Rozdział XVI

1.6K 155 8
                                    

Otworzyłam oczy i zerwałam się do pozycji siedzącej. Serce biło mi jak szalone, a w uszach szumiało. Przetarłam twarz dłońmi. Co to był za sen. Nigdy jeszcze nic podobnego mi się nie śniło. Rozejrzałam się po pokoju i zobaczyłam cztery materace, a jedno z nich było zajęte. Powoli wstałam i podeszłam do śpiącej osoby. Była to dziewczyna o szaro - granatowych włosach. Przyjrzałam jej się uważnie. Kim ona była? Nagle otworzyła oczy, a ja odskoczyłam od niej jak oparzona. Zaskoczył mnie kolor jej tęczówek. Były niesamowicie błękitne. Nigdy nie widziałam aby ktokolwiek miał tak jasne oczy. Spojrzała na mnie zaciekawiona i usiadła. Uśmiechnęła się.

- Witaj Grisial. Miło cię w końcu poznać - powiedziała delikatnym, zaspanym głosem, który wydawał mi się taki znajomy. - Jestem Ashley - ziewnęła, a ja uśmiechnęłam się. - Pozwól że jeszcze chwilę pośpię. Przyleciałam tutaj o drugiej, więc jestem bardzo zmęczona.
- Emm.. tak, jasne. Śpij, śpij - przytaknęłam. Szczerze mówiąc, Ash trochę mnie zaskoczyła. Zaczęłam się zastanawiać jakiego może być żywiołu. Pewnie woda lub powietrze. Gdyby to drugie, to by nie dziwiła się jej uprzejmość. Odwróciłam się i zeszłam na dół. Alex coś mi mówił że mamy tutaj przylecieć, ale nie sądziłam że będzie tutaj ktoś jeszcze nie licząc mnie i jego. Kiedy znalazłam sie w kuchni, stanęłam jak wryta, mimo że spodziewałam się tego widoku. Przy stole siedziały jeszcze trzy osoby. Dwie z nich nie znałam, ale tą trzecią był Alexander. Na moją twarz wpłynął szeroki uśmiech, mimo że chłopak nie wyglądał za dobrze. Miał podbite oko, ranę na skroni, wardze i kolejną na brwi. Liczne zadrapania ozdabiały jego skórę. Cieszyłam się, że nic poważnego mu nie jest.

Kiedy w końcu zauważył moje przybycie, jego uśmiech poszerzył się, przez co rana mu pękła i zaczęła płynąć jego krew. Jednak zignorował to. Podszedł do mnie i mocno przytulił. Odwzajemniłam uścisk i wtuliłam twarz w jego ramię.

- Przepraszam Alex. Za wszystko - szepnęłam, a policzku spłynęła mi łza, która od razu wsiąknęła w jego koszulkę.

- Oo. Jakie słodkości. Rzygam tęczą - usłyszałam rozbawiony głos dziewczyny, która siedziała przy stole.

- Jessica! Jak możesz?! - zawołał drugi chłopak. Oderwałam się od Alexandra i potarłam oczy, jakbym nie chciała uwierzyć w to co widzę.

- My się chyba nie znamy - odezwałam się do dwójki magów siedzących przy stole.

- Gris, to pani Największa Wredota Wszechświata Jessica, czarodziejka ognia... - odezwał się Alex, ale dziewczyna mu przerwała:

- Dziękuję że mnie tak miło przedstawiłeś - prychnęła, a ja cicho się zaśmiałam.

- A to Denis. Mag powietrza. Na górze jeszcze śpi Ashley, czarodziejka wody.

- Tak. Zdążyłam ją już poznać - znowu się zaśmiałam.

Nagle coś do mnie dotarło. Spojrzałam na nowo poznanych uczniów. Denis... coś mi mówiło to imię. Przeniosłam wzrok na dziewczynę. Miała ciemno czerwone włosy i jasno brązowe oczy. Przeniosłam wzrok na chłopaka. Był blondynem o granatowych tęczówkach. Miał krótko przystrzyżone włosy, ale prosta grzywka opadała mu na czoło. Zaraz, zaraz. Czy to nie ta sama trójka, która wczoraj wieczorem wparowała do moich koszar?! Wszystko się zgadzało. Mag ognia i powietrza. Te same głosy i Denis.

- Coś się stało? - usłyszałam zatroskany głos Alexa. Uśmiechnęłam się do niego sztucznie i pokręciłam głową.

- Wszystko w porządku.

Po śniadaniu teleportował się tutaj pan Roberts i zaczęliśmy trening. Musieliśmy ćwiczyć razem, aby nauczyć się współpracować. Widać było że im to nie przeszkadzało i dobrze sobie radzili, tylko ja miałam z tym problemy, ponieważ zawsze walczyłam sama. Nie miałam nikogo po swojej stronie. Aż do teraz. Dalej przed oczami miałam ostatnią scenę ze snu, kiedy ruszyłam razem z moimi towarzyszami drugą ścieżką. Teraz dobrze widziałam ich twarze. Zagadką dla mnie została szósta osoba. Nie wiedziałam kim była, ale czułam że za niedługo się dowiem.

Szkoła żywiołówWhere stories live. Discover now