Rozdział 22

15 0 0
                                    

Isabella

Po tym, co opowiedziała mi Hope, byłam lekko przerażona. Jakiś pieprzony zboczuch kręcił się w kurorcie, a my, jedne z atrakcyjnych samiczek, do obrony miałyśmy Nialla, który może coś wiedzieć o bójkach a nie musi; i lalusiowatego Harry'ego. Szczerze? Lepiej od razu zafundować sobie kulkę w łeb.

Ale pomimo wszystko, byłyśmy skazane na łażenie po kurorcie w tak zimny grudniowy dzień.

- Chłopaki! Litości... - wysapałam opierając się dłonią o murek oddzielający szlak od hali dla owiec, który był wtedy pokryty najprawdopodobniej grubą warstwą śniegu. - Moje nogi odpadają...

- Mówiłem ci - Harry zaczął się śmiać - że na takie wyprawy nie zakłada się szpilek.

Cała ekipa wybuchnęła salwą śmiechu, ale mi nie było tak wesoło. Odpadają mi kostkiiii!!!

- To są botki z limitowanej edycji! - Trzeba bronić swojego.

Z racji, że moje nogi chciały odpaść, w niewytłumaczalny sposób wciągnęłam swój wielmożny tyłek na murek i głośno wypuściłam powietrze.

- Z limitowanej edycji o nazwie wyprzedaż - skwitowała Hope, bezczelnie rujnując moje ego.

Westchnęłam bo nie miałam większych szans na zwycięstwo w tym starciu, troje na jednego.

- Tak czy siak - podjęłam - do hotelu o własnych nogach nie zajdę. - Wychyliłam się ostro do tyłu, a że grawitacja również postanowiła mi dokopać, spadłam z murku i wylądowałam na bielutkiej łące.

Zza płotu usłyszałam śmiechy moich jakże kochanych towarzyszy. Jakby co, zawsze mogę powiedzieć, że było to zabójstwo w afekcie... Po chwili wychyliła się do mnie Hope, zasłaniając usta.

- No śmiej się! Śmiej się śmiało. Niech wszyscy się ze mnie śmieją! - Usiadłam i zaczęłam strzepywać z siebie śnieg. - Nawet niech afrykańskie kangury się ze mnie śmieją!

- Kangury są z Australii! - Usłyszałam rozbawiony głos Harry'ego.

- To.. To wyglądało... Te buty... - Mimo całej złości, śmiech Nialla sprawił, że sama zaczęłam się śmiać <V: No jak się przy nim nie śmiać?>.

Po chwili wreszcie Niall i Hary wyciągnęli mnie z tego pola. Śnieg miałam chyba wszędzie. Hope pomogła mi się w miarę otrzepać z białego puchu, który w niektórych miejscach zdążył się rozpuścić sprawiając, że robiło mi się zimno. Chcę do hotelu!

- Może pójdziemy coś zjeść? - zaproponował Niall. Rzeczywiście, chyba wszyscy byliśmy głodni. Ja jednak nie zamierzałam iść pieszo.

- To kto mnie niesie? - Założyłam ręce na piersi i uśmiechnęłam się podstępnie.

- Że też nie ma tu Calluma... - westchnęła Hopey kierując wzrok ku niebu. Po chwili spojrzała to na mnie, to na Nialla, to znów na mnie i potem na Harry'ego. Na jej twarzy pojawił się chytry uśmieszek. O nie... - Harry, będziesz tak łaskawy i weźmiesz tą królewnę na swe silne ramiona?

No chyba cię coś boli siostrzyczko...

Harry uśmiechnął się do mnie tym samym uśmiechem co Hope.

- A wiecie co? Już się dobrze czuję, przejdę się - ruszyłam kulejąc na jedną nogę. - Idziecie? - Odwróciłam się nie przerywając marszu. A że nie zauważyłam zaspy, znów wylądowałam na ziemi. Co za dzień!

- Chodź tu - Styles złapał mnie na nadgarstki i podciągnął do góry. Sam otrzepał mnie ze śniegu i wziął na barana. Po chwili dołączyli do nas Hope z Niallem trzymający się za ręce. Słodkie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 12, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Better Late Than NeverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz