IV

8.2K 573 179
                                    

Dwa niewielkie kamienie, szafir i szmaragd, zatopione w platynie. Od razu przyciągnął jego wzrok. Był piękny, a w głowie Harry'ego pojawił się obraz, jak idealnie wyglądałby na niewielkich dłoni szatyna.

Uniósł głowę, szukając wzrokiem swojej matki. Anne stała kilka metrów dalej przyglądając się wystawie sklepu obuwniczego. Widząc, że ma jeszcze trochę czasu wrócił wzrokiem na pierścionek. Wiedział, że nie stać go na niego, a Louis na pewno go nie przyjmie, jednak nie potrafił usunąć obrazów ze swojej głowy. W końcu pomarzyć może.

- Piękny – obok niego pojawiła się Anne, również spoglądając na biżuterię – Pasowałby Louisowi.

- Wiesz? – serce mocniej zabiło, a policzki pokryły się rumieńcem, kiedy zorientował się, że jego matka wie o zauroczeniu Louisem. Myślał, że dobrze się ukrywa i nie jest tak oczywisty.

- Oczywiście skarbie – uśmiechnęła się ciepło, pocieszająco pocierając jego plecy – To jest dość łatwe do zauważenia. Chodź – chwyciła dłoń syna i pociągnęła go do wnętrza sklepu jubilerskiego.

- Mamo co ty...

- Dzień dobry! – Anne zatrzymała się przy sprzedawcy, który ze sztucznym uśmiechem odpowiedział na powitanie.

- W czym mogę pomóc?

- Chcielibyśmy zobaczyć pierścień z szafirem i szmaragdem, który znajduje się na wystawie – poinformowała. Ekspedient skinął głową i udał się po odpowiedni przedmiot.

- Mamo, chyba nie planujesz go kupić? – Harry z niepokojem obserwował poczynania pracownika.

- Dlaczego nie? Nie mówię, że masz się oświadczać – zażartowała – Przynajmniej nie teraz, ale może kiedyś – puściła oczko do syna, wracając wzrokiem na ekspedienta.

- Jest pani zainteresowana? – podał jej pierścień, który przyjęła i oglądała z zafascynowaniem. Harry również mu się przyglądał, i o Boże, tak bardzo chciałby dać go szatynowi.

- Oczywiście – oddała go pracownikowi – Proszę zapakować.

- Mamo, to jest drogie, a Louis...one go nie przyjmie – próbował przekonać kobietę, że kupno to marnotrawstwo.

- Skąd wiesz? Zresztą nie mówię o oświadczynach, jesteście jeszcze za młodzi, aby poważnie o tym myśleć. Równie dobrze możesz mu go dać z okazji urodzin, świąt, czy innej okazji – posłała mu uśmiech, który mówił mu, że powinien mieć nadzieję.

- On mnie nie lubi – mruknął wpatrując się w swoje buty. Czuł się niezręcznie przyznając to przed własną matką.

- To nie znaczy, że kiedyś to się nie zmieni – odwróciła się w kierunku syna, obejmując jego policzki i unosząc głowę, aby móc spojrzeń w zielone oczy – Harry jesteś cudownym chłopcem i Louis na pewno w końcu to dostrzeże. Jeśli nie, trudno. Jego strata, a pierścionek dasz komuś, kto na to będzie zasługiwał.

- Dziękuję mamo, kocham cię – blady uśmiech pojawił się na jego twarzy. Kobieta zawsze wiedziała co powiedzieć, aby go pocieszyć i poczuł się lepiej.

- Ja ciebie też skarbie – uniosła się na palcach, składając pocałunek na czole syna.

Chwilę później opuszczali sklep jubilerski, a w dłoni Harry'ego spoczywała mała torebeczka z pierścieniem w środku. W głębi serca miał nadzieję, że kiedyś będzie zdobił palec Louisa.

*****

Rok szkolny dobiegł końca, a pierwsza połowa wakacji dość szybko minęła. Brzuch szatyna był już widoczny, jednak łatwo mógł go ukryć pod luźnymi koszulkami, nie chcąc, aby inni wpatrywali się w tamto miejsce. Mimo to i tak tego nie uniknął. Harry, za każdym razem, kiedy odwiedzał Tomlinsonów, razem ze swoją mamą, wpatrywał się w brzuch Louisa. Czuł się niezręcznie, kiedy intensywne, zielone spojrzenie było w nim utkwione. Styles starał się nad tym panować, jednak było to trudne. Świadomość, że tam rozwijały się jego dzieci, była dla niego czymś niesamowitym, pięknym i sprawiało, że serce Harry'ego przepełnione było ogromną ilością miłości do tych dwóch fasolek, jak i człowieka, który nosił je pod swoim sercem. Nie raz musiał zaciskać dłonie w pięści i chować za plecami, aby tylko nie dotknąć małego – jeszcze - brzucha. Louisowi nie spodobałoby się to i na pewno pokazałby to przy wszystkich.

Our childrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz