Rozdział 1 ツ

165 11 3
                                    

( U góry zdjęcie Bryany )

Ranek- od razu oślepiło mnie słońce przebijające się przez okno.

- Bry! Wstawaj, leniwa dupo! - usłyszałam krzyk mojego starszego brata Cartera.
- Wstałam, matole!!! - wydarłam się na cały dom.

Przetarłam oczy i odrzuciłam kołdrę na bok, leniwie rozciągnęłam się po czym wstałam.
Otworzyłam szafę i wzięłam z niej biały crop top z czarnym krzyżem, czarne rurki z wysokim stanem z dziurami na kolanach i czarny, koronkowy zestaw bielizny.
Z wybranymi ciuchami skierowałam się do łazienki.
Po umyciu i ubraniu się, włosy rozczesałam pozostawiając je rozpuszczone po czym pomalowałam się .
Wzięłam jeszcze torbe z pokoju i zeszłam na dół, do kuchni gdzie siedział już mój brat.

- Stresujesz się? - spytał spoglądając na mnie znad telefonu.
- Czym?
- Pierwszym dniem w nowej szkole.
- Nie, poza tym przecież mam Ivy i Cameron. - powiedziałam uśmiechając się.

Ivy i Cameron to moje przyjaciółki.
Ivy mieszka w Londynie od urodzenia, a poznałyśmy się przez facebooka na grupie fanów zespołu One Direction.
Cameron przeprowadziła się do Londynu 3 lata temu kiedy jej mama dostała tu pracę jako architektka wnętrz.
A ja razem z bratem przeprowadziliśmy się dopiero cztery dni temu.

- Carter, ja już idę. Narka, frajerze. - puściłam oczko do brata.
- Pa, młoda.

Założyłam czarne vansy i wyszłam z domu idąc spokojnym krokiem na przystanek autobusowy.
Gdy dotarłam do celu nie musiałam długo czekać, bo bus pojawił się po niecałych pięciu minutach.
Po dotarciu do szkoły udałam się pod klasę w której miałam lekcję.
Weszłam do środka rozglądając się za wolnym miejscem.
Niestety.
Jedyne wolne miejsca były koło jakiejś pryszczatej laski, a drugie koło chłopaka całego ubranego na czarno i psychopatycznie uśmiechającego się do okna.
Ludzie, czy na tym świecie nie ma normalnych ludzi?
W ostatniej chwili jednak zauważyłam jeszcze jedno wolne miejsce, koło szatyna, nie widziałam jego twarzy ale mogłam zauważyć artystyczny nieład na jego głowie.

- Wolne? - pytałam patrząc na niego.
- Ni...jasne. - już miał zaprzeczyć ale w ostatniej chwili odwrócił się w moją stronę i zmienił zdanie.
- Powierzchowny baran...- mruknęłam pod nosem, tak aby nie usłyszał.
- Co powiedziałaś?
- Najwidoczniej słyszałeś, skoro się pytasz więc nie wiem czemu robisz z siebie głuchego.

Gdy raczyłam wkońcu na niego spojrzeć, jego mina była bezcenna.
Lekko uchylone usta, które otwierał i zamykał jakby chciał coś powiedzieć ale nie wiedział do końca co i szeroko otwarte oczy ze zdziwienia.
Myślał, że powiem "nic" spuszczę głowę i się zarumienie?

- Witam klaso! Jestem Lisa Morenzo i w tym roku będę waszą nauczycielką od biologii. Będziemy mieć nową uczennice Bryane Sparks, wstań i opwiedz nam coś o sobie. - spojrzała na mnie i zwęziła oczy, chyba się nie polubimy.
- Jestem Bryana i przeprowadziłam się tu z Miami. Tyle powinno pani wystarczyć na mój temat.
- A może jednak coś więcej?
- Ja nie pytam się o pani życiorys, który szczerze mnie gówno obchodzi więc niech i pani się mnie o to nie wypytuje. - stwierdziłam pakując swoje rzeczy, bo zapewne za chwile wyśle mnie do dyrka.
- Sparks do dyr...- krzyknęła lecz nie dałam jej dokończyć.
- Tak, tak pani mnie wyśle do dyrektora i grzecznie tam pójde ale tak naprawdę pójdę sobie zajarać, a później może zerwe się z lekcji...dowidzenia prosze pani. - spojrzałam na nią z ironią i przed wyjściem z klasy zobaczyłam jeszcze, że połowa klasy powstrzymywała śmiech a chłopak z nieładem na głowie patrzy się na całą sytuację z wyrazem twarzy "ale co się właściwie tu stało?".
Pewnie to on do tej pory był tym "niegrzecznym" w klasie.

Tak jak wcześniej powiedziałam, poszłam za budynek szkoły i wyciągnęłam paczkę Malboro, odpaliłam papierosa, od razu zaciągając się.
Przyjrzałam się budynkowi szkoły i z zadowoleniem mogłam stwierdzić, że jest on o wiele większy niż moja poprzednia szkoła.
Do tego podobno jest tu drużyna rugby dla kobiet, więc moja radość jeszcze bardziej się powiększyła.
Od dziecka byłam dość energiczną osobą przez co w podstawówce moi rodzice byli wzywani do szkoły pare razy w tygodniu przez moje bójki.
Potem stwierdzili, że mogę to spożytkować w dobry sposób i zapisali mnie na karate, ale to i tak było dla mnie za mało więc doszedł jeszcze kick-boxing.
Jednym słowem - lubię się "ponaparzać".
A co do rodziców... kiedy miałam 10 lat zginęli w wypadku samochodowym, gdy jechali od dziadków ciężarówka wjechała w ich auto.
Zmarli na miejscu, ale wierzę że są w lepszym miejscu.
Od tamtego czasu mieszkam z bratem, który jest już pełnoletni.
Kiedy dopaliłam papierosa, rzuciłam go na ziemię i zgniotłam butem, po czym najzwyczajniej w świecie poszłam do domu.

Tough LoveKde žijí příběhy. Začni objevovat