Rozdział 2 ツ

103 6 0
                                    

(w mediach Dallas)

Kiedy weszłam do domu, nikogo w nim nie było.
Carter zapewne pojechał już do JullyClub, gdzie pracował jako kelner więc dom miałam dla siebie.
Zdjęłam buty i weszłam na górę do swojego pokoju, rzucając torbe na fotel koło łóżka.
Siadłam na łóżku, biorąc laptopa na moje kolana i zalogowałam się na portale społecznościowe, takie jak Twitter, Instagram i Facebook.
Zauważyłam dwa zaproszenia do znajomych od nijakiego Dallasa Feltona i Samuela Greena.
Po chwili zastanowienia kliknęłam na ich profile i z zaskoczeniem stwierdziłam, że Dallas to chłopak z nieładem na głowie, którego spotkałam dzisiaj na lekcji.
Nagle dostałam wiadomość od Greena.

Samuel:
Eloszky!
Ty:
Hej?
Samuel:
Czemu znak zapytania? ;d
Ty:
Ponieważ... napisałeś do mnie, a ja Cię nie znam?
Samuel:
Jestem Samuel, ale wole jak mówi się na mnie Sam albo Samson, mam 16 lat i jestem przyjacielem Dallasa, którego już zapewne poznałaś. Miło mi :D
Ty:
Okej, w takim razie...jestem Bryana ale mów mi Bry, też mam 16 lat i o zgrozo... jesteś przyjacielem tego barana...
A! I nie będę do Ciebie mówić Samson.
Samuel:
Ale czeeemuuu?! Samson jest takie cool!
Ty:
Sam.......NIE. I nie wieżę że użyłeś słowa 'cool'
Samuel:
Phi! Niedobra kobieto.
Ty:
Kropka nienawiści?
Samuel:
Tak.
Ty:
Obraziłeś się?
Samuel:
Tak.
Ty:
Ok

Odłożyłam laptopa na biurko i z burczącym brzuchem poszłam do kuchni, bojąc się że jeśli nie zaspokoje swojego głodu, to żołądek w końcu walnie mnie patelnią...
Otworzyłam lodówkę z nadzieją, że znajdę tam chociaż pizze z wczorajszej kolacji, ale kiedy ma się w domu człowieka który kosi jedzenie jak koza trawę, to nie ma co liczyć na pełną lodówkę.
Wzięłam z blatu słoik z napisem "cookies" w którym trzymamy pieniądze na zakupy.
Wzięłam gotówkę, założyłam buty i zakluczając drzwi skierowałam się do sklepu, do którego miałam 20 minut drogi pieszo.
Kiedy dotarłam do celu, od razu poszłam w alejkę ze słodyczami i wzięłam dwie paczki moich ukochanych kwaśnych żelek, nutelle i chipsy, a w drodze powrotnej wstąpiłam do pizzeri.
Po dowleczeniu się z powrotem do domu napisałam do Cartera.

Do: Frajer :*
Kiedy wracasz, kupiłam pizze i żelki B)
Od: Frajer :*
O 18:30 kończę, zostaw mi trochę pizzy!
Do: Frajer :*
Oki, do zobaczenia Bro :*

Odpisałam i zabrałam się do jedzenia.
Jednak nie dane mi było zjeść spokojnie, ponieważ po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
Wstałam z kanapy i otworzyłam drzwi, a w nich stał...Dallas?

- Czego tu? - spytałam chłodno.
- Przyszedłem do Cartera, a ty to kto dla niego...?
- Siostra, Carter będzie dopiero o 18:30.- stwierdziłam nadal stojąc z nim w progu.
- Miał mi naprawić motocykl, mogę tu na nigo poczekać? - spytał podnosząc jedną brew.
- Uh...jak już musisz, wchodź. - odsunęłam się na bok aby mógł przejść. - Chcesz coś do picia?
- Jeśli masz, to piwo.
- Jasne. - mruknęłam.

Odwróciłam się i poszłam do kuchni po alkochol.
Wyjęłam piwo z lodówki i wróciłam do salonu w którym siedział Dallas oglądając w telewizji jakiś serial.
Postawiłam przed nim piwo i bez słowa siadłam na fotelu obok niego.
Kątem oka spojrzałam na zegar na ścianie. 17:00, już niedługo...

- Pisałaś z Samuelem...
- I co Cię to? - mruknęłam.
- Po prostu na niego uważaj, jest kobieciarzem. - powiedział na co ironicznie prychnęłam.
- A ty niby nie?
- Ja... ja to co innego, to dziewczyny do mnie przychodzą nie ja do nich. - stwierdził wzruszając ramionami.
- No jasne, jeszcze mi powiedz że to ty jesteś tym dobrym i wyświadczasz laską przysługę że się z nimi prześpisz i zostawisz.
- Taka prawda, sunny.
- Nigdy mnie tak nie nazywaj! - warknęłam szybko podnosząc się z miejsca.
- A to czemu ?- również wstał z miejsca podchodząc do mnie bliżej.
- Bo sobie tego nie życzę? - przewróciłam oczami zaciskając mocno szczękę.
- Sunny, to nie koncert życzeń...- przybliżył się do mnie jeszcze bardziej tak, że mogłam poczuć jego oddech na mojej twarzy.
- Odsuń się.
- Bo co mi zrobisz? Jesteś tylko dziewczyną. - prychnął.

Tym razem przegiął, krew we mnie zawrzała i nie zdziwiłabym się jakby z uszu leciała mi para.
Sprzedałam mu lewego sierpowego a potem kopniaka w czułe miejsce, po czym gdy się skulił popchnęłam go z całej siły tak że upadł na podłogę.
Niestety w tym samym czasie drzwi frontowe otworzyły się i wszedł przez nie mój brat z wielkim uśmiechem, który zszedł z jego twarzy gdy spojrzał w naszą stronę.

- Co tu się do cholery stało?! - otworzył szeroko oczy.
- Cham się do mnie dobierał, więc sprzedałam mu lekkiego sierpowego a on...po prostu padł. Mięczak z niego. - wzruszyłam ramionami i jak gdyby nigdy nic skierowałam się do mojego pokoju.
Kiedy weszłam do swojego pokoju, wzięłam moją pidżamę składającą się z za dużej koszulki Cartera i krótkich, sportowych shortów.
Z ciuchami poszłam do łazienki.
Wzięłam prysznic, ubrałam się i wróciłam do pokoju odpalając laptopa.

Hello!!! Wracam do żywych ;v
Przez dość długi czas nie było rozdziałów, ponieważ szkoła niestety nie czeka.
Postaram się wrzucać regularnie wszystkie rozdziały ale niczego nie obiecuję. Niestety.
Zostawiajcie komy i gwiazdki! ♡
Xoxo ♡

Tough LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz