Rozdział 8

6.1K 244 21
                                    

Obudził mnie czyiś niespokojny oddech. Otworzyłam zaspane oczy i krzyknęłam z przerażenia. Przede mną pojawiła się czarna postać w masce jakiegoś jebanego wilka. Szybkim ruchem zrzuciłam ją na podłogę i chwyciłam za swój kij bejsbolowy.

- A spróbuj się tylko poruszyć. - warknęłam do niej, unosząc swoją broń.

- To tylko ja, Ada. - próbowała ratować sytuację.

- Co do chuja robisz w moim domu o czwartej w nocy i jakim prawem wyrywasz mnie ze snu? Życie ci niemiłe, dziewczynko?

- Zostawiłaś otwarte drzwi. - zdjęła swoją maskę i roześmiała się wesoło. - Więc postanowiłam wejść.

- A na kij ci ta maska? - spytałam zrezygnowana.

- Chciałam cię wystraszyć. - uśmiechnęła się lekko.

- Wstawaj i w ramach pokuty zrób mi śniadanie. - wydałam komendę i uśmiechnęłam się triumfalnie. Posłusznie podniosła się z podłogi i skierowała swoje kroki w stronę kuchni.
Zgarnęłam z szafy jakieś dresy i czarną bluzkę na krótki rękaw, po czym zamknęłam się w łazience. Spojrzałam w lustro i stwierdziłam, że nie wyglądam tak źle, jak na początku zakładałam. Owszem, sterczące włosy to u mnie norma, ale zawsze mogło być gorzej.

- Spać nie możesz czy jak, że szlajasz się w środku nocy po domach niewinnych ludzi? - spytałam wparowując do kuchni.

- Coś w ten deseń. - odparła rozbawiona. - Słyszałam, że chciałabyś mi coś powiedzieć. - dodała już nieco poważniej.

- Od kogo to słyszałaś? - spytałam zbita z tropu.

- Od jakiejś dziewczyny, która kręciła się w pobliżu twojego domu. - odparła bez przekonania.

Czyżby Karolina?

- Jak wyglądała? - spytałam coraz bardziej pewna swojej wersji.

- Nie wiem. Nie wiedziałam jej twarzy, bo miała na sobie czarną bluzę z kapturem, a co?

- Nico. Zaraz spalisz nam śniadanie. - popatrzyłam na ścięte żółte jajko rozmazane na patelni.

- Znasz ją? - kontynuowała swoją grę w pytania. Jednak tym razem bardziej pilnując patelni.

- Tak szczerze to wiem tylko, jak ma na imię. - odparłam bez przekonania. - Słuchaj, bo... między nami nic nie było, tak?

- No chyba tak. - zerknęła na mnie przenikliwym wzrokiem. - I... chcesz mi powiedzieć, że nigdy nic nie będzie?

- Tak. - podrapałam się jedną ręką po karku, spodziewając się rzucania talerzami.

- Spoko. - uśmiechnęła się i przełożyła ścięte jajko z patelni na talerz.

- Serio? - zapytałam zdezorientowana. - Tak po prostu to przyjmujesz do wiadomości? Nie jesteś na mnie zła? Nie będzie rzucania talerzami?

- Nie lubię zabawy w związki. - odpowiedziała spokojnie. - A poza tym ostatnimi czasy podchodzimy bardziej pod przyjaciółki, prawda? - postawiła talerz na stole tuż przede mną.

- No w sumie. - uśmiechnęłam się lekko. - Przyjaciółki, które dwa razy ze sobą spały. Ideolo. - dodałam sarkastycznie.

Roześmiała się wesoło, a po chwili ja jej zawtórowałam.

- Dzisiaj poniedziałek, nie? - spytałam po chwili ciszy.

- Niestety. - spochmurniała i zabrała się za stygnącą jajecznicę.

Po skończonym posiłku zgarnęłam talerze i wstawiłam do zmywarki, po czym opierając się o blat zerknęłam na Adę. Wpatrywała się intensywnie w krajobraz za oknem. Odchrząknęłam znacząco. Nic.
Zakaszlałam. Nic.
Przypadkiem zrzuciłam widelec na podłogę. Nic. Żadnej reakcji.

- Kurwa Ada, jednorożca tam zobaczyłaś?! - podniosłam lekko głos.

- Co? Nie. Zamyśliłam się. - zerknęła na mnie nieobecnym wzrokiem i posłała mi przepraszający uśmiech. Przewróciłam oczami.

- Na którą masz do pracy? - zapytałam już zupełnie spokojna.

- Dzisiaj mam wolne. - powiedziała i zerknęła na biały zegar wiszący na ścianie. - A ty masz na szóstą, tak?

- No tak. - odparłam i również spojrzałam na zegarek. - Kurwa. - mruknęłam, gdy spostrzegłam, że została mi ledwie godzina na dojazd.

- Może cię podwieść? Przyjechałam samochodem. - spytała ze współczuciem.

- Myślę, że szybciej będzie motocyklem, a teraz grzej na dwór i otwórz mi garaż. - wyjęłam z górnej szafki klucze i rzuciłam je Adzie. Popędziła przez korytarz prawie przewalając się o moje buty. Uśmiechnęłam się pod nosem i wbiegłam po schodach na górę by ubrać się w coś mniej wygodnego, ale za to bardziej eleganckiego.

Wyszłam przed drzwi frontowe zakluczając je. Od razu uderzyła mnie fala mroźnego powietrza.

- Wiesz ile jest kurwa stopni? - syknęła do mnie Ada dygocząc z zimna. Chwilę zastanowiłam się nad odpowiedzią i wczułam w swoje ciało.

- Hmm. Minus pięć? - spróbowałam zgadnąć.

- Chciałoby się. Minus dwadzieścia. - przewróciłam oczami i wsiadłam na swój motocykl. - Nigdzie tym nie jedziesz. - złapała za kierownicę i spojrzała mi głęboko w oczy. - Wiesz jakie drogi są teraz oblodzone? Nie ma mowy, jedziesz ze mną. - dodała widząc mój zdenerwowany wzrok.

- Dobra. Tylko ja prowadzę. - warknęłam i zaczęłam prowadzić motocykl spowrotem do garażu.
Po chwili znalazłam się w jej sportowym samochodzie i nie kłopocząc się z włączeniem ogrzewania, nacisnęłam pedał gazu. Zrobiła to dopiero Ada zabijając mnie przy tym wzrokiem.
Dotarłam pod budynek firmy dokładnie o piątej pięćdziesiąt.
Kilkunastometrowy wieżowiec emanował chłodnością i nowoczesnością. Naprawdę trudno się tu dostać. Wysokie wymagania, wysoki prestiż, a co najważniejsze wysoka wypłata.
Dla mnie tak naprawdę tylko to ostatnie się liczyło.

Weszłam do środka poprzez szklane, obrotowe drzwi i kierując się do windy wcisnęłam zieloną strzałkę. Po krótkiej chwili usłyszałam charakterystyczny dźwięk świadczący o tym, że skrzydła windy zaraz się otworzą. Sezamie otwórz się.
Szybkim krokiem wkroczyłam do blaszanej skrzynki i zerknęłam przelotnie na faceta w czarnym garniturze. Nacisnęłam na guzik z piętrem numer 17 i nie patrząc mu w oczy przyparłam plecami do ściany najbardziej oddalonej od niego. Bliskość jakiegokolwiek mężczyzny w tak małej przestrzeni stała się dla mnie istną męką. Nie chciałam mieć z nimi nic wspólnego. Po prostu czułam do nich obrzydzenie, dlatego też gdy winda dotarła na właściwe piętro, ja w ekspresowym tempie ruszyłam przez korytarz szukając swojego działu. Bez żadnego pukania weszłam do sali pełnej ludzi i komputerów po czym znalazłam swoje stanowisko.

- Jaki jest plan na dziś? - zagadnęłam moją rudą koleżankę ze stanowiska obok.

- Ma przyjść jakiś ceniony grafik komputerowy, który oceni nasze prace popisowe. Po krótkiej naradzie z naszą chujową szefową Stępnik, wybierze najlepsze prace i... nie wiem. Mają być jakieś nagrody. - dodała trochę za bardzo piskliwym głosem.

- To fajnie. - westchnąłam z udawanym zainteresowaniem.

- Zaraz mamy zbierać się na salę konferencyjną. - szepnęła i wstała znacząco spoglądając na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami. Niechętnie podniosłam się ze swojego legowiska i podążyłam za rozemocjonowanym tłumem. Weszłyśmy do ogromnej sali, gdzie jak na złość nie było otwartego żadnego okna. Dobrze, że przynajmniej jakaś wentylacja za złotówkę działała. Zajęłam miejsce na plastikowym krzesełku i rozejrzałam się po tłumie.

- Niby wszyscy chorzy, a tu proszę. Całe województwo przyjechało. - warknęłam z rezygnacją.

- W końcu to ważne wydarzenie. Chyba każdy chce być wyróżniony i wyjechać na tydzień do Stanów. - szepnęła rozmażona.

- Do Stanów? Po co?

- Nie wiem, podsłucham rozmowę jakiś ludzi. - uśmiechnęła się do mnie lekko. - O patrz, już jest!! - pisnęła prosto w moje ucho. Zerknęłam na podwyższenie i mnie zatkało.
To ona...

***
Jak myślicie? Kto to może być?

Chcecie mały maratonik rozdziałów?

Nie jestem lesbijkąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz