie tak?

Podwinęłam nogi pod brodę, a łydki objęłam ramionami. Czułam się zrozpaczona. Nie wiedziałam co robić, ale i tak to wszystko była moja, tylko i wyłącznie moja wina.

Czując jak łzy napływają do moich oczu, schowałam twarz w kolanach. Po chwili usłyszałam jak ktoś klęka obok mnie.

- Wszystko okej? - usłyszałam zatroskany głos. Tak, ten głos Alexandra zawsze mnie uspokajał. Dyskretnie wytarłam oczy o materiał sukni i podniosłam głowę. Uśmiechnęłam się do niego, ale pokręciłam głową.

- Nie, Alex. Nic nie jest okej. Przeze mnie tutaj siedzimy i tak samo przeze mnie, jak i mój egoizm, cały wszechświat zostanie zniszczony.

Mówiąc to, zaczęłam energicznie gestykulować, pokazując swoje emocje. Blondyn westchnął i objął mnie ramieniem.

- Nie martw się. Wydostaniemy się stąd i wszystko dobrze się skończy - uśmiechnął się do mnie, pokazując swoje zniewalająco białe zęby.

Tak bardzo chciałabym wierzyć w jego słowa... Jednak tak nie było. Wiedziałam że tutaj nie będzie happy end'u. Wszystko się skończy. Teraz nie kryłam swoich łez i przytuliłam się do ramienia blondyna. Czułam jak ciecz wypływająca z moich oczu, podrażnia i wywołuje pieczenie skóry moich policzków.

Alex zaczął delikatnie głaskać moje włosy, schodząc na plecy i skrzydła. Powoli pieścił każde moje pióro, podziwiając ich blask.

- Grisial. Spójrz na mnie - nakazał, a ja posłusznie wykonałam jego polecenie. - Widzisz te skrzydła? To światło? Jesteś wyjątkowa. My nie mamy tyle siły, aby się wydostać, ale ty - nasze jedyne światło - masz szansę stąd uciec. Wierzę w cb.

Kciukiem otarł moje łzy i syknął. Spojrzałam na jego palec, na którym była czarna ciecz. Wokół płynu skóra stała się czerwona i zaczęły się pojawiać niewielkie bąbelki.

Natychmiast wytarłam policzki o płótno sukni i wbiłam wzrok w podłogę.

Nagle usłyszałam jak kraty się otwierają, a do celi ktoś wchodzi.

- Girisial, oczekuje cie nasz pan.

Cams... Czego oni jeszcze ode mnie chcą? Spojrzałam na niego z nienawiścią i pogardą w oczach. Powoli wstałam i uniosłam wysoko głowę.

Bez słowa ruszyłam przed siebie, jedynie spoglądając na towarzyszy, którzy patrzyli na mnie zdezorientowani.

Kiedy Cams zamknął cele i ruszyliśmy korytarzami, zdołałam zapytać:

- Czego ode mnie jeszcze chcecie? Nie starczy wam tyle mocy, ile zdołaliście ze mnie wyciągnąć?

Cams spojrzał na mnie spode łba i prychnął zirytowany, jednak nie odpowiedział na moje pytanie.

Po chwili otworzył przede mną drzwi. Znajdowała się za nimi sala tronowa. Na samym końcu pomieszczenia stały trzy trony. Ten po środku był największy i najpiękniej zdobiony. Siedział na nim król demonów. Po prawej było mniejsze siedzenie, które zajmowała Venatrix. Lewy tron był najniższy i najuboższy. Siedziała na nim skulona Netris.

- Czego ode mnie chcecie? - warknęłam na siedzącą trójkę. Król podniósł na wysokość oczu szklaną fiolkę, która była wypełniona kolorowymi nićmi.

- Musisz wiedzieć jak się to obsługuje - syknął w moją stronę. - Jak mam tego użyć?

Spojrzałam na niego zdumiona, ale nic nie odpowiedziałam.

Szkoła żywiołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz